kłaczek u mnie seks też bezstresowo i nie ma to nic wspólnego z np scenami z Kasi i Tomka gdy oni starali sie o bobaska, u mnie nagonka rano przy mierzeniu i o 15 kiedy testy na owulkę robiłam, czasami dwa - trzy dla upewnienia się bo te złotówkowe taniusie ale cena = jakość czasem wychodziły błędne.
onaxx bardzo ci współczuję tego natręta, wiem że to troszke brutalnie może zabrzmieć, ale wiesz jakie słowa wykrzyczane mu w twarz były by najskuteczniejsze... myslę że wiesz co mam namysli,życzę ci dużo siły na te Świeta i o ile to możliwe dużo spokoju.
Co do Świąt jakies 2 tyg nie chciałam słyszec o Świętach i przyznam się że mam posprzątane po łebkach, teściowa pyta co ci zamówić (pracuje w mięsnym) ja ze tylko białą kiełbase do żurku i jakąś małą szynkę - dostałam mega pakę mięsiwa niby od zajączka
, ciasta nie piekłam, ale wczoraj nakupiłam w cukierni 3 rodzaje.
Wczoraj wstałam rano o 6 i pytanie isć czy nie iśc do Kościoła..., nie umiałam znaleźć koszyczka, se mówię to znak - jeszcze za wcześnie. Potem jakos sie tak plątałam bez sensu jak cien po domu, poszłam o 8 do siorki pożyczyłam koszyczek dostałam w gratisie do niego mini babeczkę ... no nic no to idę, ale jakoś nie umiałam wyjść z domu. Chciałam iść rano gdy będzie najmniej ludzi i gdzie beda same staruszki. W efekcie skończyło sie na tym że ubrałam sie w 5 minut i poleciałam jak oparzina na 10-tą. Wchodze a tam tabuny dzieciaków, pełno babeczek z wózkami, kobiet w ciąży, dzieciaczki noszone na rączkach....weszłam zrobiło mi sie słabo usiadłam w pierwszej ławce z brzegu, poryczałam się, spusciłam głowę i udając ze sie modlę próbowałam sie jakoś pozbierać, ale jak się pozbierałam i wzrokiem zabłądziłam z ołtarza w tłum... znów było to samo, chciałam z tamtąd uciec, ale sobie myślę widac tak musi byc terapia wstrząsowa na własne życzenie... Odczekałam aż dzieciaki wyjda, podeszłam do krzyża i do grobu, przemyslałam i stwierdziałm że pójde do spowiedzi... Przeszłam sie wzdłuż kościoła wypatrzyłam ksiedza który udzielał nam ślubu stanełam w długaśnej kolejce, zaciskając zęby i ukradkiem wycierając łzy... 3 osoby przedemną, nagle podchodzi proboszcz i robia "zmiane warty" uciekłam z tej kolejki, bo nie chciałam sie u niego spowiadać (to jest ksiądz który udaje świetego - ma dwoje dzieci na boku po jedbyn z inna kobietą i wogóle gdybym o tym nie wiedziała - super ksiądz ale ja do niego nie mam wogóle szacunku jako dla osoby psełdoduchownej i jako dla człowieka - dla mnie to doskonały aktorzyna i tyle a nie ksiądz). No ale uciekłam z kolejki i chciałam uciec z kościoła, ludzie patrzeli na mnie jak na wariatkę... no a jak zdecydowałam sie jednak wyspowiadać i stanełam "od nowa w kolejce" to dopiero czułam sie jak psychol.
Spowiedż była dziwna, opowiedziałam wszystko po krótce, ksiądz sie mnie zapytała "czy stosowałam kiedys antykoncepcję" nie wiem co chiał tym osiągnać gdybym powiedziała ze tak... że to kara za to czy co?... Na poczatku byłam troche na niego wkurzona po tym pytaniu, ale potem jak mi powiedział ze mam sie tego nie wstydzic że czuję czy czułam żal do Boga bo to ludzkie uczucie i nawet jemu jest przykro gdy Bóg zabiera tak małe istotki do siebie, ale my nie jesteśmy w stanie ogarnąć tego naszymi umysłami. I skoro dzieciaczki które odchodzą w większości przypadków maja wady rozwojowe, genetyczne itp to Bóg zabiera je tam gdzie nie ma cierpienia, a takim rodzicom jak my przybywa mały orędownik w niebie. O przerwaniu ciąży mówił podobnie, że tak naprawdę to nie była moja decyzja i mam nie robić sobie wyrzutów, czasem Bóg kieruje naszymi czynami bo wie co dla nas i dla dzieciątka jest najlepsze i tam przytaczał mi cytaty z biblii o tym jak ojciec jest gotowy zabic syna z polecenia Boga i jak taka sytuacja wyglądała by w dzisiejszych czasach. Powiedział mi również że czas jest w takim wypadku niewymierny, niekiedy kobiety wracaja do życia po miesiącu, niekiedy po latach i wiele z nich czuje żal i strach przed decyzjami Bożymi, ale mam pamietac o tym że z Bogiem bedzie mi łatwiej przez to przebrnąć, może być tak że bedę upadać ale w modlitwie bedzie mi łatwiej wstać (cokolwiek miał na mysli) No i jeszcze moje wizyty w milczeniu w pustym kościele, że to tez jest modlitwa choc za nic go wtedy nie przepraszałam o nic nie błagałam itp przychodziłam do niego sie wypłakać i że milczenie czasem jest ważniejsze od słów.
Znowu naskrobałam tu epopeję sorki, ale może komuś ta moja spowiedź ze spowiedzi pomoże...
Wielkanocną radość ślę dla Ciebie dziś,
którą śpiewa każdy ptak, kwiat i liść,
którą wiosna niesie dla każdego z nas
Z cudem Zmartwychwstania w ten niezwykły czas.
Wielkanocne szczęście ślę w piosence Ci,
niechaj rozpromieni Twoje troski i łzy,
niechaj w Twoje serce Wielkanocna pieśń,
wniesie wielką radość i nadziei treść.
Wielkanocne Święta niechaj w domu Twym
rozgoszczą się Zmartwychwstania blaskiem i spokojem,
niech się wszystkie serca miłością podzielą
Wielkanocną pieśnią , cudem i nadzieją.
Spokojnych, Pięknych i Radosnych
Świąt Wielkanocnych
onaxx bardzo ci współczuję tego natręta, wiem że to troszke brutalnie może zabrzmieć, ale wiesz jakie słowa wykrzyczane mu w twarz były by najskuteczniejsze... myslę że wiesz co mam namysli,życzę ci dużo siły na te Świeta i o ile to możliwe dużo spokoju.
Co do Świąt jakies 2 tyg nie chciałam słyszec o Świętach i przyznam się że mam posprzątane po łebkach, teściowa pyta co ci zamówić (pracuje w mięsnym) ja ze tylko białą kiełbase do żurku i jakąś małą szynkę - dostałam mega pakę mięsiwa niby od zajączka
Wczoraj wstałam rano o 6 i pytanie isć czy nie iśc do Kościoła..., nie umiałam znaleźć koszyczka, se mówię to znak - jeszcze za wcześnie. Potem jakos sie tak plątałam bez sensu jak cien po domu, poszłam o 8 do siorki pożyczyłam koszyczek dostałam w gratisie do niego mini babeczkę ... no nic no to idę, ale jakoś nie umiałam wyjść z domu. Chciałam iść rano gdy będzie najmniej ludzi i gdzie beda same staruszki. W efekcie skończyło sie na tym że ubrałam sie w 5 minut i poleciałam jak oparzina na 10-tą. Wchodze a tam tabuny dzieciaków, pełno babeczek z wózkami, kobiet w ciąży, dzieciaczki noszone na rączkach....weszłam zrobiło mi sie słabo usiadłam w pierwszej ławce z brzegu, poryczałam się, spusciłam głowę i udając ze sie modlę próbowałam sie jakoś pozbierać, ale jak się pozbierałam i wzrokiem zabłądziłam z ołtarza w tłum... znów było to samo, chciałam z tamtąd uciec, ale sobie myślę widac tak musi byc terapia wstrząsowa na własne życzenie... Odczekałam aż dzieciaki wyjda, podeszłam do krzyża i do grobu, przemyslałam i stwierdziałm że pójde do spowiedzi... Przeszłam sie wzdłuż kościoła wypatrzyłam ksiedza który udzielał nam ślubu stanełam w długaśnej kolejce, zaciskając zęby i ukradkiem wycierając łzy... 3 osoby przedemną, nagle podchodzi proboszcz i robia "zmiane warty" uciekłam z tej kolejki, bo nie chciałam sie u niego spowiadać (to jest ksiądz który udaje świetego - ma dwoje dzieci na boku po jedbyn z inna kobietą i wogóle gdybym o tym nie wiedziała - super ksiądz ale ja do niego nie mam wogóle szacunku jako dla osoby psełdoduchownej i jako dla człowieka - dla mnie to doskonały aktorzyna i tyle a nie ksiądz). No ale uciekłam z kolejki i chciałam uciec z kościoła, ludzie patrzeli na mnie jak na wariatkę... no a jak zdecydowałam sie jednak wyspowiadać i stanełam "od nowa w kolejce" to dopiero czułam sie jak psychol.
Spowiedż była dziwna, opowiedziałam wszystko po krótce, ksiądz sie mnie zapytała "czy stosowałam kiedys antykoncepcję" nie wiem co chiał tym osiągnać gdybym powiedziała ze tak... że to kara za to czy co?... Na poczatku byłam troche na niego wkurzona po tym pytaniu, ale potem jak mi powiedział ze mam sie tego nie wstydzic że czuję czy czułam żal do Boga bo to ludzkie uczucie i nawet jemu jest przykro gdy Bóg zabiera tak małe istotki do siebie, ale my nie jesteśmy w stanie ogarnąć tego naszymi umysłami. I skoro dzieciaczki które odchodzą w większości przypadków maja wady rozwojowe, genetyczne itp to Bóg zabiera je tam gdzie nie ma cierpienia, a takim rodzicom jak my przybywa mały orędownik w niebie. O przerwaniu ciąży mówił podobnie, że tak naprawdę to nie była moja decyzja i mam nie robić sobie wyrzutów, czasem Bóg kieruje naszymi czynami bo wie co dla nas i dla dzieciątka jest najlepsze i tam przytaczał mi cytaty z biblii o tym jak ojciec jest gotowy zabic syna z polecenia Boga i jak taka sytuacja wyglądała by w dzisiejszych czasach. Powiedział mi również że czas jest w takim wypadku niewymierny, niekiedy kobiety wracaja do życia po miesiącu, niekiedy po latach i wiele z nich czuje żal i strach przed decyzjami Bożymi, ale mam pamietac o tym że z Bogiem bedzie mi łatwiej przez to przebrnąć, może być tak że bedę upadać ale w modlitwie bedzie mi łatwiej wstać (cokolwiek miał na mysli) No i jeszcze moje wizyty w milczeniu w pustym kościele, że to tez jest modlitwa choc za nic go wtedy nie przepraszałam o nic nie błagałam itp przychodziłam do niego sie wypłakać i że milczenie czasem jest ważniejsze od słów.
Znowu naskrobałam tu epopeję sorki, ale może komuś ta moja spowiedź ze spowiedzi pomoże...
Wielkanocną radość ślę dla Ciebie dziś,
którą śpiewa każdy ptak, kwiat i liść,
którą wiosna niesie dla każdego z nas
Z cudem Zmartwychwstania w ten niezwykły czas.
Wielkanocne szczęście ślę w piosence Ci,
niechaj rozpromieni Twoje troski i łzy,
niechaj w Twoje serce Wielkanocna pieśń,
wniesie wielką radość i nadziei treść.
Wielkanocne Święta niechaj w domu Twym
rozgoszczą się Zmartwychwstania blaskiem i spokojem,
niech się wszystkie serca miłością podzielą
Wielkanocną pieśnią , cudem i nadzieją.
Spokojnych, Pięknych i Radosnych
Świąt Wielkanocnych
Ostatnia edycja: