reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Hmm...13x13 trudna sprawa...
Ja do lekarza z tarczyca trafilam w wieku 6-7 lat...Moja mama starannie dbala o to i regularnie chodzila ze mna do lekarza.Bralam tabletki a w wieku 16 tal mialam operacje bo wykryto u mnie guza na prawym placie.
Do ''dzieciecego''lekarza chodzilam do 18 roku zycia i tak jak dostalam skierowanie pozniej do przychodni dla doroslych nigdy tam nie dotarlam...
Teraz wiem,ze to glupie i nalezy o siebie dbac bo potem sie to na nas odbije;a wtedy nie poszlam sie dalej leczyc z glupoty bo panicznie balam sie pobierania krwi i zawsze mdlalam a kluli mnie ze dwa razy w miesiacu.
Nie chodzilam 8 lat do lekarza,pozniej bylam w ciazy i chcialam sie za to wszystko zabrac,ale nie zdazylam bo poronilam.
W tej ciazy trafilam do lekarza w 4 czy tez 5 tyg.Lekarz zrobil usg,stwierdzil ze widzi tam jakies zmainy,ze cos jest powiekszone ale na razie to nic groznego,ale nie wyklucza iz w przyszlosci nie bedzie czekala mnie jeszcze jakas operacja...
Dostalam tabletki.Dawke 50 mg i co 2-3 tyg chodze do swojego lekarza,ktory bada krew i decyduje o zwiekszeniu dawki.
Teraz biore 75 mg i ide we wtorek dowiedziec sie czy to wystarczy...
Co do zachodzeni w ciaze to mi to idzie naprawde szybko i nie musielismy z Arturem dlugo czekac(udalo sie za pierwszym razem).
Naprawde nie wiem co poradzic Twojej kolezance...Dalsze,regularne kontrole u lekarza i zeby nie zaniedbalam tego jak ja kiedys.Szczerze trzymam za nia kciuki i wierze,ze niedlugo jej sie uda:-)
 
reklama
O ja nie moge,ale wyprodukowalam dlugiego posta...
U nas dzis ok.20 stopni i jest w sam raz...
Natomiast mama pisala,ze u nich na sloncu bylo ponad 45 stopni i ze nie szlo wytrzymac...
Dzis gruntownie posprzatalam i jutro tylko odkurzanie i wycieranie podlog bo w poniedzialek bedzie gosc w postaci mojej babci:-)
Milego wieczorku zycze wszystkim:-)
 
Witajcie!
Jak widać jestem tu nowa i pierwszy raz czytam to forum...
Postanowiłam opisać tu moją historię, bo wiem, że przeżyłyście to samo i rozumiecie mój smutek i ból...
16 maja 2009 wyszłam za mąż, to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu:)Na podróż wyjechałam, zaraz po okresie, a następnego już nie dostałam, test wykazał 2 kreski...było ogromne zdziwienie że tak szybko (nie planowaliśmy) i zarazem ogromna radość, że będziemy mieć dzidziusia!
24 czerwca pierwszy raz udałam się do pani ginekolog, żeby potwierdzić.. Badanie usg wykazało 5 tc i 6 dzień, czynność serca 115 uderzeń na minutę, wielkość 3 mm...Pani doktor stwierdziła że wszystko dobrze jak na ten okres, ucieszona wróciłam do domu!
30 czerwca ponownie udałam się do lekarza(tym razem innego, w moim rodzinnym mieście, bo pracuję w Warszawie) o zwolnienie lekarskie, gdyż ciągle było mi nie dobrze i nie dawałam rady codziennie dojeżdżać tyle kilometrów. Pokazałam jej zdjęcie usg, popatrzyła, powiedziała że nie będzie mnie badać, bo tydzień temu miałam robione badania, wypisała mi zwolnienie i znowu poszłam do domu... termin następnej wizyty wyznaczyła na 16 lipca.
Cały czas czułam się „dobrze”, nie miałam żadnych plamień, bóli brzucha, czasem trochę kuły mnie jajniki, ale mówili że to normalne..
16 lipca poszłam na wizytę, pani doktor zrobiła mi usg i … jej wypowiedzi wyglądały mniej więcej tak, „nie czuję tętna dziecka, nie ma akcji serca;o chyba jest drugi zarodek, ale nie jestem pewna; nie chyba nie ma; a jednak na 100% jest drugi; u tego drugiego coś chyba słychać ale nie jestem pewna...”skończyła badanie, powiedziała że przepisze mi lek na podtrzymanie ciąży i mam przyjść za tydzień, wybiegłam z gabinetu zalana łzami i o wszystkim powiedziałam mężowi, który próbował pocieszać mnie że wszystko będzie dobrze i że nic straconego, że przecież jest szansa że drugie dziecko żyje!
Pojechałam do siostry ta poradziła mi żebym jeszcze tego samego dnia poszła do innego lekarza(prowadził jej dwie ciąże- też chciałam iść do niego ale zależało mi na zwolnieniu a on tego dnia nie przyjmował bez zapisów)
Więc poszłam... ten doktor bardzo dokładnie mnie o wszystko wypytał(nie mówiłam mu że tego samego dnia byłam u innego lekarza), następnie zbadał ginekologiczne (wszystko dobrze), ale badanie usg niestety nie wyszło już dobrze...usłyszałam wyrok... nie dosyć że dowiedziałam się ze jest ciążą bliźniacza jednojajowa, to jeszcze, że żadnemu z moich maleństw nie bije już serduszko:(:(:(lekarz powiedział że musiało się to stać jakoś na dniach bo wielkość była tak jak na 9 tygodni- a tyle właśnie miały!!
Lekarz powiedział tylko że dziwi się że pierwsza pani doktor od razu nie stwierdziła ciąży bliźniaczej, bo na zdjęciu które mi dała, ewidentnie było to widać, więc na badaniu tez na pewno było widać!Powiedział też że już wtedy serduszko biło trochę za wolno i powinna jakoś zareagować:(
Potem powiedział że mam przyjść za tydzień na usg, bo ma nadzieję że organizm sam zacznie reagować, jeśli nie to pewnie za tydzień czeka mnie zabieg...
Strasznie się tego wszystkiego boję, nie wiem co mnie czeka:(i to straszne uczucie że noszę w sobie martwe istotki:(
Na szczęście nie jestem z tym wszystkim sama, wspiera mnie mąż i rodzina...ale to co naprawdę czuję wiem tylko ja sama...
Ciągle chce mi się płakać, i zastanawiam się dlaczego akurat nas to spotkało, nie da się opisać słowami tego co czuję...
Cieszę się że trafiłam na to forum, bardzo mi pomaga w tych trudnych chwilach...
Pozdrawiam
Wiola
 
Agnieszko dziękuję za odpowiedź.

Wiolu witaj tak mi przykro... dla Twoich Aniołków (*) (*)... tak rozumiemy, przeżyłyśmy stratę naszych maleństw i bezradność lekarzy... ból jest wielki a łzy są normalne... płacz ile będziesz potrzebowała ale pamiętaj że najważniejsza jest nadzieja że wszystko się ułoży... choć trudno w to uwierzyć czas zgoi rany, choć pamięć o naszych maleństwach zostanie na zawsze -zostań z nami.
 
Witaj Wiolka przykro mi z powodu Twoich dzieciątek i rozumiem że najgorsze jest to czekanie na bieg wydarzeń. Dla Twoich maleństw zapalam (*)(*). Zostań tutaj na forum i pisz o wszystkim a zapewniam Ciebie że znajdziesz zrozumienie świetne dziewczyny tutaj są.
Witam wszystkie aniołkowe mamy a zwłaszcza nowe dla Waszych dzieciątek (*)
Podczytuję Was po trochu i wiem co się u Was dzieje ale przepraszam że nie odpisuję.
13x13 dzięki za pamięć. Ja mam cały czas urlop i jestem pełnoetatową mamą (dobrze czasami pracować w oświacie). Mam nadzieję że M. będzie w końcu mógł wziąść urlop to pojedzuemy nad morze na parę dni. Dzisiaj byliśmy na pogrzebie babci mojego M. Była to jedyna osoba z jego rodziny, która pocieszała mnie po poronieniu i mówiła że jakoś się ułoży, później cukrzyca odebrała jej wzrok i jak się urodziła Julia to nawet prababcia nie mogła jej zobaczyć za to od razu za pośrednictwem mojej teściowej kuppiła mojej córci medalik z łańcuszkiem (prezent na roczek) bo jak mówiła wszystko może się zdarzyć i niestety jej słowa okazały się prorocze.
Dziewczyny między innymi ja jestem przykładem że ciąża po poronieniu i urodzenie zdrowego dziecka jest możliwe. Życzę wszystkim wiary i wytrwałości w starankach i szczęśliwych rozwiązań. Pozdrawiam wszystkie gorąco. Do napisania
 
Wiolu dla twoich aniołków
[*]
[*]
Ja też miałam ciąże bliźniaczą, z tym, że jeden obumarł szybciej od drugiego. Wiem, że to czekanie i myśl, że ma się w sobie martwe dzieciątka jest straszna. Też czekałam na samoistne oczyszczenie, ale trafiłam do szpitala, bo dostałam krwotoku zbyt silnego. Dobrze, że masz kogoś kto Cię wspiera.

Agatko13 fajnie, że chociaż byłaś nad jeziorem, ja to dzień spędziłam w domu. Jak nie używam nogi to nawet nie jest spuchnięta, boli jak dotknę tylko.

Agnieszka0240 u nas to teraz to są teraz burze, które były najpierw w Europie Zachodniej, ponoć w Austrii nawet śnieg spadł, bo temperatura z 30 stopni spadła do 8, w lipcu :szok:
 
Witam kochane ja tylko na chwile.

Nikki
super że u Was wszystko w porządku.

Ja byłam na Grunwaldzie. Opaliłam sie że aż się spaliłam no i piecze. Kochane od jutra mnie nie ma kilka dni. Będę teskniła za każdą z Was.

Pozdrawiam
 
Witajcie!
Jak widać jestem tu nowa i pierwszy raz czytam to forum...
Postanowiłam opisać tu moją historię, bo wiem, że przeżyłyście to samo i rozumiecie mój smutek i ból...
witaj wiolu - bardzo mi przykro z powodu twoich aniolkow
[*]
[*] to przykre ale dobrze, ze tu trafilas bo wsrod nas znajdziesz zrozumienie i bedzie latwiej poczekac do nastepnej ciazy, ktora bedzie predzej niz ci sie wydaje - trzymam kciuki...

witam wszystkie dziewczyny, wczoraj bylismy ze znajomymi w "terenie" a dzisiaj mielismy jecha do Dino Zator Landu ale oczywiscie leje i jest zimno...wiec zostaje z wami:-):-)
 
kobietki poradźcie mi coś bo ja wariuje:-):-)
dostałam niby ten okres w piątek jak zawsze miałam bolesny i obfity to w piątek niby dostałam prawie nic nie leciało wczoraj było trochę wiecęj a dzisiaj jak narazie prawie nic piersi mnie trochę bolą ale nigdy nie bolały na okres boję się że znowu jest coś u mnie nie tak:-:)-(
mam nadzieję że tym razem nie wyląduję w szpitalu jak w tamtym miesiącu:-:)-(
a tak wogóle to witam was gorąco :-) ja niestety jestem w pracy do 18.00 masakra
 
reklama
Witajcie!
Jak widać jestem tu nowa i pierwszy raz czytam to forum...
Postanowiłam opisać tu moją historię, bo wiem, że przeżyłyście to samo i rozumiecie mój smutek i ból...
16 maja 2009 wyszłam za mąż, to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu:)Na podróż wyjechałam, zaraz po okresie, a następnego już nie dostałam, test wykazał 2 kreski...było ogromne zdziwienie że tak szybko (nie planowaliśmy) i zarazem ogromna radość, że będziemy mieć dzidziusia!
24 czerwca pierwszy raz udałam się do pani ginekolog, żeby potwierdzić.. Badanie usg wykazało 5 tc i 6 dzień, czynność serca 115 uderzeń na minutę, wielkość 3 mm...Pani doktor stwierdziła że wszystko dobrze jak na ten okres, ucieszona wróciłam do domu!
30 czerwca ponownie udałam się do lekarza(tym razem innego, w moim rodzinnym mieście, bo pracuję w Warszawie) o zwolnienie lekarskie, gdyż ciągle było mi nie dobrze i nie dawałam rady codziennie dojeżdżać tyle kilometrów. Pokazałam jej zdjęcie usg, popatrzyła, powiedziała że nie będzie mnie badać, bo tydzień temu miałam robione badania, wypisała mi zwolnienie i znowu poszłam do domu... termin następnej wizyty wyznaczyła na 16 lipca.
Cały czas czułam się „dobrze”, nie miałam żadnych plamień, bóli brzucha, czasem trochę kuły mnie jajniki, ale mówili że to normalne..
16 lipca poszłam na wizytę, pani doktor zrobiła mi usg i … jej wypowiedzi wyglądały mniej więcej tak, „nie czuję tętna dziecka, nie ma akcji serca;o chyba jest drugi zarodek, ale nie jestem pewna; nie chyba nie ma; a jednak na 100% jest drugi; u tego drugiego coś chyba słychać ale nie jestem pewna...”skończyła badanie, powiedziała że przepisze mi lek na podtrzymanie ciąży i mam przyjść za tydzień, wybiegłam z gabinetu zalana łzami i o wszystkim powiedziałam mężowi, który próbował pocieszać mnie że wszystko będzie dobrze i że nic straconego, że przecież jest szansa że drugie dziecko żyje!
Pojechałam do siostry ta poradziła mi żebym jeszcze tego samego dnia poszła do innego lekarza(prowadził jej dwie ciąże- też chciałam iść do niego ale zależało mi na zwolnieniu a on tego dnia nie przyjmował bez zapisów)
Więc poszłam... ten doktor bardzo dokładnie mnie o wszystko wypytał(nie mówiłam mu że tego samego dnia byłam u innego lekarza), następnie zbadał ginekologiczne (wszystko dobrze), ale badanie usg niestety nie wyszło już dobrze...usłyszałam wyrok... nie dosyć że dowiedziałam się ze jest ciążą bliźniacza jednojajowa, to jeszcze, że żadnemu z moich maleństw nie bije już serduszko:(:(:(lekarz powiedział że musiało się to stać jakoś na dniach bo wielkość była tak jak na 9 tygodni- a tyle właśnie miały!!
Lekarz powiedział tylko że dziwi się że pierwsza pani doktor od razu nie stwierdziła ciąży bliźniaczej, bo na zdjęciu które mi dała, ewidentnie było to widać, więc na badaniu tez na pewno było widać!Powiedział też że już wtedy serduszko biło trochę za wolno i powinna jakoś zareagować:(
Potem powiedział że mam przyjść za tydzień na usg, bo ma nadzieję że organizm sam zacznie reagować, jeśli nie to pewnie za tydzień czeka mnie zabieg...
Strasznie się tego wszystkiego boję, nie wiem co mnie czeka:(i to straszne uczucie że noszę w sobie martwe istotki:(
Na szczęście nie jestem z tym wszystkim sama, wspiera mnie mąż i rodzina...ale to co naprawdę czuję wiem tylko ja sama...
Ciągle chce mi się płakać, i zastanawiam się dlaczego akurat nas to spotkało, nie da się opisać słowami tego co czuję...
Cieszę się że trafiłam na to forum, bardzo mi pomaga w tych trudnych chwilach...
Pozdrawiam
Wiola
wiolu bardzo mi przykro zapalam światełka DLA TWOICH ANIOŁKÓW(*) (*) uwierz mi wiem co czujesz ja chodziłam prawie 5 tygdoni z martwym dzieckiem przez lekarza i prawie sama się przekręciłam bo baran nie chciał mi robić usg i przez to tak cierpiałam że nie da się tego opisać i fizycznie i psychicznie:-:)-( zostań tu z nami i pisz zawsze jak ci będzie ciężko jeteśmy tutaj po to żeby się wspierać sobie pomagać. trzymaj się cieplutko ibądź z nami a będzie ci łatwiej.
 
Do góry