Jutro mija miesiąc odkąd dowiedziałam sie że serduszka moich dzieci przestały bić.Wcale nie jest mi łatwiej mimo że minęły 4 tygodnie, nadal pozostaje pytanie "dlaczego' na które zresztą nie ma i chyba nigdy nie będzie odpowiedzi.....Zabieg miałam w zwykłym powiatowym szpitalu.Na 5 lekarzy którzy pracowali na tym oddziale tylko jeden był życzliwy,tylko on wszystko wytłumaczył, nie zbył pacjenta.W tym całym nieszczęściu dziekuję że to on miał dyżur tamtej nocy kiedy miałam zabieg a nie ktoś inny. Przy badaniu sam z siebie powiedział że jest mu bardzo przykro że tak sie stało i że jakbym miała jakies pytania to zawsze mogę przyjsc z nimi do niego.Ale i tak nic nie przebije postepowanioa połoznej. Po podaniu leków na wywołanie zaczełam bardzo krwawić, nawet podpaski nie pomagały i siłą rzeczy zabrudziłam łózko, prześcieradło. Sygnalizowałam o tym połoznej, była noc, bo w nocy miałam przeprowadzany zabieg.Myślałam ze jak będę już w zabiegowym to wtedy zmienią mi to prześcieradło. Po wszystkim obudziłam się dopiero w łózku.Pamietam, że była godzina 3.20 bo wtedy spojrzłam na zegarek, ale narkoza chyba jednak troche jeszcze działała bo usnęłam i obudziłam sie o 6 rano i zorientowałam się że nadal leżę w tej brudnej, zakrawionej pościeli.Po czym przyszła połozna, położyła koło mnie czyste prześcieradło i kazała mi je zmienić bo ona juz schodzi z duzyru.Więc o 6 rano, po zabiegu i po narkozie na wpół przytomna zmieniałam pościel.Wiecie co najbardziej boli w podejsciu personelu że traktuja cie gorzej niz zwierze, bo nawet pies ma czyste posłanie.A najgorsze są teksty lekarzy typu" jest pani młoda będzie pani miała jeszcze dzieci, niech sie pani nie przejmuje".To tak jakby to był towar w sklepie który po porstu wymieni się na nowy.A dla mnie to były moje dzieci i nieważne ze miały dopiero 9 tygodni i nawet jak kiedys bede miała dzieci to nikt mi nie zastąpi tych które odeszły. Jesli jeszcze raz w mediach usysze że pielęgniarki albo lekarze strajkują żądając podwyżek to się wścieknę.Njpierw niech zmienią podejście do pacjenta a potem niech żądaja podwyżek bo jak narazie to nie traktuja cię nawet jak pacjenta.Gdyby nie mój kochany mąż i moja rodzina to nie wiem jak bym przez to przeszła.......tylko oni sa dla mnie wsparciem.