Że dupsko rośnie, isza, to jakby norma - od tego są święta. Że puszczają nam nerwy to też norma. A jednak czepiać się będę że to czas nadziei, że możemy w tych dniach odnaleźć spokój i wewnętrzną równowagę.
Agamati, u mnie też miało by inaczej. Już pisałam - miałam właśnie "nie znać dnia ani godziny", siedzieć na torbie i czekać na skurcze. Jestem znów na początku drogi bo ktoś sobie zagrał w Chińczyka? Czemu nami? Tak, to JEST niesprawiedliwe, ale nie mamy na to wpływu. Pozostaje się pogodzić. Wiesz co? Też się bałam momentu z opłatkiem, ale... Po prostu przytuliliśmy się, nie trzeba było dużo słów - zrobiło się ciepło, blisko...
Miałam wczoraj awarię na finiszu i chłopaki smażyli rybkę - mnie zaczął boleć brzuch więc panika i kanapa. Przeszło. Lepiej zeby nie wracało. Koty w nocy rozebrały moją smarkatkownicę przykanapową (reklamóweczka z zużytymi smarkatkami) pewnie z zemsty za nie wysłuchanie ich o północy i rano na dzień dobry miałam stado pomordowanych smarkatek w kuchni i salonie. Dranie.
Onaxxx, źle mnie zrozumiałaś. Absolutnie nie twierdzę ze forum nie jest miejscem dla Ciebie - wręcz przeciwnie, jest to właściwe miejsce dla nas wszystkich dotkniętych stratą dziecka. Pisałam że forum sobie nie poradzi z pomocą jakiej potrzebujesz bo jestem pewna że potrzebna Ci pomoc terapeutyczna - upływ czasu nie wydaje się łagodzić Twojego bólu, mam wrażenie że pogrążasz się coraz bardziej zamiast powstawać. Rozumiesz? Ani nawet nie kombinuj stąd odchodzić, zwłaszcza że jak piszesz nie masz z km pogadać o swojej stracie, natomiast poza forum spróbuj jeszcze znaleźć pomoc fachową. Myślę że masz zaburzenia depresyjne a to jest straszna zgaga. Nie obraź się za tę sugestię. Sama kilka lat walczyłam z depresją, miałam myśli samobójcze i w ogóle "świetne" pomysły na siebie, ale ich "świetność" zaczęłam dostrzegać dopiero w toku terapii, kiedy cokolwiek przemeblowało mi się "poddasze" i nabrałam nieco pewności, poczucia wartości, innego spojrzenia na życie.
Agamati, u mnie też miało by inaczej. Już pisałam - miałam właśnie "nie znać dnia ani godziny", siedzieć na torbie i czekać na skurcze. Jestem znów na początku drogi bo ktoś sobie zagrał w Chińczyka? Czemu nami? Tak, to JEST niesprawiedliwe, ale nie mamy na to wpływu. Pozostaje się pogodzić. Wiesz co? Też się bałam momentu z opłatkiem, ale... Po prostu przytuliliśmy się, nie trzeba było dużo słów - zrobiło się ciepło, blisko...
Miałam wczoraj awarię na finiszu i chłopaki smażyli rybkę - mnie zaczął boleć brzuch więc panika i kanapa. Przeszło. Lepiej zeby nie wracało. Koty w nocy rozebrały moją smarkatkownicę przykanapową (reklamóweczka z zużytymi smarkatkami) pewnie z zemsty za nie wysłuchanie ich o północy i rano na dzień dobry miałam stado pomordowanych smarkatek w kuchni i salonie. Dranie.
Onaxxx, źle mnie zrozumiałaś. Absolutnie nie twierdzę ze forum nie jest miejscem dla Ciebie - wręcz przeciwnie, jest to właściwe miejsce dla nas wszystkich dotkniętych stratą dziecka. Pisałam że forum sobie nie poradzi z pomocą jakiej potrzebujesz bo jestem pewna że potrzebna Ci pomoc terapeutyczna - upływ czasu nie wydaje się łagodzić Twojego bólu, mam wrażenie że pogrążasz się coraz bardziej zamiast powstawać. Rozumiesz? Ani nawet nie kombinuj stąd odchodzić, zwłaszcza że jak piszesz nie masz z km pogadać o swojej stracie, natomiast poza forum spróbuj jeszcze znaleźć pomoc fachową. Myślę że masz zaburzenia depresyjne a to jest straszna zgaga. Nie obraź się za tę sugestię. Sama kilka lat walczyłam z depresją, miałam myśli samobójcze i w ogóle "świetne" pomysły na siebie, ale ich "świetność" zaczęłam dostrzegać dopiero w toku terapii, kiedy cokolwiek przemeblowało mi się "poddasze" i nabrałam nieco pewności, poczucia wartości, innego spojrzenia na życie.
Ostatnia edycja: