reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

List od prof. Majewskiej

Temat Czarne interesy i polityka szczepień

Szanowni Państwo,

Na całym świecie toczy się obecnie ostra walka między rodzicami
okaleczonych lub zabitych przez szczepionki dzieci i szczepionkowym
biznesem, który wobec wzrostu świadomości społecznej nt. toksycznych
szczepień stoi przed perspektywą utraty wielo-miliardowych zysków z
handlu szczepionkami. Częścią tej walki są ataki szczepionkowego
establishmentu na naukowców i lekarzy, którzy maja odwagę badać i
podważać bezpieczeństwo szczepionek. Globalne ataki na dra A.
Wakefielda, pioniera tego rodzaju badań, toczą się nadal, choć już
został on profesjonalnie zniszczony przez koncerny farmaceutyczne,
posługujące się dziennikarzami jako płatnymi zabójcami.

W UK takim wynajętym rewolwerowcem-dziennikarzem jest Brian Deer
(opłacany przez przemysł farmaceutyczny), który zaatakował dra
Wakefielda wyssanymi z palca, bezpodstawnymi oskarżeniami. Zostały one
opublikowane przez niegdyś prestiżowe pisma medyczne, British Medical
Journal (BMJ) i Lancet -- dziś całkowicie skompromitowane jako pełne
korupcji i konfliktu interesów.

Powoli ujawniane są kulisy tych ataków. Okazało się, że głównym
zleceniodawcą ataków na dra Wakefielda była firma Merck (poniżej
podana jej lista pediatrycznych szczepionek). Merck w ogromnym
procencie finansuje pismo BMJ i organizuje na jego łamach programowe
tzw. szkolenia lekarzy nt. szczepionek i leków, które są naprawdę
tylko reklamową propagandą. Merck jest de facto właścicielem tych
niegdyś niezależnych pism, które są dziś tylko korporacyjnymi pismami
reklamowymi.

Lekarze na ogół o tym nie wiedzą, bo pisma te ukrywają swoje konflikty
interesów i finansowe powiązania w producentami leków i szczepionek.
To wszystko znaczy, ze nauki medyczne zostały dziś tak bardzo
skorumpowane, że absolutnie nie można wierzyć niczemu, co jest
publikowane w tych i podobnych tzw. prestiżowych medycznych pismach
naukowych. Udowodniono, że ponad 80% publikacji naukowych
sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne, jest zafałszowanych.
(British Medical Journal Fails to Acknowledge its Own Commercial Conflicts - AGE OF AUTISM),
(Alliance for Human Research Protection - BMJ & Lancet Wedded to Merck CME Partnership)

Do haniebnych ataków na dra Wakefielda (uważanego przez ogromną
większość rodziców za bohatera i obrońcę dzieci) dołączyli
dziennikarze z popularnych mediów, takich jak CNN. Z przykrością
stwierdzam, że dołączyły do nich także polskie media, np. GW czy
Medycyna Praktyczna. Zadziwia hucpa Medycyny Praktycznej, która pisze
'Artykuł Wakefielda wiążący szczepionkę MMR z autyzmem był oszustwem',
cytując skorumpowanych do cna autorów z BMJ (którzy pod presją
przyznali się do korupcji i konfliktu interesów). Ale widać w biznesie
farmaceutycznym wszelkie chwyty przeciw tym, którzy zagrażają jego
zyskom, są dozwolone (http://www.mp.pl/artykuly/?aid=57993). Jak
wcześniej pisałam, producenci i handlarze toksycznych szczepionek oraz
ich rządowi i profesjonalni lobby ci sponsorują badania, których cel
jest z góry jasno wyznaczony -- maja one kategorycznie zaprzeczyć
związkom autyzmu i innych chorób neurologicznych i immunologicznych ze
szczepieniami. Takie badania-fałszywki są potem publikowane w
korporacyjnych pseudonaukowych pismach (takich jak BMJ czy Lancet) i
nagłaśniane przez media jako rzekome dowody bezpieczeństwa
szczepionek.

Tymczasem prawda naukowa o szczepieniach, która powoli jest odkrywana
przez niezależnych badaczy i ujawniana, dowodzi, że choroby ze
spektrum autyzmu są skutkiem poważnych poszczepiennych uszkodzeń mózgu
u niemowląt i małych dzieci. Najczęściej widoczne są one już wkrótce
po szczepieniach w postaci ostrego zapalenia mózgu (encephalitis),
którego wczesnymi objawami mogą być: m.in. przeraźliwy krzyk mózgowy,
obrzęki, drgawki, epizody hipotoniczno-hiporeaktywne etc. Wiele
składników szczepionek może być odpowiedzialnych za te reakcje, m.
in. rtęć (thimerosal), aluminium i inne adjuwanty, detergenty, a także
zawarte w szczepionkach bakteryjne neurotoksyny (DTP), żywe wirusy i
ich kombinacje (MMR, OPV), obce białka i inne szkodliwe dodatki, które
przedostają się do mózgu. Niektóre dzieci umierają w wyniku powikłań
poszczepiennych i to się nazywa tajemniczą śmiercią łóżeczkową (SIDS).

Nie należy oczekiwać, że producenci i handlarze szczepionek
kiedykolwiek publicznie przyznają, że to masowe szczepienia coraz
większą ilością toksycznych szczepionek są odpowiedzialne za epidemie
chorób neurologicznych i immunologicznych u dzieci i za okaleczenie
już dwóch generacji. Oni zawsze będą bronić swych ogromnych zysków i
będą temu zaprzeczać, jak długo systemy polityczno-społeczne będą im
na to pozwalać i będą ich chronić (tak jak jest obecnie). Rodzice i
lekarze muszą mieć tego świadomość i powinni solidarnie bronić swoje
dzieci oraz pacjentów przed szczepionkowym okaleczeniem.

Szczepionki Mercka dla dzieci

AFLURIA(R) (Influenza Virus Vaccine)
COMVAX(R) [Haemophilus b Conjugate (Meningococcal Protein Conjugate) and
Hepatitis B (Recombinant) Vaccine]
GARDASIL(R) [Human Papillomavirus Quadrivalent (Types 6, 11, 16, and 18)
Vaccine, Recombinant]
M-M-R(R)II (Measles, Mumps, and Rubella Virus Vaccine Live)
PedvaxHIB(R) [Haemophilus b Conjugate Vaccine (Meningococcal Protein Conjugate)]
PNEUMOVAX(R)23 (Pneumococcal Vaccine Polyvalent)
ProQuad(R) (Measles, Mumps, Rubella, and Varicella Virus Vaccine Live)
RECOMBIVAX HB(R) [Hepatitis B Vaccine (Recombinant)]
RotaTeq(R) (Rotavirus Vaccine, Live, Oral, Pentavalent)
Tetanus and Diphtheria Toxoids Adsorbed
VAQTA(R) (Hepatitis A Vaccine, Inactivated)
VARIVAX(R) (Varicella Virus Vaccine Live)
ZOSTAVAX(R) (Zoster Vaccine Live)

Pozdrawiam
DM
 
reklama
Witam dziewczynki.
Oj dawno tu nie zaglądałam
Wybaczcie ,ale nie nadrobię.
Za dużo tego :-D:-D:-D
W sobotę zaliczyłam ustną maturę z polskiego i na razie lekki odpoczynek :rofl2::rofl2::rofl2:
Agnesss gratuluję zaciążenia.
Nie martw się ja z Kubulcem też krwawiłam ,a sama wiesz jaki chłop z niego . :-D:-D:-D
Pozdrów Rafała ode mnie i mu pogratuluj.:tak::rofl2::rofl2:

Kochane napiszcie mi w skrócie co się działo przez te dni co mnie nie było :-p:-p:-p
pozdrawiam
 
Dzięki i Rafałowi przekażę ;-)
Co do krwawienia, jak się okazało że z ciążą jest ok to się trochę uspokoiłam, poza tym nowy szpital jaki nam otworzyli w Piasecznie godny polecenia, opieka super, pielęgniarka mnie głaskała po głowie żebym się nie denerwowała, wszystko nowe i świeże, żadnych zbędnych formalności tylko od razu badanie, usg i konsultacja więc byłam pod ogromnym wrażeniem.
Dzisiaj za to dla odmiany leże sobie przy kibelku bo inaczej nie da rady, a biegać do niego co 5 minut mi się nie opłaca :-)
Pozdrawiam Was wszystkie bez wyjątku.

karollcia33, nie martw się zabardzo, myśl o maluszku, facetami nie ma się co teraz przejmować. Mnie też nieraz Rafał tak wkurzy że mam ochote mu przywalić normalnie, ale szybko mi mija i się staram zabardzo nie denerwować. Trzymaj się dzielnie ;-)
 
witam!

Agnesss, Andrzelika gratuluje zafasolkowania :-) mam nadzieję, ze u Was będzie wszystko dobrze. ja do dnia dzisiejszego jestem na luteinie (dowcipnej-moja gin uważa, ze taki sam skutek co dupek a tańsze o niebo). w czwartek mam wizytę i zobaczymy czy ją odstawi. w czwartek też mam usg połówkowe, już się odczekać nie mogę.

póki co przesyłam ~~~~~~~~~~~~~~~~
bo nie wiem na 100% kto tam mieszka. pozdrawiam serdecznie
 
Agnesss , Andzelika - gratulacje , a teraz dbać o siebie babki i nie stresować się
Karollcia , Młodam - te wasze suwaczki nieżle pędzą , cieszę się że u Was dobrze z dzidziami
As 76 . a gdzie ty byłas jak cie nie było co? my tu tesknimy
Lilijanna , masz rację , u mnie obie w jednej szkole to może dlatego takie odwazne . chciałam Wam wstawić moje foto , ale głąb ze mnie i coś mi to nie idzie.Nie umiem sobie poradzić z pomniejszeniem zdjęcia.Może T mi pomoze jak wróci.
Zjola , normalnie myślałam że masz krótkie włosy , ale sssssszczupła to ty jesteś!! Podejrzałam na oskoczni:)
Kłaczku pozdrawiam ulubioną kociarnie w UK

U nas ok , troche stresu jest bo T zmienia prace od przyszłego tygodnia - i mnie się to też udziela. Ale mam nadzieje że bedzie zadowolony. Byłam dzisiaj z dziewczynami u dentysty - muszę przyznać że dzielne były obie , chociaz małej łzy jak grochy leciały ale tylko ze strachu , a nie z bólu.
A czekoladowe jajka /cukierki wielkanocne które sprzedaje/to mi się juz po nocy śnią , tyle tej roboty przed świątami. Byle do świąt.... Pozdrawiam i buziaki przesyłam.
 
Ostatnia edycja:
Witam dziewczynki jestem po wizycie wszystko oki dzidzia rosnie serduszko bije dziekuje z trzymanie kciukow:-)az mi ulzylo dzis na tym usg:-):-)
 
Hej Dziewczyny!

Ja znów opuścilam kilka dni i teraz ciężko nadrobić :szok:. Po wypadku 2 dni poleniuchowałam w domu, a od piatku znów sporo pracy - powrót na ziemię :-(. Wczoraj była uroczystość z okazji pierwszej rocznicy śmierci mojego Taty i cały dzien byliśmy poza domem i spotykaliśmy się z rodziną... Było bardzo sympatycznie mimo iż okoliczność przykra... Ale trzeba iść dalej... Moja mama już się jakby oswoiła ze stratą, jeśli tak to można nazwać, gorzej z babcią, mamą taty... Wciąż płacze i rozpamiętuje... Wiadomo, straciła syna, ale to już rok czasu. Ma przecież jeszcze córkę i wnuki i prawnuki,ale mam wrażenie, że woli żyć przeszłością... Babcia ma prawie 90 lat i ciężko jej coś wytłumaczyć, a próby pomocy są bezskuteczne :-(

Dobrze, że wiosna juz jest. Napawa to szczyptą optymizmu i doczekać się nie mogę jak będzie cieplej i będzie można brzuchal na słońce wystawić :-D
 
Witam kobitki:)

Zrobiłam dziś test i nie mogę uwierzyć, bo wyszedł pozytywny, mam wrażenie, że to tylko moje złudzenie te II kreski. Jako ekspertki potwierdźcie proszę, czy też widzicie II? Ledwie 5ty tydzień się zaczął, jeszcze daleko do końca, więc nie nakręcam się zbytnio, ale nie da się nie nakręcać w ogóle...Jutro idę zrobić betę, wierzyć muszę, że tym razem się uda! W tym roku będę mieć najcudowniejsze urodziny w życiu (co prawda, będę "świętować" w sobotę i wtedy też miałam test zrobić, ale nie wytrzymałam:)
Nie odpiszę wszystkim, ale jak zawsze wszystkie Was mocno ściskam i pozdrawiam a dla Aniołeczków zapalam (*).
 

Załączniki

  • test.jpg
    test.jpg
    6,7 KB · Wyświetleń: 72
reklama
Jestem na tym forum od poczatku 2010, na Lipcowkach i dlugo zastanawialam sie czy tu napisac ale w koncu sie zdecydowalam. Nie znam zadnej z Was ale tym co stracily ukochane dzieci ogromnie wspolczuje a tym, ktore po tym wydarzeniu ujrzaly dwie kreski na tescie gratuluje.
Ja sama jestem mama upragnionej coreczki, ktora ma 8,5 miesiaca ale to byla moja druga ciaza a jedyna ktora zakonczyla sie porodem. Opowiem Wam moja historie ku przestrodze dla lekarzy partaczy a trzymania sie sprawdzonego ginekologa i nie tracenia nadziei.
Wyszlam za maz w 2007 r, w listopadzie 2008 dowiedzialam sie ze jestem w ciazy, zrobilam sobie test ciazowy na ktorym widnialy dwie kreski. Udalam sie do prywatnego gabinetu w celu potwierdzenia ciazy, lekarka potwierdzila moj stan, mowila ze wszystkie pomiary sa prawidlowe jak na 5 tc i kazala przyjsc za 2 tyg na kontrole i mozliwe, ze uslyszenie bicia serduszka mojego Malenstwa, M juz wymyslil imie bedac przekonanym ze to chlopiec. Czulam sie dobrze, z radoscia szlam do Pani gin na kolejna wizyte. Uslyszalam ze lekarka nie wyczuwa jeszcze tetna ale nie ma powodow do zmartwien bo byc moze uslysze serduszko troche pozniej. Pomimo tego nie dostalam zadnych lekarstw podtrzymujacych czy cokolwiek, bralam jedynie kwas foliowy. Nie minely dwa dni, zaczelam krwawic, pojechalam do najblizszego szpitala z bolacym brzuchem z nerwow, trafilam na fotel i uslyszalam "wie Pani ze to sa blizniaki?", ze co prosze? Nie moglam uwierzyc, jak prywatny gin tego nie zauwazyl? Po chwili lekarz spokojnie ale zrozumiale wytlumaczyl mi, ze sa to bliznieta ale z innych poczec, jedno bylo usadowione w macicy a drugie zaraz z brzegu jajowodu (u wejscia do macicy) - lekarz powiedzial, ze co prawda tetna nie ma ale sa dwa wyjscia : jesli drugi zarodek dotrze do macicy, beda sie rozwijac prawidlowo, jesli zostanie tam gdzie jest, mozliwe ze organizm samoistnie usuwajacy "zly zarodek" pociagnie za soba tego pierwszego. Bylam przerazona ale wdzieczna za dlugie, wyczerpujace ale konkretne wytlumaczenie. Dostalam Duphaston i zakaz przemeczania sie (lekarzowi powiedzialam ze wyjezdzam z trojmiasta i otrzymalam od niego skierowanie do szpitala w razie gdyby cos zlego zaczelo sie dziac).
Na swieta pojechalismy w nasze strony, do rodziny. Nie mowilismy jeszcze nikomu oprocz rodzicow. Bralam tabletki i oszczedzalam jak tylko moglam. Dzien przed sylwestrem, dokladnie kolo 5 rano zaczelam krwawic i bardzo bolal mnie brzuch. Obudzilam M, poszlismy do najbliszego centrum pogotowia ze skierowaniem, zwijalam sie z bolu ale ratownicy powiedzieli ze nie zawioza mnie do szpitala, bo skoro przyszlam do nich to nie jestem na tyle niesprawna zeby sobie jechac samochodem.. Moj tata myslalam ze rozniesie tego goscia ale przeciez nie mogl mu kazac jechac, bole juz mialam takie, ze wbijalam sie paznokciami w dlon M. Tata zawiozl mnie do szpitala. Przyjeli mnie kolo godz 7, pomimo okropnych boli, krwawienia nie dali mi kompletnie nic na znieczulenie, Lekarze zbadali i jak pytalam o dzieci, slyszalam "musimy diagnozowac", zaprowadzono mnie do okropnie zaniedbanej sali, gdzie lozko ledwo co sie trzymalo pod moim ciezarem. Zostalam pozostawiona sama sobie, z bolami, krwawieniem (akurat na to dostalam zwykla wate!!! nawet nie ligninie!!!), tak jak pielegniarka mnie zostawila rano to oprocz sniadania, obiadu, kolacji i w miedzyczasie dwoch obchodow na ktorych slyszalam "musimy diagnozowac" nie bylo u mnie nikogo z personelu. Wilam sie z bolu prawie do wieczora, kolo 18 bole przeszly, ale nadal krwawilam. Przed 20 poszlam do lazienki, pomiedzy wata znalazlam mala zakrwawiona kuleczke z takim jakby sznureczkiem, wzielam to do reki, drazalam, nie chcialam dopuscic mysli ze trzymam w rece swoje Malenstwo!! Plakalam prawie cala noc..
Nastepnego dnia wzieto mnie rano (kolo 9) na super wypasione USG do specjalisty. I co? "Macica zostala oczyszczona, widze pozostalosci po poronieniu. Dodatkowo ma Pani dwurożną macicę z całkowitą przegroda i nie bedzie Pani mogla miec dzieci. Istnieje mozliwosc operacji, nie refundowanej przez NFZ, ktora wykonujemy w naszym szpitalu, jesli chcialaby sie Pani zdecydowac" po tych slowach nie slyszalam i nie widzialam juz nic. Oslupialam... Poszlam z powrotem do swojej sali trzesac sie jak galareta. Po powrocie zauwazylam ze mam sasiadke w pokoju z takimi samymi objawami jak moje. Kobieta byla po 35 roku zycia a to byla jej 5 ciaza... Nie miala dzieci. Maz nie odstepowal jej na krok, glaskal po policzku gdy ta krzyczala z bolu. Po 10 min przyszla pielegniarka i powiedziala ze bede miala zabieg o 12. Szkoda mi sie zrobilo tej kobiety wiec poszlam z wata pomiedzy nogami do pielegniarek zeby cos jej podaly bo ona strasznie sie meczy fizycznie plus do tego psychicznie bo szykowala sie kolejna strata Malenstwa.. Co uslyszalam? "Ta Pani musi sama poronic" - normalnie jak uderzenie piorunem, nogi sie pode mna ugiely i wtedy zrozumialam ze ze mna zrobili to samo!!! Chcialam zbesztac ta babe ale nie mialam sily...
O 12 poszlam do zabiegowego a tam... z 15 osob, ukladajacych sobie plany na sylwestra i smiejacych sie z mojego nazwiska. Usiadlam zawstydzona na fotel, podszedl jakis lekarz, zaczal mnie badac, bardzo bolesnie, ucinajac sobie pogawedke z pielegniarka i nie patrzac nawet na mnie. Gdy powiedzialam trzeci raz, zeby przestal bo to boli, wyjal z wielka laska lape i powiedzial do pielegniarki "dajcie delikatnej glupiego jasia".... Jak przez mgle pamietam jak rzucali mnie na lozko... Obudzilam sie chwile po 1, cala zakrwawiona i lezaca jakos nienaturalnie na lozku. Sasiadki nie bylo.. Przyjechali moi rodzice a ja o 15 mialam juz swoj wypis w reku... Wracalam witac nowy rok bez moich Malenstw...
Po 4 tyg, rodzice odebrali mi wyniki z badania resztek lyzeczkowania i kazali mi isc z tym na kontrole. Nie poszlam, balam sie lekarzy.. Zreszta po co mialam pojsc skoro i tak nie moge miec dzieci?
Wielkim zaskoczeniem byly dwie kreski na tescie w padzierniku 2009. Bylam przeszczesliwa ale chwile potem zamarlam.. Przeciez ja nie donosze zadnej ciazy.. Za chwile skonczy sie tak jak rok temu. Gdy chodzilam siusiu czekalam tylko na krew na papierze.. W koncu M kazal mi isc do ginekologa. Poszlam do przychodni przy mojej uczelni. Weszlam do gina, pokazalam mu test, zakurzone wyniki z tamtego szpitala i rozbeczalam sie jak male dziecko. On mnie uspokoil, zaprosil na fotel, potem na USG - uslyszalam bicie serduszka mojego Malenstwa!! 8 tydzien. Bylam najszczesliwsza na swiecie. Lekarz zlecil odpowiednie badania jak mocz, morfologie, kazal brac kwas foliowy i Duphaston (jakie bylo moje zaskoczenie gdy na recepcie widnial ten sam podpis, ktory wypisywal mi ten sam lek rok temu w szpitalu!! - wiedzialam ze trafilam na dobrego lekarza, choc skapnelam sie dopiero po wyjsciu z przychodni) Z wizyty na wizyte brzuszek i moje Malenstwo roslo. Duphaston bralam do 3 miesiaca. Jak sie cos zle dzialo moj lekarz zawsze umial zaradzic, przez cala ciaze mialam infekcje grzybicze i caly czas bylam na antybiotykach, na przedwczesne skurcze dostalam Fenoterol, badania mialam robione przy kazdej wizycie, tak samo jak USG, wszystko mialam zawsze wyjasnione jasno i dokladnie. Porod odbieral ten sam lekarz, trzymajac mnie za reke. Pod koniec ciazy stwierdzono u mnie gestoze, gdyby nie on nie wiem kiedy i w jakim stanie moja corcia by sie urodzila (mialam juz zielono-brazowe wody choc wywolano mi porod jedynie 6 dni po terminie). Ten lekarz na moj porod zwolal jeszcze jednego poloznika, dwie polozne, pielegniarke i pediatre, przebijal mi pecherz plodowy, oraz wymanerwowal brzuchem lozysko (ktorego sama nie rodzilam). Dzieki niemu mam zdrowa coreczke!! Ufam temu lekarzowi jak nikomu innemu. Chetnie chodzilabym do niego leczyc grype ;) Aaaa zapomnialam o najwazniejszym, ten lekarz potwierdzil moja dwuroznosc macicy ale nie przegrody i jak widac nie przeszkodzilo to mojej coreczce urodzic sie z waga 3800 g i 59 cm ;D
Takze dziewczyny nie ma rzeczy niemozliwych, jesli sie trafi na lekarza z powolaniem to juz w ogole jak wygrana w totka!! Pomimo tego co przeszlam i uslyszalam jestem szczesliwa i spelniona mama!!
Trzymam za kazda Kobietke kciuki i za ich Malenstwa!!! 3majcie sie Kochane i nie poddawajcie sie!!

P.S. Ten szpital o ktorym pisalam juz nie istnieje, znajdowal sie w Grudziadzu, teraz jest nowy na ul. Gen. Sikorskiego ale jesli personel przeszedl ze starego to nie polecam!! A rodzilam w Szpitalu Morskim w Gdyni - gdzie pracowal moj lekarz prowadzacy.

Dziewczyny naprawde nie traccie nadziei!!!
 
Ostatnia edycja:
Do góry