ja tylko na chwilke:-)
also...doskonale cie rozumiem, ja tez wiem ze zrobiłam wszystko zeby sie udało, a nie udało sie az trzy razy...i tez usłyszałam ze moze nie za bardzo na siebie uwazałam
wiem ze łatwo sie doradza, ale sie tym nie przejmuj, nie warto....przyjdze nasz czas i wtedy bedziemy sie cieszyc ciaza (o ile jest to mozliwe)
ostatnio doszłam do wniosku, ze nie wiem czy bede sie umiała cieszyc ciaza, jak juz mi sie uda zajsc...tyle obaw i złych doswiadczen tak zle mnie nastawia do tego podobno radosnego czasu....
co do wszystkich bioenergoteraputów, wrozek, szeptunek...jasne, moze niektórzy w to wierza, moze wielu ludziom to pomaga, ale mnie po prostu nie przekonuje...nie dlatego ze watpie w ich moc, ale do mnie po prostu bardziej niz zdolnosci nadprzyrodzone dociera nauka i modlitwa....
a ze ziolocecznictwo to nauka, wiec wybieram sie do zielarza, ale nie po to zeby mi pomgól zajsc w ciaze, czy ja utrzymac, ale po to zeby upsokic skołatane nerwy...moja mama znalazłam takiego goscia gdzies w WLKP który nie dosc ze jest zielarzem, to jeszcze ginekologiem-irydologiem....
a poniewaz juz mam czesc wyników, pojade do niego jak do najnorlalniejszego lekarza, i moze mi pomoze sie uspokoic...
bo jestem bardzo rozdygotana wewnetrznie....zle spie, nie moge jesc, zle trawie, wszystko mnie boli...mam typowe objawy depresji...wiem ze to głupie ze sie sama diagnozuje, ale tak własnie sie czuje....
moj maz sie ze mnie smieje ze chce sie ziolkami leczyc, ale jakos latwiej mi uwierzyc w ziolka niz np w akupunkutre czy aromaterapie:-)
a znajwazniejszych wydarzen ostatnich dni to to ze mam psa! nowego małego szczeniaczka, matifa tybetanskiego, nazywa sie Shar Rukh Khan-jak moj ulubony aktor indyjski, ma 7 tygodni i jest cuuuuuudowny!
jak bede miała chwile to wkleje zdiecia