Cześć e-ciocie
przychodzimy podnieść was troszkę na duchu. Trochę po czasie, ale doby mi brakuje
Niestety mój plan z porodem sn nie wypalił bo po odejściu wód rozwarcie, z którym przyjechałam (3cm) po 6h oxy nie ruszyło ani trochę. Panika i przerażenie bo nie wiedziałem nic o cc, w najśmielszych snach nie myślałam, że przez nią będę musiała przechodzić. Na szczęście opieka na bloku i porodówce była genialna bo ryczałam bez przerwy przez całą sytuację. Byłam jedyną rodzącą na oddziale
i dzięki temu mąż mógł być cały czas z nami, cc przeczekał na korytarzu bo tak to musiałby jechać do domu
Tak więc o 17.02 o 23.00 urodziła się Emka
54cm i 2970g
a miało być 3600
pobył chwilkę z małą, później przewieźli mnie, porozmawialiśmy i pojechał do domu.
W lutym 2021 straciliśmy naszą pierwszą ciążę w 11tc, co wtedy czułam? Same wiecie... Ta ciąża przebiegała prawidłowo, wszystkie badania bardzo dobre. Tylko z głową, wiadomo, było gorzej. Ciągłe zamartwianie, analizowanie śluzu na papierze, życie od wizyty do wizyty
miałam być spokojniejsza jak przekroczę 12tc, później po ruchach małej, połówkowych, itd, itp.. Never ending story.. Wiele z was mówiło mi, że będzie dobrze, żeby nie analizować, no ale jak?
Wiem, że nie da się nie martwić, szczególnie nam kobietom po stratach, ale OGRANICZCIE TO DO MINIMUM a wyjdzie Wam to tylko na dobre
bądźcie dzielne i walczcie
My uczymy się cały czas siebie, zaczęły się problemy z brzuszkiem, ale nie poddajemy się
z kp nam nie poszło, więc na ten moment jesteśmy kpi
uśmiech małej wynagradza wszystko