Piłam je razem z mężem bodajże przez dwa miesiące jakoś chyba listopad/grudzień. Czułam, że coś się dzieje, jajniki były odczuwalne bardziej niż zazwyczaj, miałam też wtedy większe libido. Czasem sobie myślę, że moje jajniki wyglądają teraz tak jak wyglądają właśnie przez te zioła. Piłam tak jak jest to zalecane, ale nie wiem, może zbyt kopowiate łyżeczki sypałam i przestymulowałam jajniki. Napaliłam się trochę, bo poczytałam dużo opinii, że kobiety przez długi czas nie zachodziły w ciążę, a po ziołach zaszły np. w pierwszym czy drugim cyklu. Wiadomo, tonący brzytwy się chwyta, a ja ogólnie wierzę w lecznicze działanie ziół, więc chciałam spróbować. O ile na usg w grudniu było okej, tak jakoś w lutym czy w marcu było już całkiem sporo pęcherzyków i tak się utrzymują do tej pory. Nie wiem czy to wynika z picia ziół, czy po prostu coś się dzieje (w badaniach poza Hashimoto, IO i estradiolem na dolnej granicy nie wychodzi nic). Także radzę przyjmować zioła z umiarem.