Karollcia, zaskoczylas mnie podejsciem Tymka do latania. Male dzieci (w sensie niemowleta) czesto w samolocie placza, zwlaszcza podczas obnizania wysokosci, kiedy "zatykaja" sie uszy i w ogole jest srednio przyjemnie. Tak zauwazylam ile razy byly w samolocie maluszki. Juz troszke wieksze, takie powyzej roku bable, ruszajace sie i zainteresowane otoczeniem, zaczepiajace innych ludzi, bawiace sie jakos, znosza lot lepiej i jesli sie nie nudza, sa super.
Quennie, az tak to moze nie, ale warto wierzyc.
Wczoraj pogadalam sobie znowu z Rajmundem. Bo mi sie chlop zmienia, a ja lubie wiedziec co jest grane. Wzielismy sobie lapka do lozka, cos tam ogladamy, a on jak to ostatnio - tu miznie, tam ciumnie... Jakis taki czuly sie zrobil wybitnie, ale w deliktany sposob. Zawsze jakos mnie tam zaczepial, za reke lapal, po nodze pomizial - u nas taki krotki kontakt fizyczny jest norma, ale moje chlopie ostatnio... No zmienilo mu sie. Sie pytam co sie z nim dzieje. Nie zeby nie bylo fajnie, bo jest, ale jest inaczej. A on mi na to: "Jajko na mnie tak dziala?" O, w morde... Sie go pytam jak on do Jajka - ze sie cieszy to wiem... A on ze nie cieszy sie tak na full, tylko troszke, ze poki co stara sie na zimno podchodzic do tematu i czeka na ten pierwszy scan, zeby sie nie cieszyc na zapas. Wierzy ze jest ok, ale na wszelki wypadek nie pozwala sobie na zbyt wiele emocji. No, prosze - calkiem po mojemu ma!