Ja mam straszne wyrzuty sumienia odnośnie mojej teściowej. Milion razy mówiliśmy jej, że ma wreszcie pójść do lekarza, bo coraz gorszej wyglądała, bardzo schudła (mieszkała kilkadziesiąt km od nas, nie bywaliśmy tam często, więc z wizyty na wizytę traciła się w oczach). Ogólnie była zniszczona przez życie, alkoholiczka od lat. Pewnego dnia zadzwonił jej partner, że nie wstaje w ogóle z łóżka i traci się z nią kontakt. Oczywiście wezwał pogotowie, ona odmówiła całkowicie leczenia i przyjęcia do szpitala. Mój mąż pojechał do niej, a gdy tam dotarł to już czuła się lepiej, ale nie wyglądała najlepiej. Później przed jego powrotem do domu kazała mu zadzwonić do mnie i dać jej słuchawkę. Ja oczywiście w nerwach powiedziałam jej niezbyt miło co myślę o tym, że nie chce się leczyć i jak to odbija się na moim mężu, bo bardzo to przeżywał. Ona w tym telefonie dziękowała mi, że pojawiłam się w jego życiu i że dbam o niego bardziej niż ona była w stanie. Dopiero następnego dnia, gdy umarła dotarło do mnie, że to było z jej strony pożegnanie. Do tej pory nie daje mi spokoju to, że byłam dla niej wtedy taka niemiła. Nie byłam z nią jakoś emocjonalnie związana, ale bardzo długo płakałam po jej śmierci właśnie przez te wyrzuty sumienia, że nasza ostatnia rozmowa wyglądała w ten sposób.