Kochane uwierzcie mi na słowo. Każdej z nas jest ciężko. Każdej! Na swój własny sposób. Jedne z nas szybciej wstają na rowne nogi gdy upadną inne potrzebują więcej czasu. Ale naprawdę musicie się podnieść. Dla siebie dla swoich bliskich. Jak pisałam już wiele razy. Po cóż żyć - jesli życie mamy przeżyć płacząc i lamentując jak nam jest źle?
Trzeba nauczyć się brać z życia to co daje nam los. Niestety nie zawsze są to dni usłane różami. Zgadzam się z Miką... Bóg nas nie karze! On nie ma sposobności by nas karać (karą będzie dla nas piekło). ON-Bóg nas tylko doświadcza. Bo wie że dane doświadczenie ma się ku czemuś przyczynić. Dziś, jutro, za rok, moze nie dowiemy się nigdy tutaj na ziemskim padole dlaczego tak sie stało. Dlaczego straciliśmy swoje dzieciątka, dlaczego Lilian starciła swoje kruszynki. Nikt Nam na to pytanie tutaj nie odpowie. Bo nikt nie zna tak jak i Wy na nie odpowiedzi. Możemy się "kłócić" z Bogiem, mówić że to jest "kara". Lecz te które tak z Was myślą są w dużym błędzie. Nie chcę nikomu zarzucać "niewierności". Ale te z Was które tak własnie mówią nie wierzą prawdziwie. I to czasem nie z Waszej winy. Czasem potrzeba czasu, sytuacji by zrzucić pewne "klepki" z oczu.Ja też do pewnych wydarzeń z tego roku miałam owe klapki na oczach. Też raz po raz mówiłam że Bóg daje nam cierpienie. Ale niestety muszę Was rozczarować. To nie Bóg zsyła na nas cierpienie. On nie chce byśmy cierpieli. On tylko nas doświadcza a to co złe i cały ból pochodzi od szatana.
Rozmawiałam dzisiaj z księdzem, z tym mądrym księdzem. Naprawdę uwielbiam z Nim rozmawiać. Dużo mi pomaga. Pomaga zrozumieć. A wiara - jak sama nazwa mówi.. musi pozostać WIARĄ. Nie da się wiary opisać, poporstu trzeba wierzyć. A każda z nas jest na jej różnym etapie poszukiwania.
Ufff rozpisałam się. Ale uwierzcie mi ze tak bardzo chciałabym móc Wam pomóc. Chciałabym móc wziąść z WAS to CIERPIENIE jakie przeżywacie. Bo wiem że jestem silna na tyle że dałabym sobie z nim radę. A widzę jak niektóre z Was naprawdę potrzebują wsparcia...