Hej
Czy moja mina mówi wam wszystko, czy muszę napisać, że nocka była TRAGICZNA?
Młody obudził się na jedzenie standardowo o 24 i o 2, a potem o trzeciej. Stwierdziłam, że nie będę go przecież karmiła, skoro jadł godzinę temu i, wydawało mi się, całkiem sowicie. No to zaczęło się. Lulanie -nie. Branie na ręce -nie. Woda/herbatka - nie. Tak się wydzierał, że pobudził wszystkich domowników. I tak M. wyszedł wkurzony spać do salonu, Kornel przyszedł do mnie, bo miał zły sen, więc mieliśmy niezłą rotację w nocy i prawie każdy obudził się rano w nie swoim łóżku
W końcu mały usnął, ale na chwilę, non stop się budził, był niespokojny i tak zaczął jeść piąstki, ze nie miałam serca i go przystawiłam do piersi.
Teraz zadowolony, śpiewający, a ja półprzytomna
A do tego właśnie zadzwonił mój mąż i zakomunikował mi, że ukradli nam cały komplet lusterek z samochodu

Wartość, to bagatela jakieś 4 tyś. ale co tam .... A tak na serio, to najpierw się oczywiście zagotowałam

, ale mi jakoś dziwnie szybko przeszło. Mamy autocasco, a to "tylko" rzecz. Za wiele razy nas to spotykało, żebym się miała teraz zadręczać. Szkoda nerwów, które i mały by na pewno wyczuł.
Piekę muffinki. Na pocieszenie
Młody płacze, wpadnę później, to Was nadrobię