Cześć!
tak czytam sobie Wasze rozważania na temat brania i niebrania leków na własną rękę.
ja jestem w tej sytuacji, że acard, clexane i luteinę brałam od początku ciąży na zalecenie lekarki, tylko tak sobie myślę, że jakbym coś z tego brała na własną rękę to potem by się pojawiły dylematy czy już odstawić, czy jeszcze nie, jak będzie lepiej. A tak przychodził któryś tydzień i nie dostałam następnej recepty na luteinę i problem sam się rozwiązał, przy któejś następnej wizycie zostało powiedziane, że od dziś koniec z acardem - no to koniec.
Wszystkie te leki po coś są, ale mają też jakieś działania niekorzystne. Tak jak nawet głupie witami na kobiet ciążarnych, wszystkie je biorą, zrobione są przecież specjalnie dla ciężarnych, no więc kiedyś w końcu się spytałam ginkę czy przypadkiem nie powinnam ich brać (może mi zapomniała o tym powiedzieć, albo myśli że biorę), a tu się okazało, że witaminki oprócz tego, że uzupełniają ewentualne braki itp. to powodują też zagęszczenie krwi, a tego wcale mi nie potrzeba skoro staramy się, żeby mi krew nie gęstniała (więc wybieramy mniejsze zło: póki morfologia się trzyma, to nie bierzemy witaminek).
Tak czy inaczej najlepszy byłby lekarz, z którym dałoby się przedyskutować branie czegoś, no i wydaje mi się ważnym, żeby lekarz prowadzący wiedział dokłądnie co łykamy, bo pewnie powinien brać to pod uwagę interpretując nasze wyniki.
Trzymam kciukasy za dobre decyzje :-)
tak czytam sobie Wasze rozważania na temat brania i niebrania leków na własną rękę.
ja jestem w tej sytuacji, że acard, clexane i luteinę brałam od początku ciąży na zalecenie lekarki, tylko tak sobie myślę, że jakbym coś z tego brała na własną rękę to potem by się pojawiły dylematy czy już odstawić, czy jeszcze nie, jak będzie lepiej. A tak przychodził któryś tydzień i nie dostałam następnej recepty na luteinę i problem sam się rozwiązał, przy któejś następnej wizycie zostało powiedziane, że od dziś koniec z acardem - no to koniec.
Wszystkie te leki po coś są, ale mają też jakieś działania niekorzystne. Tak jak nawet głupie witami na kobiet ciążarnych, wszystkie je biorą, zrobione są przecież specjalnie dla ciężarnych, no więc kiedyś w końcu się spytałam ginkę czy przypadkiem nie powinnam ich brać (może mi zapomniała o tym powiedzieć, albo myśli że biorę), a tu się okazało, że witaminki oprócz tego, że uzupełniają ewentualne braki itp. to powodują też zagęszczenie krwi, a tego wcale mi nie potrzeba skoro staramy się, żeby mi krew nie gęstniała (więc wybieramy mniejsze zło: póki morfologia się trzyma, to nie bierzemy witaminek).
Tak czy inaczej najlepszy byłby lekarz, z którym dałoby się przedyskutować branie czegoś, no i wydaje mi się ważnym, żeby lekarz prowadzący wiedział dokłądnie co łykamy, bo pewnie powinien brać to pod uwagę interpretując nasze wyniki.
Trzymam kciukasy za dobre decyzje :-)