reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

reklama
Witaj Dorota, bardzo mi przykro i zapalam
[*]dla Twoich syneczkow.
Ola gratuluje!!!ale mi sie zatesknilo za takim widokiem:-( Ja mam dzisiaj wolne popoludnie gdyz M jest na spotkaniu swiatecznym i przyjedzie wieczorem zatem moge troche popisac z Wami. Siadlo nam w nocy ogrzewanie i nie mamy cieplej wody jest koszmarnie zimno w domu! Dzisiaj rano jak wstalam tak dziwnie mi wszystko sie krecilo wokol polozylam sie z powrotem i to nadal bylo zastanawiam sie czy nie zrobic sobie morfologii bo dziwne to bylo,troche daje mi to nie pokoj.
A gdzie Klaczek?
 
Ola - cudowny ten Twój Juluś. Taka mała kruszynka:) Jeszcze raz serdecznie gratuluję! Trzymajcie się zdrowo. I spokoju Wam życzę, jak już wszystkie odwiedziny przeminą:)

Trawa - cieszę się, że wszystko ok. Wylecz teraz kręgosłup i do dzieła. Oby było przyjemnie i efektownie:-D

Dorota139 - witaj na forum. Bardzo mi przykro z powodu Twoich Synków. Pytasz jak sobie poradzić... Myślę, że każda z nas potrzebuje przede wszystkim czasu. Komuś potrzeba go mniej, komuś więcej. Ja straciłam Synka po 19 tyg ciąży, 2 miesiące temu. Teraz robię badania, powoli zbieram wyniki i czekam, aż czas mi pomoże. Myśl o tym, że nie ma już mojego Synka boli ogromnie i nie ma dnia, żebym o nim nie myślała. Każdego dnia myślę o tym, na jakim etapie ciąży byłabym obecnie. Pierwszy raz w życiu nie cieszę się z tego, że idą Święta, bo to miał być czas pełen radości, a nie ogromnej pustki. Z drugiej jednak strony staram się (czasem na siłę) wychwytywać to, co jest pozytywne w moim życiu, żeby powoli odbudować w sobie nadzieję i siłę, by ponownie spróbować mieć dziecko. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy poczuję, że jestem gotowa. Może to głupie, ale doszliśmy z mężem do wniosku, że nawet jeśli dostaniemy pozwolenie od gin, to poczekamy co najmniej do lutego, czyli do miesiąca, w którym miał się urodzić nasz Staś. Nie chcę po prostu ciąży "zamiast", chcę być gotowa na inne dziecko. Życzę Ci tego, byś potrafiła znaleźć nadzieję. Powolutku, ale skutecznie. I dobrych ludzi dookoła siebie, bo to ważne, jak się ma z kim podzielić swój ból, nawet wtedy, gdy ktoś tylko cierpliwie wysłucha...

Emy - mam nadzieję, że Twoje bóle to zapowiedź czegoś bardzo pozytywnego:-)

Kłaczku - doczytałam o Twojej wczorajszej przygodzie. Grozą powiało! Czasem nie wiadomo, co głupiego może się wydarzyć. Ja nie zapomnę nigdy, jak pewnego pięknego dnia spadły mi szafki w kuchni. Gotowałam obiad i nagle poleciałooooooo....Okazało się, że były źle zamocowane. Mogły zlecieć kiedykolwiek, wybrały moment gotowania. Nawet we własnym domu człowiek nie jest bezpieczny;-)

Karolciu - trzymam kciuki za spotkanie z genetyczką!

U mnie dziś tak dziwnie. Płaczliwie trochę się zrobiło. Rozmawialiśmy z mężem o świętach, bo trzeba powoli decydować, gdzie je spędzamy. I mąż chciałby, żebyśmy byli we dwójkę, bo to nasze pierwsze święta razem. A ja wolę u któryś rodziców, bo boję się, że jak zostaniemy sami to się totalnie rozkleję i bedę miała jeden tylko motyw na całe święta:-(
 
Miskam doskonale Cie rozumiem, ja swoje dzieci mialam rodzic koncem grudnia/poczatkiem stycznia. Tak sie cieszylam ze bedzie prezent pod choinke, a tutaj nic.Staram sie juz zajmowac wszystkim aby nie myslec.
 
Dorota witaj.. strasznie mi przykro , że musiałaś się tutaj znaleźć w takich przykrych okolicznościach... Powiem Ci jedno... to nigdy nie przestanie boleć.. Ja obie ciąże straciłam wcześniej ,ale do tej pory nie mogę się z tym pogodzić.. Na kolejną ciążę nie byłam od razu gotowa.. Tym bardziej po drugim razie.. Ale gdy dostaiśmy zielone światełko od lekarza .. nagle zapragnęłam nowego cudu... Zapalam (*) dla Twoich Aniołków..

Ola ale śliczne to Twoje maleństwo/... Gratuluję cudu..
 
Witam wszystkie Forumowiczki!
Chcę podzielić się z Wami moją tragedią.... Otóż 14 października poroniłam w 22 tyg ciąży moich dwóch najukochańszych synków Adrianka i Dawidka. Był to dla mnie szok, nigdy w życiu nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać... Powodem była niewydolność macicy- chociaż każdy z lekarzy mówił mi co innego. Ciągle nie mogę pogodzić się z tą stratą, ponieważ tydz przed poronieniem leżałam w szpitalu na nadciśnienie i gin na badaniu USG wykrył 13 mm rozwarcia. Jednak po 3 dniach wypisano mnie do domu z zaleceniem leżenia tylko i wyłącznie. Nie rozumniem dlaczego nie dali mi lekarstw rozkurczowych. Powiedziano mi tylko, że z takim rozwarciem to kobiety chodzą pół ciąży... Jednak po tyg trafiłam już z bólami na pogotowie i pęcherzyk płodowy był już w pochwie. Diagnoza była jedna- kroplówki na skurcze i "wyronienie". Dlaczego nie próbowali ratować naszych maluszków, np podszyć? Podobno i tak bym nie donosiła ciąży- bo to była moja pierwsza i do tego bliźniacza a oni byli za duzi i macica by ich nie utrzymała... Na wizycie kontrolnej gin powiedział mi, że najlepszym lekiem na to zło co mnie spotkało jest ciąża. Wręcz namawiał mnie na nią... Jak Wy pozbierałyście się po stracie , Waszych Kruszynek? Jak pokonać lęk, obawy i wziąć się w garść?...
Witaj na forum.
Zapalam światełko (*)
Zostań z Nami.
Zobacz załącznik 306041Zobacz załącznik 306042przepraszam ze dopiero teraz ale bez przerwy ktos przychodzi.rodzice babcia itd. dzis jeszcze przyjezdzają tesciowie
a ja tak lubię miec siwty spokoj!!!ale coz zrobic

chcialam BARDZO WAM PODZIĘKOWAC NIE TYLKO ZA GRATULACJE ALE TEZ ZA TO ZE JESTESCIE.BO BEZ WASZEGO WSPARCIA ROK TEMU I KAZDEGO DNIA OD TAMTEJ PORY NIE DALABYM RADY

a o to dowod ze mozn ,ze trzeba,ze warto...

dziekuję...
odezwę sie jak ten mlyn sie skonczy ale czytam i kciuki trzymam

Ależ mały ,wielki cud !!!
Piękny jest :tak::-):-)
 
Ewelina, skuter to by tu był podstawą. Oni nie znają pojęcia odśnieżanie. No, jeszcze główne drogi tyle o ile, ale więcej posolone niż odgarnięte. A my na polskich drogowców narzekamy... Mówi się że to najniżsi ludzie świata bo ledwie spadnie 3cm śniegu a już żadnego nie widać... Sorki, polscy drogowcy przy angielskiej rzeczywistości to szczyt luksusu. Chodniki zawalone śniegiem, przedeptane ścieżki tylko. Na dachach piętrzą się zwały - boję się o Rajmunda, on pracuje w ogromnej hali, nie sądzę żeby Anglicy brali pod uwagę obciążenie półmetrową warstwą mokrego śniegu. Przypominają mi się gołębie na ruinach hali... Szukaliśmy łopat do śniegu, lub choćby szufli - neeee - tu się ze śniegiem sztychówkami walczy. Za to poczta padła, wywóz śmieci umarł, o lotach do Polski można pomarzyć. Kraj dotknięty kataklizmem, psze państwa, w nocy było -3,5. Celsjusza.
As, Kubę niezmiennie podziwiam - ma wstawki nie z tej ziemi.
Dorota139, witam. Współczuję. Ból który Cię dotknął był udziałem każdej z nas i każda jakoś sobie z nim radziła. W ciszy lub krzycząc, zamykając się lub wyrywając w świat byle dalej. Mnie na samym początku wydarło na motocyklu, potem rzeczywistość mnie dopadła maleńkimi ciuszkami leżącymi w mieszkaniu, dzięcięcymi buziami wyglądającymi z wózeczków, brzuchami ciężarnych kobiet. Podstawa to jednak czas - nie pozwala zapomnieć, ale przysłania mgłą, odsuwa za parawan nowych doznań, otwiera nowe możliwości. To nie tak, że następna ciąża jest lekarstwem na stratę, ale pozwala skupić się na powstającym życiu i nieco odwraca myśli od tego które odeszło. Z czasem jest łatwiej. Lęk jest już w nas na zawsze. Chyba w każdej matce, która straciła dziecko. Mogę tylko o własnych odczuciach bo nijak mi wchodzić w cudze buty - ja po prostu się uparłam że dam dziecko mojemu mężczyźnie, a nie mam czasu na eksperymenty i zwłokę. I mam takiego kozaczego ducha trochę, który mi podrzuca że właśnie mam się nie dać. Sama strata dziecka skopała mnie konkretnie - nie spodziewałam się żadnych komplikacji, jestem zdrowa jak koń, już rodziłam... Cóż, wyszło inaczej, a przez to że tak niespodziewanie, tym bardziej boleśnie. Teraz boję się panicznie każdego zakłucia w brzuchu, każdej podejrzanej plamki, ale silniejsza jest wola urodzenia jeszcze mimo wszystko - mimo wieku, mimo poronienia i lęku. I nadzieja że może jednak się uda.
Trawa, kuruj grzbiet i do roboty! Czekamy na kreski!
Ola**, ależ on cudny... Boszszsz... Cudowny jest. Sorry - przytkało mnie.
Miśkam, chyba bym się posr... jakby mi we własnej kuchni taki numer... O, nie. Wczorajsza przygoda jeszcze mi się odbija ciarkami na skórze. I krew mnie zalewa na te układy tutaj - potrafią odmówić kierowcy rozładunku bo ten nie ma safety shoes (po naszemu sejftyszusów, a centralnie biega o buty robocze z utwardzonymi nosami) a przechodnia na ulicy może śnieg zabić i no problem. Czemu? Bo na to nie ma paragrafu!A na buty jest. Bo tu nie ma śniegu przecież! JEST?? Ops... I am sorry, klęska żywiołowa, katastrofa, dramat i fogle.
 
Witam wszystkie Forumowiczki!
Chcę podzielić się z Wami moją tragedią.... Otóż 14 października poroniłam w 22 tyg ciąży moich dwóch najukochańszych synków Adrianka i Dawidka. Był to dla mnie szok, nigdy w życiu nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać... Powodem była niewydolność macicy- chociaż każdy z lekarzy mówił mi co innego. Ciągle nie mogę pogodzić się z tą stratą, ponieważ tydz przed poronieniem leżałam w szpitalu na nadciśnienie i gin na badaniu USG wykrył 13 mm rozwarcia. Jednak po 3 dniach wypisano mnie do domu z zaleceniem leżenia tylko i wyłącznie. Nie rozumniem dlaczego nie dali mi lekarstw rozkurczowych. Powiedziano mi tylko, że z takim rozwarciem to kobiety chodzą pół ciąży... Jednak po tyg trafiłam już z bólami na pogotowie i pęcherzyk płodowy był już w pochwie. Diagnoza była jedna- kroplówki na skurcze i "wyronienie". Dlaczego nie próbowali ratować naszych maluszków, np podszyć? Podobno i tak bym nie donosiła ciąży- bo to była moja pierwsza i do tego bliźniacza a oni byli za duzi i macica by ich nie utrzymała... Na wizycie kontrolnej gin powiedział mi, że najlepszym lekiem na to zło co mnie spotkało jest ciąża. Wręcz namawiał mnie na nią... Jak Wy pozbierałyście się po stracie , Waszych Kruszynek? Jak pokonać lęk, obawy i wziąć się w garść?...
Dorota, witam cię smutno, i zapalam światełka dla Twoich synków. Dwa tygodnie przed twoją tragedią i mnie dotknęła straszna strata. W 24 tc moja córeczka przestała żyć. Do dziś nie pozbierałam się i wg mnie nigdy już się nie pozbieram, po prostu będę żyć - nigdy jednak nie będzie już tak samo. Trzeba iść dalej do przodu, trzeba pamiętać i mieć sercu nasze maleństwa, ale trzeba żyć dla innych, a dla siebie z nadzieją. Nie można rozpaczać, trzeba walczyć o cud życia! Będziesz mamusią, ale musisz być silna! Dziś dowiedziałam się, że już mogę rozpocząć starania. Pierwsza reakcja wielka radość i łzy szczęścia ale też strachu. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo się boję ciąży, ale pragnę dziecka, rodziny tak bardzo że nic mnie nie powstrzyma!

ola JAKI PIEKNY JULUŚ!!! odpoczywaj po trudach porodu i raduj się TAAAAAAAAAAAKIM SZCZĘŚCIEM! DLA MNIE JESTEŚ NADZIEJĄ, że mi też się uda. ściskam!

U mnie dziś tak dziwnie. Płaczliwie trochę się zrobiło. Rozmawialiśmy z mężem o świętach, bo trzeba powoli decydować, gdzie je spędzamy. I mąż chciałby, żebyśmy byli we dwójkę, bo to nasze pierwsze święta razem. A ja wolę u któryś rodziców, bo boję się, że jak zostaniemy sami to się totalnie rozkleję i bedę miała jeden tylko motyw na całe święta:-(
miśkam tez chciałam spędzić święta tylko we dwójkę i nie widzieć nikogo, ale postanowiłam, że nie będę się zamykać na innych, bo to pogorszy sytuację. Zatem spędzamy święta jak zwykle z moimi rodzicami w Bielsku- myślę, że dzięki obecności innych w moim życiu szybciej wrócę do równowagi. Ja miałam termin porodu na styczeń i też odczekamy do tego miesiąca ze staraniami, bo myślę tak jak Ty, że trzeba zamknąć najpierw tamten czas.
kłaczek czemu ty książek nie piszesz???? masz takie lekkie pióro!
 
reklama
ola Sliczne to twoje maleństwo GRATULUJE!!Niech się zdrowo chowa.
Dorota- strasznie mi przykro Zapalam światełko dla twoich chłopców(*)
Ja straciłam moja kochaną córeczkę w 38 tygodniu.-10.08.2010.Nie zapomne tej daty do końca życia.
Teraz walczę o kolejny cud i mam nadzieje że się uda.Pytasz jak sobie radzić?hm Nic nir zmienisz to napewno bo czasu niestety nie cofniemy.Czas mija ból jest i będzie ale my musimy żyć alby dać życie naszym dzieciaczką.
Zostań tu z nami mi to naprawdę bardzo pomogło i nadal pomaga.
Możesz krzyczeć , płakać pisać co ci leży na sercu a nie zostaniesz zignorowana tylko wysluchana.
Przytulam mocno.
 
Do góry