Wróciłam od dentysty i żyję jakoś. Nawet sobie policzka nie zjadłam i nie śliniłam się za bardzo po znieczuleniu
Jestem z siebie dumna :-). Kolejna wizyta za 3 tyg...uhhhh, już siły zbieram...
Jankesowa, bardzo mi przykro, ale damy radę, nie?
Agniesia, ja też mam czasem pretensje, że dlaczego innym się układa a mi nie! Ale dochodzę do wniosku, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Co prawda każda z nas ma trochę inaczej. Ja np od odejscia mojego Aniołka, od kiedy weszłam na to forum zrozumiałam, że wszystko ma swój czas. Wydaje mi się, że do poprzedniej ciąży nie byłam tak gotowa, jak myślę, że jestem teraz. Uporządkowałam sobie głowę, ale jeszcze nie do końca, troche pracy jeszcze trzeba. Uczę się żyć z mężem, bo wcześniej bez wszystkich problemów żyło się trochę inaczej. Teraz uczymy się ze sobą rozmawiać. Obrałam sobie też nowe cele w życiu, choć ten jeden najważniejszy jest ten sam - chcę być mamą, najlepszą na świecie, a nad tym trzeba pracować... Życie jest niesprawiedliwe, ale przyjmij do siebie taką myśl: los wymierza największe ciosy w osoby najsilniejsze, bo one to przetrwają
Zjolu, masz rację, cierpliwość nie jest naszą mocną stroną, ale trzeba pamiętać, żeby nie pragnąć za bardzo, bo to też nas zblokuje. Tak sobie tłumaczę i próbuję się do tego stosować, aczkolwiek dziś na teście LH zobaczyłam dwie krechy jakie jeszcze mi do tej pory nie wychodziły! Zatem tak jak Ty ja też dzisiaj znoszę jajeczko i też to czuję!!!! I czekam na męża, jestem trochę poddenerwowana, a niestety wiem, że P miał dzisiaj strasznie zły dzień w pracy i ma okropny humor i domyślam się, że nic z tego nie będzie... ( a moze wpadnę na jakis genialny pomysł???
) Nakręcam się, a potem próbuję sobie wytłumaczyć, że tak nie można. Takie koło błędne...
To razem testujemy za 14 dni???!!! nieźle, co??? Bocianki!