O jaaaa!!! Tyle śpi? Zadziwiające! I po trosze zazdroszczę
Moje dwie bambaryłki śpią standardowo chyba. W nocy karmienie dwa razy (licząc od północy). Od jedzenia do jedzenia mija 2,5-4h. W nocy śpią dłużej. I chyba też od dnia zależy, bo w upały jedzą mniej a częściej.
A właśnie. W pewnym momencie myśleliśmy, że zepsuliśmy dzieci (jak tu jedna z was pisała
). Prężenie, walka ze snem, płacz znikąd. Bo nakarmione, przebrane, ululane, odbeknięte a tu ryk jakiego świat nie widział. I to nie kwestia brzuszkowa (jak brzuszkowa, to czuć jak się przelewa w brzuszku i po tym od razu płacz). Zazwyczaj trwa to jakieś 30sec bądź niewiele dłużej. Ale często. Np zauważyłam, że u synka wiąże się to z ziewaniem. Ziewnie, nogi się wyprężą i w ryk.
I znalazłam coś takiego:
Link do: Skoki rozwojowe w pierwszym roku życia dziecka
U nas czasowo i objawowo wychodzi idealnie. Skoki rozwojowe - kto by pomyślał? Układ nerwowy, podobnie jak pokarmowy, nie jest dobrze rozwinięty i potrzebuje czasu na pełny rozwój. Coś się przestawia, coś buduje nowego i dla dziecka to ogromny dyskomfort. Za to, po takim okresie ataków, dziecko potrafi coś nowego. Np zatrzymuje wzrok na nas, słucha piosenek, reaguje na dźwięk, rozgląda się dookoła i przypatruje przedmiotom, zaczyna gaworzyć, albo świadomie wyciąga rączkę - takie tam rzeczy. Przyznam, że te informacje bardzo nas uspokoiły. Nie mamy na to wpływu. Dzieci będą płakać, a naszym zadaniem jest uzbroić się w cierpliwość, utulić i czekać. Minie. Do następnego razu i kolejnego skoku rozwojowego
To co pomaga dość często, to gdy dziecko macha rączkami wszędzie dookoła, do tego nóżki chodzą i jest to stan niespokojny (bo czasem machają, bo odkrywają, bo uczą się, że mają ciało), to pomaga, jak to powiedziała jedna położna do mnie, spacyfikowanie dziecka. Czyli robimy coś, co ja nazywam buritko ;-) Chodzi o zawinięcie dziecka w pieluszkę, czy kocyk, czy inne coś, bardzo ściśle. Tak jak w szpitalu zawijali. Wtedy system nerwowy się uspokaja, bo jest uczucie jak w brzuchu mamy, a do tego nie ma wystrzałów aktywności w mięśniach, które czasem mogą być bolesne, albo szokujące dla takiego dzieciaczka. Robimy z dziecka burito
Bo to dlatego często uspokajają się dzieciaczki na rękach, bo z jednej strony są ograniczone brzuchem mamy, a z drugiej rękami, które na dodatek w przyjemny sposób dociskają bioderka i nóżki.
U nas dziś była wyjątkowo ciężka noc. Nie działo nic. Ani buritko, ani lulanie ani śpiew (tak! Jeszcze tydzień temu uspokajały się jak im śpiewałam). Cały proces wyciszania aż do uśnięcia trwał prawie 3h (bo ręce mam jedne, a dzieci dwoje i one w takich chwilach naprawdę czują się lepiej w rękach mamy. Nic na to nie poradzimy). Jak wyciszyłam, ale nie uśpiłam córki, to wzięłam drącego się syna, a mąż wziął córę. Niestety spokój u niego nie trwał długo, ale musiała już wytrzymać, aż uśpię syna. Jak się udało, to na córkę zadziałało położenie ją lekko bokiem na moim brzuchu w pozycji lekko zgiętej. Ja siedziałam na fotelu pochylona trochę do tyłu. Moment i się wyciszyła. 25min później spała.
To zadziałało teraz, ale parę dni temu wcale nie.
Zauważyliśmy też, że są trudniejsze jak byliśmy w odwiedzinach u rodziny. Miały więcej bodźców zewsząd, inne otoczenie, nowi ludzie, nowe dźwięki - wtedy w nocy jest trudno z nimi. Nie robimy takich rzeczy codzienne, ale pocieszam się, że te bodźce są ważne dla ich rozwoju, po prostu nie należy przesadzać z ich częstotliwością. Dlatego dziś siedzimy w domu :-)
Hm. To zależy od dnia. Początkowo leżenie na macie integracyjnej było wystarczające na dość długo. Teraz ćwiczymy na niej mięśnie pleców (kładzenie na brzuszku i zmienianie ułożenia główki), ale dłużej nie poleżą jak wcześniej. Na pewno nie lubią wiszących zabawek. Stresuje je to. Poczekamy jeszcze trochę - może to za wcześnie. Mamy też bujaczek, choć w nim najczęściej usypiają. Na pewno w fazie czuwania staramy się nie trzymać zbyt długo na rękach. Mamy łóżeczka, które możemy ustawić pod kątem, tak aby dziecko było lekko pochylone - nie całkiem poziomo - i przysuwamy do okna - córa to lubi. Puszczamy też różne melodie. Syn woli bardziej ostre klimaty, córa plumkanie fortepianu
ale wcześniej słuchała buddyjskiego mnicha (uwielbiała go! Wyciszała się i usypiała). Natomiast to wszystko nie jest na zawsze. To jest na teraz. Z tygodnia na tydzień widzę, że to co działało wcześniej, nie działa już teraz. Córa np nie ma problemu, aby machać sobie rączkami przez godzinę wydając pojedyncze dźwięki. Ale wcześniej to było nie do pomyślenia. Podejrzewam, że niedługo będzie jej trzeba czegoś innego. Np teraz nie śpi już prawie trzecią godzinę i leży sobie w bujaczku od pół godziny (który już się zatrzymał - nie włączam na nazbyt długo) i patrzy na krzesło z ubraniami i wiszącymi tam słuchawkami (wszystko w odcieniach bieli i czerni). Wcześniej leżała w łóżeczku i gapiła się na rożek w którym śpi, bo jest w kropki. A wcześniej było ćwiczenie plecków na macie.
Co to za łóżeczka?