Fredka, ale super pomysł.
U mnie okna otwieramy, ale dzieci pilnujemy. W drzwiach balkonowych są zainstalowane szczebelki. Choć po tym jak ostatnio Staś sam wszedł do wanny, z poziomu podłogi, to ja juz nie wiem co jest w stanie go powstrzymać...
Mój wyjazd bardzo się udał. Najpierw w weekned pochodziłyśmy z koleżanką po Beskidzie Śląskim, tak, że mi prawie nogi w d... weszły. Normalnie jak spuszczone ze smyczy tak nam się chciało chodzić. Przyokazji wypróbowałam moje nowe butki górskie.
Samo szkolenie było rewelacyjne: ani jednego nudnego wykładu, wszystko ciekawe, praktyczne, do zastosowania w mojej pracy. Prowadzący młodzi, szkolenie też rzeważnie młodzi. Spotkałam do tego kolegę ze studiów, którego nie widziałam chyba 8 lat. Jeden dzień wykładów, jeden dzień ćwiczeń i trzeciego dnia wycieczka.
Poczułam się trochę jak na studiach. I te góry i wykłady. :-) No i do tego jeszcze troche pojeździłyśmy stopem. Wieczorami piwko, zapach gór, gwiazdy, a dzień slońce jak latem i bezchmurne niebo. Ech... ciężko było wracać do Warszawy.
Miałam tylko zmartwienie co tam w domu z chorasami, ale w sumie i tak nic nie mogłam zrobić.
U mnie okna otwieramy, ale dzieci pilnujemy. W drzwiach balkonowych są zainstalowane szczebelki. Choć po tym jak ostatnio Staś sam wszedł do wanny, z poziomu podłogi, to ja juz nie wiem co jest w stanie go powstrzymać...
Mój wyjazd bardzo się udał. Najpierw w weekned pochodziłyśmy z koleżanką po Beskidzie Śląskim, tak, że mi prawie nogi w d... weszły. Normalnie jak spuszczone ze smyczy tak nam się chciało chodzić. Przyokazji wypróbowałam moje nowe butki górskie.
Samo szkolenie było rewelacyjne: ani jednego nudnego wykładu, wszystko ciekawe, praktyczne, do zastosowania w mojej pracy. Prowadzący młodzi, szkolenie też rzeważnie młodzi. Spotkałam do tego kolegę ze studiów, którego nie widziałam chyba 8 lat. Jeden dzień wykładów, jeden dzień ćwiczeń i trzeciego dnia wycieczka.
Poczułam się trochę jak na studiach. I te góry i wykłady. :-) No i do tego jeszcze troche pojeździłyśmy stopem. Wieczorami piwko, zapach gór, gwiazdy, a dzień slońce jak latem i bezchmurne niebo. Ech... ciężko było wracać do Warszawy.
Miałam tylko zmartwienie co tam w domu z chorasami, ale w sumie i tak nic nie mogłam zrobić.