mamanadii
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 17 Kwiecień 2007
- Postów
- 47
Dziękuje dziewczyny za miłe przyjęcie i za odpowiedzi.
Z nastrojem u mnie różnie, niby się trzymama, a za chwilę potrafię sie rozsypać. Staram się być silna, a winika to z tego ze miałam swiadomość ze tak sie może to skończyć, mimo ze bardzo wierzyłam ze jesdnak bedzie dobrze.
Opowiem wam moja historię:
Mamy w domu rocznego szkraba, juz jakieś trzy miesiące temu zaczeliśmy rozmawiać o rodzeństwie dla niej.
Moszłam do mojego gina, zrobiłam kontrolne badania i powiedział odłożyć tabletki, poczekać miesiąc i zacząć starania.
Odczekaliśmy miesiąc i do dzieła. Kochaliśmy sie dwa razy w 6 i 7 dniu cylku. I nagle dopadło mnie zapalenie układu moczowego- antybiotyk (niby bezpieczny) i zakaz współżycia do końca brania antybiotyku. Przeszło zapalenie, zaczęły się problemy z korzonkami, Wielkanoc - ja na izbie przyjęć bo ból nie do zniesienia- zastrzyki, mówię ze mogę być w ciąży lae to razcej mało prawdopodobne, ale jednak. Poniedziałek Wielkanocny - kolejna wizyta na izbie przyjęć i kolejne leki. W końcu po kilku dniach znowu czuję, że żyję. Cykl sie skończył a okresu ani widu, ani słychu. Ale przecież tylko dwa razy sex i to tydzień przed owulacją. Poza tym za pierwszym razem zajść bez specjalnych starań.
Dodam,że z córeczką było podobnie. Mieliśmy się starać po ślubie, ale w tym celu odłożyłam tabletki 2 miesiące przed ślubem. Pierwszy okres się pojawił po odstawieniu, a drugi już nie. W dniu ślubu byłam w 4 tygodniu w ciąży. Nic nie podejżewając jeszcze prze 2 tygodnie, bo brak okresu tłumaczyłam sobie stresem związanym ze ślubem,a później wyjazdem w góry i zmiana klimatu. Jak zrobiłam test to był 6 tydzień.
A więc brak miesiączki.Normalnie byłabym przeszczęśliwa, ale przez te leki to tylko strach. Po trzech dniach robie test, głównie po to by sie uspokoić i przestać denerwować bo w ciążę nie wierzę, a tu - II krechy. Ja płacz,że te leki to napewno zaszkodziły i dzidzi będzie chora i wogóle czarne wizje. Dwa dni potrzebowałam zeby to sobie wszystko poukładać i zacząć wierzyć ze może będzie ok. W pierwszej ciąży nic o niej nie wiedząc: szalałam na własnym weselu, wlazłam na Giewont, przemokłam dwa razy do ani jednej suchej nitki w zimne dni, biegałam z olbrzymią torbą po Zakopanym bo uciekł nam najpierw pociąg, później autobus i bus. I wszystko było dobrze.
Więc teraz też wierze że tak będzie.
Po tygodniu od zrobienia testu zaczynam plamić, coraz mocnie i mocniej. Jadę do szpitala, ale tam zanim się mna zajeli juz było po wszystkim.
Tłumaczę sobie:
Widocznie tak miałobyć...
Wyliczyłam sobie termin i wychodził na Wigilię.
Z nastrojem u mnie różnie, niby się trzymama, a za chwilę potrafię sie rozsypać. Staram się być silna, a winika to z tego ze miałam swiadomość ze tak sie może to skończyć, mimo ze bardzo wierzyłam ze jesdnak bedzie dobrze.
Opowiem wam moja historię:
Mamy w domu rocznego szkraba, juz jakieś trzy miesiące temu zaczeliśmy rozmawiać o rodzeństwie dla niej.
Moszłam do mojego gina, zrobiłam kontrolne badania i powiedział odłożyć tabletki, poczekać miesiąc i zacząć starania.
Odczekaliśmy miesiąc i do dzieła. Kochaliśmy sie dwa razy w 6 i 7 dniu cylku. I nagle dopadło mnie zapalenie układu moczowego- antybiotyk (niby bezpieczny) i zakaz współżycia do końca brania antybiotyku. Przeszło zapalenie, zaczęły się problemy z korzonkami, Wielkanoc - ja na izbie przyjęć bo ból nie do zniesienia- zastrzyki, mówię ze mogę być w ciąży lae to razcej mało prawdopodobne, ale jednak. Poniedziałek Wielkanocny - kolejna wizyta na izbie przyjęć i kolejne leki. W końcu po kilku dniach znowu czuję, że żyję. Cykl sie skończył a okresu ani widu, ani słychu. Ale przecież tylko dwa razy sex i to tydzień przed owulacją. Poza tym za pierwszym razem zajść bez specjalnych starań.
Dodam,że z córeczką było podobnie. Mieliśmy się starać po ślubie, ale w tym celu odłożyłam tabletki 2 miesiące przed ślubem. Pierwszy okres się pojawił po odstawieniu, a drugi już nie. W dniu ślubu byłam w 4 tygodniu w ciąży. Nic nie podejżewając jeszcze prze 2 tygodnie, bo brak okresu tłumaczyłam sobie stresem związanym ze ślubem,a później wyjazdem w góry i zmiana klimatu. Jak zrobiłam test to był 6 tydzień.
A więc brak miesiączki.Normalnie byłabym przeszczęśliwa, ale przez te leki to tylko strach. Po trzech dniach robie test, głównie po to by sie uspokoić i przestać denerwować bo w ciążę nie wierzę, a tu - II krechy. Ja płacz,że te leki to napewno zaszkodziły i dzidzi będzie chora i wogóle czarne wizje. Dwa dni potrzebowałam zeby to sobie wszystko poukładać i zacząć wierzyć ze może będzie ok. W pierwszej ciąży nic o niej nie wiedząc: szalałam na własnym weselu, wlazłam na Giewont, przemokłam dwa razy do ani jednej suchej nitki w zimne dni, biegałam z olbrzymią torbą po Zakopanym bo uciekł nam najpierw pociąg, później autobus i bus. I wszystko było dobrze.
Więc teraz też wierze że tak będzie.
Po tygodniu od zrobienia testu zaczynam plamić, coraz mocnie i mocniej. Jadę do szpitala, ale tam zanim się mna zajeli juz było po wszystkim.
Tłumaczę sobie:
Widocznie tak miałobyć...
Wyliczyłam sobie termin i wychodził na Wigilię.