reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Czerwcowe kreski ❤️

reklama
'co ludzie powiedzą' to najbardziej bzdurna i debilma 'zasada'. Moja mama bardzo ją czci. Nie wiem, kto to wymyślił i kto w ogóle uznał, ze to ma funkcjonować w społecznościach.
ehhh, znam temat i również potępiam bo chyba głównie z tego względu moja mama ma problem z moim Starym😵‍💫 bo skoro ja jestem szczęśliwa, ona nie ma prawa nic do niego mieć, a wszyscy go lubią, to chyba tylko przed obcymi ludźmi jakiś niesmak, że jest inny niż by tego otoczenie po mnie oczekiwało 🫠😌
 
Tak wczoraj sobie rozmyślałam.
Macie coś, co wydarzyło się juz dawno, a dalej macie wyrzuty sumienia, ze mogliście inaczej postąpić:
Ja mam 2 takie wystuacje.
1. Jak byłam dzieckiem, to chciałam zobaczyć, czy jak zakopię motyla w piachu na 0,5 sekundy to przeżyje. Nie przeżył. Do tej pory mam wyrzuty sumienia.
2. Szłam ulicą i dzieci sprzedawały lemoniadę. I tak radośnie dziewczynka podbiegła do mnie czy kupię, a ja powiedziałam, ze nie. Nie wiem czemu. Do tej pory mi głupio. Napewno było jej przykro.

Ja mam straszne wyrzuty sumienia odnośnie mojej teściowej. Milion razy mówiliśmy jej, że ma wreszcie pójść do lekarza, bo coraz gorszej wyglądała, bardzo schudła (mieszkała kilkadziesiąt km od nas, nie bywaliśmy tam często, więc z wizyty na wizytę traciła się w oczach). Ogólnie była zniszczona przez życie, alkoholiczka od lat. Pewnego dnia zadzwonił jej partner, że nie wstaje w ogóle z łóżka i traci się z nią kontakt. Oczywiście wezwał pogotowie, ona odmówiła całkowicie leczenia i przyjęcia do szpitala. Mój mąż pojechał do niej, a gdy tam dotarł to już czuła się lepiej, ale nie wyglądała najlepiej. Później przed jego powrotem do domu kazała mu zadzwonić do mnie i dać jej słuchawkę. Ja oczywiście w nerwach powiedziałam jej niezbyt miło co myślę o tym, że nie chce się leczyć i jak to odbija się na moim mężu, bo bardzo to przeżywał. Ona w tym telefonie dziękowała mi, że pojawiłam się w jego życiu i że dbam o niego bardziej niż ona była w stanie. Dopiero następnego dnia, gdy umarła dotarło do mnie, że to było z jej strony pożegnanie. Do tej pory nie daje mi spokoju to, że byłam dla niej wtedy taka niemiła. Nie byłam z nią jakoś emocjonalnie związana, ale bardzo długo płakałam po jej śmierci właśnie przez te wyrzuty sumienia, że nasza ostatnia rozmowa wyglądała w ten sposób.
 
U nas też w rodzinie słyszeliśmy argumenty o dzieciach "dlaczego się spóźniliście, chyba dzieci nie macie, żeby raz przyjechać punktualnie?", "dlaczego musicie dziś wracać? przecież nie macie dzieci". Dla wielu osób to, że para nie ma dzieci = jest na każde zawołanie i może swoje plany podporządkować pod plany tych par z dziećmi.
„Co Ty możesz widzieć o życiu, dzieci nie masz”, „jak się na dzieci to się ma obowiązki, jakie ty masz obowiązki”, „jak urodzisz to Ci te wszystkie zęby polecą i na co było wydawać tyle pieniędzy na aparat”. No to co mogę wiedzieć o życiu - chyba nie muszę komentować, szczególnie przy drugim poronieniu. Obowiązki mam takie same jak wszyscy inni ludzie, prace, dom. Zębów to tez nie będę komentować, to był odzew jak ciotka dowiedziała się, ze zapłaciłam 15tysiecy za leczenie ortodontyczne. A ile razy musiałam tłumaczyć, czy moja mama, ze „M. Ma rodzine”, ale dla nich mąż+żona to nie rodzina. Rodzina to dzieci.
Ja lubię hostowac imprezki, ale tylko takie które sama wcześniej zapowiem z miesięcznym wyprzedzeniem. „Wpadania” na kawę bez zapowiedzi nie toleruje totalnie. Najbardziej mnie wkurza jak jadę do rodziców na wieś, bo nie mogę otworzyć okna balkonowego przed śniadaniem bo jak tylko otworze to już się wprosi na kawę ciotka która mieszka obok. Bo otwarte okno to dla nich zaproszenie…. nawet jeśli byłoby to o 7 rano w sobotę…. Brrrrrr jak dobrze ze mieszkam w mieście, w bloku i jestem prawie anonimowa dla sąsiadów :D
Dobrze, że ta ciotka nie mieszka obok mnie, bo w okresie letnim okno nam otwarte od 21-9 rano. Raczej nie byłoby to zaproszenie na kakao. 😂
Tak wczoraj sobie rozmyślałam.
Macie coś, co wydarzyło się juz dawno, a dalej macie wyrzuty sumienia, ze mogliście inaczej postąpić:
Ja mam 2 takie wystuacje.
1. Jak byłam dzieckiem, to chciałam zobaczyć, czy jak zakopię motyla w piachu na 0,5 sekundy to przeżyje. Nie przeżył. Do tej pory mam wyrzuty sumienia.
2. Szłam ulicą i dzieci sprzedawały lemoniadę. I tak radośnie dziewczynka podbiegła do mnie czy kupię, a ja powiedziałam, ze nie. Nie wiem czemu. Do tej pory mi głupio. Napewno było jej przykro.
Tak, do dzisiaj żal mi mrówek i biedronek które pozostawiłam w słoiku na balkonie i… usmażyły się tam.
Oraz kupiłam starszej Pani drobne zakupy, mleko, chleb, ser. Około 20/30 zł. Bardzo mi dziękowała, płakała, nie było czuć od niej alkoholu. Po czym przechodzień powiedział mi „pójdzie za róg i sprzeda żeby mieć na alkohol”. Poczułam się winna i oszukana jednocześnie. Zresztą ja mam w sobie za dużo emocji jeżeli chodzi o osoby proszące o pieniądze, jedzenie czy, dla mnie najgorsze, Romowie z dziećmi.
 
Ja mam straszne wyrzuty sumienia odnośnie mojej teściowej. Milion razy mówiliśmy jej, że ma wreszcie pójść do lekarza, bo coraz gorszej wyglądała, bardzo schudła (mieszkała kilkadziesiąt km od nas, nie bywaliśmy tam często, więc z wizyty na wizytę traciła się w oczach). Ogólnie była zniszczona przez życie, alkoholiczka od lat. Pewnego dnia zadzwonił jej partner, że nie wstaje w ogóle z łóżka i traci się z nią kontakt. Oczywiście wezwał pogotowie, ona odmówiła całkowicie leczenia i przyjęcia do szpitala. Mój mąż pojechał do niej, a gdy tam dotarł to już czuła się lepiej, ale nie wyglądała najlepiej. Później przed jego powrotem do domu kazała mu zadzwonić do mnie i dać jej słuchawkę. Ja oczywiście w nerwach powiedziałam jej niezbyt miło co myślę o tym, że nie chce się leczyć i jak to odbija się na moim mężu, bo bardzo to przeżywał. Ona w tym telefonie dziękowała mi, że pojawiłam się w jego życiu i że dbam o niego bardziej niż ona była w stanie. Dopiero następnego dnia, gdy umarła dotarło do mnie, że to było z jej strony pożegnanie. Do tej pory nie daje mi spokoju to, że byłam dla niej wtedy taka niemiła. Nie byłam z nią jakoś emocjonalnie związana, ale bardzo długo płakałam po jej śmierci właśnie przez te wyrzuty sumienia, że nasza ostatnia rozmowa wyglądała w ten sposób.
Z tego właśnie względu nigdy nie pozwalam np mężowi wyjść w kłótni ze mną. Bo zawsze mam przed oczami wizję tego, ze coś się dzieje i będę miała w głowie, ze moje ostatnie słowa do mojego meżą to by były "jak Ty mnie wkuriwasz"...
 
reklama
Do góry