reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

batonik dużo siły dla Ciebie

cyprysiowa głowa do góry wszystko będzie dobrze tak jak dziewczyny pisały

Miłego dnia dla was wszystkich
 
reklama
Dilajla, dobrze Cię rozumiem, wczoraj zebrało sie na amory, i po jakimś czasie, z moich ust same wyszły te słowa " chciałabym znowu być w ciąży" Od mojego zabiegu minął tydzień, a ja juz tęsknię za tym tak pięknym odmiennym stanem....
 
A tak wogóle, to jestem zadowolona dzisiaj. Pojechałam do skarbówki zawieźć pity, a przy okazji poszłam na zakupy. Kupiłam dwa nowe wazony z czystego pięknego szkła, takie całkiem proste, ale naprawdę ładne, a do tego nowy obraz do salonu, bo mam tam takie puste ściany.:baffled:Obiadek już też zjedliśmy no i teraz mam chwilę dla siebie, a potem pod wieczór chcę sobie zrobić maseczkę i poprostu pięknieć :-) Mężuś pojechał do pracy, a ja odpoczywam :tak:
 
Ja na szczęście mieszkam w okolicach Gdańska i tutaj to tylko deszczyk padał jak rano wstałam, a teraz to tylko taka mżawka jest, nie jest najgorzej, za to w okolicy Szczecina to jest napewno strasznie :szok:
 
Maggie2412...czy myśmy sie nie spotkały kiedys na live?? bo cos mi sie znajoma wydajesz, zwłaszcza jak na zdjęcie patrzę....
 
mirka...z ta maseczka to masz chyba dobry pomysl...ja wieczorem tez cos zrobie, w koncu w piatek weselisko mam. a jak narazie to od soboty sprzatam, bo przy okazji wesela bedzie u nas masa osób które nie widziały jeszcze naszego domku, a mieszkamy tu od lipca...wiec nie tylko wizyty ale i wizytacje nas czekaja-babcie, stryki i te sprawy..kosmos
 
Mam chwilkę i odzyskałam neta (na razie) to szybciutko piszę, co u nas i jak to wszystko ostatnio wyglądało.

15.03 – sobota – jakieś dziwne plamienie się włączyło, więc dzwonię do gina czy mam jechać na KTG. Kazał zrobić to jedziemy do szpitala (16.00). A tam szyjka długa, zamknięta, skórczyki w granicach 60% (bezbolesne) i opiernicz od lekarza dyżurnego - który tak mnie przebadał, iż włączyło się krwawienie -, że 8 dni po terminie, a ja na wolności. Przyszedł mój lekarz i kazał zostać, więc zostałam z przykazaniem, że mam się nie wygłupiać i do jutra do 17 nóżki trzymać razem. Położyli mnie na bloku porodowym w sali przedporodowej. No i leże sobie i patrzę a tu ruch jak na dworcu głównym – non stop przychodzą babeczki i wychodzą z dziećmi a ja nic. W końcu dali zastrzyk z No spy – zaczęło lekko pobolewać i poszłam spać.

16.03 – Niedziela – rano okazało się, że zrobiło się 1,5 cm rozwarcia. Myślę - super to może dzisiaj urodzę. Dyżurny gin był tego samego zdania, bo zarządził lewatywę, która opróżniła i jelita i skórczyki. Całą niedzielę bujałam się z nieregularnymi i oczywiście z krwawieniem. Wieczorkiem lekarz mnie zbadał, a tu dalej 1,5 cm. (Oczywiście cały dzionek babeczki rodziły jak wściekłe a ja nic).

17.03 – Poniedziałek – godz. 1.00 – budzą mnie skórcze takie mocne, że nie jestem w stanie leżeć w łóżeczku. No to sobie wstałam, wzięłam prysznic i zaczęłam chodzić po korytarzu – wiadomo ruch przyspiesza poród. Ponieważ seria rodzących się skończyła to byłam na oddziale ja + obsługa. Położne sobie spały, a ja myślę, po co będę je budzić. Wody nie odeszły to niech sobie pośpią. Po ok. godz. obudziła się jedna z pań i zaczęła mnie opierniczać, że łażę, prysznicuję zamiast spać. No to mówię, iż mam skórczyki i nie mogę leżeć. Podpięła mnie pod KTG, a tu tylko 40% ale za to dłuuugie i bolesne(od krzyża). Mówi – niema szans na poród z takimi. Do łóżka i spać. Bujałam się z nimi do 6 rano. O 7 – 2 cm rozwarcia. No to pomyślałam sobie, że ja tego porodu nie przeżyję, bo w tym tempie to urodzę w święta. O 8 zaczął mój gin i od razu mnie na badanie – skórczyki słabiutkie, ale 3 cm rozwarcia. W końcu decyzja - na porodówkę. Dwadzieścia minut później przebił mi pęcherz i się zaczęło. Zrobili drugą lewatywę (w niedziele sobie podjadałam). Ok. 9 dzwonię po chłopa – przyjeżdżaj rodzę. Tak się biedny przejął, że musiał kupować ubranko ochronne, bo zapomniał z tego wszystkiego. Godzina 11 – a tu dalej 3 cm, skórcze konkretne. Dostałam Dolargan, pospałam (a właściwie podrzemałam) godzinkę i zrobiło się 5 cm. Jeszcze tylko masażyk szyjki i o 13 zaczęły się parte, ale młody pomimo utraty wód nie chciał wychodzić. To mnie na łóżeczko i lekarz – łapeczkę do środeczka i młodego nakierował. Niestety przy każdym skórczu młody myślał, że jeździ windą - pojawiał się i znikał. W końcu gin stwierdził, że bez wyciskania się nie obejdzie. Kładli się na brzuchu z położną, ale junior był twardy i jeszcze przy samym wyjściu zrobił numer – utknął w pochwie na 3 minuty. Jak go wyciągnęli to tak się darł, że niebyło szans na „magiczne spojrzenie”, o jakim czasami się czyta. Dostał chłop same dychy (pewnie za ten wrzask). Małego zabrali, a mnie zaczęli szyć – dostałam narkozę bo Jan się tak porozpychał, że cała pochwa i szyjka były porozrywane.

Niestety następnego dnia okazało się, że Jan ma stan zapalny i żółtaczkę, a ja silną anemię. Młody dostał antybiotyki i solarkę. Wypisali nas dopiero 25.03. Młody po tych kuracjach nie przytył nic i miał cały czas biegunkę. W poniedziałek byliśmy u lekarza, dostał leki i dopiero wczoraj zaczął normalnie jeść. Niestety ponieważ młody słabo się pasie to muszę go dokarmiać. Ja jestem słabiutka i gdzie siądę tam przysnę. Jak będę miała chwilkę to postaram się nadrobić zaległości.

Pozdrawiam
 
reklama
Witaj Daguś z powrotem:-), swoje przeżyłaś ale najważniejsze ,że masz już Jasia przy sobie:tak:. Trzyma się cieplutko i zgladaj tu do nas w miarę możliwości:tak:.

To z Jaśka prawdziwy "chłop" -przeszł 4kg:szok::-)
 
Do góry