Mnie nie było tu ostatnio, bo w zeszłym tygodniu byłam starsznie zapracowana. Miałam w piątek wydanie projektu i dwie noce przedtem spędziłam w biurze.... W piatek wróciłam do domu o 4.00 nad ranem. No ale sie udało wydać projekt na czas.
W nocy w środe Staś miał okropne akatki kaszlu i świszczący oddech. Płakał, że nie może oddychać, więc Marcin pojechał z nim na NPL i okazało się, ze to zapalenie krtani. Dostał zastrzyk antyhistaminowy i inne leki i jest ok. Ale się nieźle wystraszyliśmy.
No i do ostatniej chwili nie wiedzielismy, czy pojedziemy na Mazury, ale w piątek po południu zdecydowalismy, ze jedziemy.
Sobota była paskudnie zimna i deszczowa, ale nie zniechęciło to nas do odbycia corocznej wycieczki w poszukiwaniu zapomnianych miejsc, zamków i kościołów dawnych Prus Wschodnich. :-) Niedziela była wietrzna, zimna i słoneczna. A prawdziwie piękna pogoda zrobiła się wczoraj.
Na Mazurach byli tez moi rodzice i brat z rodziną, więc w sumie 6 dzieci. I musze powiedzieć, że dzieci się spisały. Na prawdę były grzeczne. I się fajnie razem bawily. A najmłodsze dziewczynki: Marysia i jej rówieśniczka Elżebitka dzielnie znosiły niewygody związane z 12 osobami w dwóch pokojach
Mam oczywisćie niedosyt mazurski, ale kiedy ja go nie mam ;-)
Dzieciarnia lekko zakatarzona i prychająca, ale chyba kończa chorować.
A dziś Staś jeździł na Wojtkowym rowerze. Bez problemu jeździ, równowagę łapie pieknie. Problem tylko jest taki, że Stas jest niski i nie jest w stanie sam na ten rower wsiąść. Hamowanie te zidzie marnie, ale to jeszcze może się wyćwiczy. Tak wie zastanawiamy się, żeby jednak kupić Stasiowi rower z mniejszą ramą, a ten Wojtkowy będzie na niego dobry za rok.
W nocy w środe Staś miał okropne akatki kaszlu i świszczący oddech. Płakał, że nie może oddychać, więc Marcin pojechał z nim na NPL i okazało się, ze to zapalenie krtani. Dostał zastrzyk antyhistaminowy i inne leki i jest ok. Ale się nieźle wystraszyliśmy.
No i do ostatniej chwili nie wiedzielismy, czy pojedziemy na Mazury, ale w piątek po południu zdecydowalismy, ze jedziemy.
Sobota była paskudnie zimna i deszczowa, ale nie zniechęciło to nas do odbycia corocznej wycieczki w poszukiwaniu zapomnianych miejsc, zamków i kościołów dawnych Prus Wschodnich. :-) Niedziela była wietrzna, zimna i słoneczna. A prawdziwie piękna pogoda zrobiła się wczoraj.
Na Mazurach byli tez moi rodzice i brat z rodziną, więc w sumie 6 dzieci. I musze powiedzieć, że dzieci się spisały. Na prawdę były grzeczne. I się fajnie razem bawily. A najmłodsze dziewczynki: Marysia i jej rówieśniczka Elżebitka dzielnie znosiły niewygody związane z 12 osobami w dwóch pokojach
Mam oczywisćie niedosyt mazurski, ale kiedy ja go nie mam ;-)
Dzieciarnia lekko zakatarzona i prychająca, ale chyba kończa chorować.
A dziś Staś jeździł na Wojtkowym rowerze. Bez problemu jeździ, równowagę łapie pieknie. Problem tylko jest taki, że Stas jest niski i nie jest w stanie sam na ten rower wsiąść. Hamowanie te zidzie marnie, ale to jeszcze może się wyćwiczy. Tak wie zastanawiamy się, żeby jednak kupić Stasiowi rower z mniejszą ramą, a ten Wojtkowy będzie na niego dobry za rok.