Witajcie kochane mamuśki
Od wczoraj od 16 jesteśmy w domku. Uczucie posiadania dziecka - bezcenne.
Synuś jest uroczy - z chwili na chwilę zako****ę się w nim coraz bardziej, zresztą tak samo jak w mężu, który pomaga mi dzielnie. Wstaje w nocy razem ze mną, chociaż spokojnie dałabym radę sama. Ale On bardzo chce być obok. Decyzją wspólną w nocy o 12:30 łóżeczko wylądowało jednak w sypialni - ciasno jak cholera, ale chociaż jesteśmy wszyscy razem. Nie umiałam małego zostawić samego w wielkim pokoiku. Mino niani i monitora oddechu.
Jest dobrze nam razem.
Do wczoraj karmiłam tylko piersią, w nocy już podałam mleko modyfikowane i od razu ulga u niunia - je więcej i mniej łapczywie i widać, że się wreszcie najada. Mój pokarm jest chyba strasznie jałowy bo mimo iż wydawałoby się, że zjadł sporo to waga spadała, a od wczoraj przybrał na wadze
Swój odciągam aby nie mieć nawału, piersi nie bolą na razie, ale sutki...... mam wrażenie, że ktoś mi je pociachał nożem. Odciągany pokarm mieszam z mlekiem modyfikowanym i się sprawdza. Nie ma bólów brzuszka, nie ulewa, odbija się super.
Rana pooperacyjna troszkę jeszcze ciągnie, ale już od wczoraj nie biorę leków przeciwbólowych mimo, że chcieli podawać to ja nie chciałam. Wydawało mi się, że mały jest po nich strasznie przytłumiony. W drugiej dobie potrafił przespać ponad 6 godzin bez przerwy i kazali mi go wybudzać. Jak go wybudzałam to dawał koncert przez 2 godziny i i tak niewiele zjadł bo ja przy tak nieregularnym karmieniu pokarm miałam tylko w 1 piersi. A poza tym była tak zmęczony krzykiem, że ewidentnie odrzucało go od piersi. I tak w kółko.
Ustaliliśmy najważniejsze - będzie miał na imię Szymonek
Dzięki wszystkim za gratulacje i ciepłe myśli. Cholernie to pomaga w chwilach zwątpienia przed CC.
Wszystkim rozpakowanym również gratuluję, a nierozpakowanym życzę szybkiego rozpakowania