Pamiętam dokładnie co działo się rok temu... Rano poszłam do pracy na 5.30. O 7.30 otwierają laboratorium niedaleko mojej pracy, więc wyszłam na chwilę na badania. Skończyłam pracę o 12.30 i pojechałam na drugą zmianę na inny punkt. Była ładna pogoda, ciepło. Bardzo chciało mi się spać i czułam że coś jest na rzeczy. O 17 nie mogłam już wytrzymać, musiałam wyjść do domu, tak bardzo chciało mi się spać. Zamknęłam sklep, wsiadłam w auto i pojechałam do domu. Po drodze były remonty drogowe i ruch wahadłowy, gdzie na światłach stało się minimum 5minut na jednej zmianie. Wyjełam z nudów telefon i weszłam sprawdzić wyniki. BetaHCG ponad 300. Nie wierzyłam własnym oczom, uśmiechnęłam się, ale strach był ogromny! Wróciłam do domu, nie wiedziałam co powiedzieć mężowi... Postanowiłam nie mówić nic. Następnego dnia jechałam do pracy znowu na 5.30. Gdy wychodziłam mąż jeszcze spal. Wstałam rano, zrobiłam test, wyszla piękna druga kreska. Wzięłam kartkę, napisałam "mam nadzieję że tym razem wszystko będzie dobrze" i położyłam test pod tym napisem. Do teraz pamiętam jak dzwonił do mnie gdy tylko to zobaczył
Tamtego dnia wypadała 5 rocznica śmierci mojego dziadka. Pamiętam jak pojechałam na cmentarz po pracy i tak bardzo go prosiłam żeby moje dziecko ze mną zostało, żeby to marzenie mogło się spełnić.... I udało się! Teraz mój CUD jest obok, wisi na cycu, i jest moim największym szczęściem w życiu!!!
Chciałam Wam powiedzieć żebyście się nigdy nie poddawały!!! Bo mimo że często jest trudno, przychodzą chwile zwątpienia, to nagroda jest ogromna i warto dla niej się poświęcić