no wiec powiem wam ze juz mialam czarne wizje dotyczace chrzcin po calej serii niepowodzen, ale sie udalo!
a niepowodzenia byly takie:
-maz zgubil akty urodzenia jaska i na ostatnia chwile musielismy zalatwiac odpisy
-mielismy rezerwacje w restauracji na sobote, a w piatek zadzwonila pani ze maja problemy techniczne i na weekend zamykaja knajpe.
-zadzwonilam do innej knajpy i zamiast na sobote zamowilam na niedziele
na szczescie w sobote rano cos mnie tknelo zeby zadzwonic i sprawdzic no i mieli tez wolne na sobote, uff
-w niedziele po mszy mial byc cateing, ale wyslalam zamowienie na zly adres i jak juz sie zorientowalismy to bylo za pozno i nie chcieli dla nas gotowac. no wiec gotowalismy w koncu sami, pozyczajac garnki od sasiadow
- jechalam z tortem do domu, spoczywal sobie dumnie a przednim siedzeniu az jakis palant wyskoczyl na jezdnie, gosc przede mna zahamowal, ja mu prawie w dupe wjechalam, a tort polecial z siedzenia i gorna wastwa poszla.... na szczescie tesciowa bez porozumienia ze mna postanowila tez tort zamowic
no to by bylo na tyle. pogoda byla piekna, obiad pyszny, wszyscy sie dobrze bawili, a jasiek tylko moment kryzysu mial w kosciele ale zatkalismy go butla
matko jak ja sie ciesze ze mam to za soba!
widze ze u was tez problemy ze spaniem. moj nie chce juz sam zasypiac, a co gorsza ostatnie kilka dni budzi sie w nocy po dwa razy.... nie chce jesc, i placze bo spiacy a nie wie jak zasnac... nic tylko nosic, no tragedia
ktoras tu pisala o tych zalozeniach sprzed ciazy, ja tez sobie mowilam zadnego bujania noszenia zasypiania przy butelce. no ale jak mi wyje pol godziny nad uchem bo nie moze zasnac to wszystkie zasady biora w leb
a do tego dzis jakies ma dziwne odruchy zaciskania szczeki i denerwowania sie przy tym i obawiam sie ze to zeby?