Witam
Chcciałam się podzielic moją historiią w roku 2008 po długich staraniach zaszłam w ciąże radość wielka 2 kreseczki wizyta u lakarza badania było wspaniale w 6 tygoniu rano ból brzucha plamienie szpital i zabieg
Cieżko mi było ale myślałam może się zdażyc
rok 2009 wrzesien brak miesiączki 2 kreseczki
wizyta leki i leżenie w domu bo ciąża zagrożona od początku ponieważ było wczesniej poronienie. Czułam się dobrze leżałam w domu czas końiec 3 miesiąca czas na usg tak sie cieszyłam z mężem że zobacze maleństwo a tu stwierdzenie że ciąża obumarła i skierowanie na zabieg jestem załamana nie wiem co dalej ....
Już to pisałam na inym forum ale pragnę się dowiedzieć czy któraś z was maiła 2 lub więcej poronień a potem urodziła zdrowe maleństwo???
[*]
[*] dla Twoich Aniołków...
Twoja historia jest bardzo podobna do mojej. Czerwiec 2008 - po pierwszym miesiącu staranek okazuje się, że jestem w ciąży. Ponieważ ciąża to nie choroba staram się żyć normalnie. Tylko, że u mnie normalnie, to znaczy non stop coś robić... 6 tydzień - wizyta u ginekologa - wszystko jest ok, wieczorem zaczynam plamić, ale wyczytuję w necie, że tak się zdarza. Rano zalewa mnie krew, szpital, na szczęście obyło się bez zabiegu... Październik 2008 - dwie kreski - już po ślubne dwie kreski... Radość... Beta, lekarz dzień po zrobieniu testu... Kilka dni później zaczynam delikatnie plamić - znowu lekarz. Dostaję luteinę, potem okazuje się, że na USG niby wszystko ok, ale nie ma serduszka... Serce wali mi jak oszalałe, tydzień wyjęty z życia... Kolejne USG - dzidzia jest, serduszko jest, wszystko jak najbardziej ok. 13 tydzień - dwa dni przed planowanym USG wypatruję plamkę krwi... Jedziemy do szpitala, USG i słowa "przykro mi, ale nie widzę tu dzidziusia".
Dwa poronienia, ale tak jak u Ciebie dwa różne. Po pierwszym czułam się morderczynią... Że to ja zabiłam swoje dziecko, bo studia, bo praktyki, bo praca... Myślałam, ze to moja wina... Druga ciąża całkiem inna - od 4 tyg leżenie, na studiach indywidualny tok, na zajęcia jeździłam raz w tyg na 3 godz i to taksówkami... Ciąża obumarła...
Teraz boję się, strasznie się boję... ale powolutku szykuję się do następnych starań. Porobiłam parę badań, z których wynika jedynie, że za niski poziom progesteronu - no, ale w drugiej ciąży luteina była... Tak więc nie ma chyba skutecznego środka na to, żeby po dwóch, czy więcej poronieniach donosić ciążę... Jedynie WIARA może dać nam siłę i nadzieję... Mi tej WIARY dodało to forum - jeszcze parę miesięcy temu było tu kilka dziewczynek po kilku stratach, które są teraz szczęśliwymi mamami. Mi osobiście nadziei dodały historie Also i Miroslavy, które maja teraz swoje małe cudeńka...
Musimy wierzyć i mieć nadzieję, że się uda