reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Ja bym wysiadła przy samych cotygodniowych obiadach a co dopiero takich opowieściach…

Teściowa wie o poronieniu? Jeśli tak, to powiedz że nie chcesz teraz słuchać tych opowieści i jeśli ma trochę oleju w głowie to powinna to zrozumieć. I uszanować.

Moi rodzice wiedzą, a i tak mnie raczą takimi informacjami o dziecku kuzynki. Poronienie w 11tc to "nie jest taka tragedia" i "jak to można takie coś tak długo przeżywać". Niektórzy nie mają wcale empatii i taktu
 
reklama
Ja bym wysiadła przy samych cotygodniowych obiadach a co dopiero takich opowieściach…

Teściowa wie o poronieniu? Jeśli tak, to powiedz że nie chcesz teraz słuchać tych opowieści i jeśli ma trochę oleju w głowie to powinna to zrozumieć. I uszanować.
Nie , teściowa nie wie. Nie wiedziała że byłam w ciąży. Chcieliśmy jej powiedzieć w dzień babci , ale sie nie doczekałam. Reszta chyba widzi że coś jest nie tak , że nie reaguje tak entuzjastycznie na dziecko jak reszta więc nie wchodzą w moją strefe komfortu ani z opowieściami ani z obecnością dziecka. Ale teściowa taka zachwycona prawnuczkiem, chodziła koło mnie, rozmawiałam z nim i co chwile na mnie spoglądała czy patrze. Jakby sie chciała zapytać kiedy ja jej takie dam. To dobra kobieta, ale starej daty więc raczej nawet nie przypuszcza że może robić przykrość.
 
Moi rodzice wiedzą, a i tak mnie raczą takimi informacjami o dziecku kuzynki. Poronienie w 11tc to "nie jest taka tragedia" i "jak to można takie coś tak długo przeżywać". Niektórzy nie mają wcale empatii i taktu
Dokładnie, jakbym moja teściowa słyszała. W pierwszej ciąży powiedziała że mam się nie cieszyć do 12 tyg. Bo z dużą dozą prawdopodobieństwa poronie (ona poroniła w 11 tyg. Przez toksoplazmozę ). Że w innych krajach do 12 tyg. To jest nic a nie ciąża a nie ratowanie na siłę czegoś co będzie chore. Nie poroniłam, urodziłam i wszystko było ok. Ja też uważam że jeśli miałabym na siłę podtrzymywać ciążę, która jest mega zagrożona albo mialabym cała ciążę leżeć to ja nie chcę takiej ciąży bo ja chcę się nią cieszyć o normalnie funkcjonować a nie być przykuta do łóżka, ale kurde takie teksty walić kobiecie w ciąży 🤦 ręce opadają
W drugiej ciąży jak poroniłam w 5 miesiącu powiedziała mi że jestem walnięta że pochowałam dziecko, w ogóle mam nie użalać się bo nic się nie stało, takie rzeczy się dzieją. O poronieniu bliźniaków nie wie i dobrze bo nie mam siły na nią
 
Dokładnie, jakbym moja teściowa słyszała. W pierwszej ciąży powiedziała że mam się nie cieszyć do 12 tyg. Bo z dużą dozą prawdopodobieństwa poronie (ona poroniła w 11 tyg. Przez toksoplazmozę ). Że w innych krajach do 12 tyg. To jest nic a nie ciąża a nie ratowanie na siłę czegoś co będzie chore. Nie poroniłam, urodziłam i wszystko było ok. Ja też uważam że jeśli miałabym na siłę podtrzymywać ciążę, która jest mega zagrożona albo mialabym cała ciążę leżeć to ja nie chcę takiej ciąży bo ja chcę się nią cieszyć o normalnie funkcjonować a nie być przykuta do łóżka, ale kurde takie teksty walić kobiecie w ciąży 🤦 ręce opadają
W drugiej ciąży jak poroniłam w 5 miesiącu powiedziała mi że jestem walnięta że pochowałam dziecko, w ogóle mam nie użalać się bo nic się nie stało, takie rzeczy się dzieją. O poronieniu bliźniaków nie wie i dobrze bo nie mam siły na nią
Najlepiej nic jej nie mówić. Kobieta bez serca
Bardzo mi przykro.
Ja narazie chce odczekać ze staraniami, ale nie długo, może jakieś 3 miesiące. Bo zmieniam prace , a w starej tez bede mieć problemy bo szef nie chce mi skrócić okresu wypowiedzenia i najprawdopodobniej będę mieć dyscyplinarne zwolnienie za porzucenie pracy, więc nerwy nie pomogą. Dlatego czas na poukładanie wszystkiego i akurat z nadzieją na poród w nowym roku.
 
Nie , teściowa nie wie. Nie wiedziała że byłam w ciąży. Chcieliśmy jej powiedzieć w dzień babci , ale sie nie doczekałam. Reszta chyba widzi że coś jest nie tak , że nie reaguje tak entuzjastycznie na dziecko jak reszta więc nie wchodzą w moją strefe komfortu ani z opowieściami ani z obecnością dziecka. Ale teściowa taka zachwycona prawnuczkiem, chodziła koło mnie, rozmawiałam z nim i co chwile na mnie spoglądała czy patrze. Jakby sie chciała zapytać kiedy ja jej takie dam. To dobra kobieta, ale starej daty więc raczej nawet nie przypuszcza że może robić przykrość.
U mnie też jest podobny dysonans, rodzice i teście to są przekochani ludzie i przyjaciele też mili, wiadomo, ale czasami jak coś takiego rzucą, to idzie we wszystko zwątpić... Jedna ciotka donosiła ciążę do końca, niestety urodziła martwe dziecko i wiecznie jestem porównywana do niej, czym jest moja strata w porównaniu z jej. Ja nie wiem, to tak jakby powiedzieć matce zmarłego niemowlaka, że co to jest za strata, w porównaniu ze śmiercią np. pięciolatka. No ludzie.
 
Najlepiej nic jej nie mówić. Kobieta bez serca
Bardzo mi przykro.
Ja narazie chce odczekać ze staraniami, ale nie długo, może jakieś 3 miesiące. Bo zmieniam prace , a w starej tez bede mieć problemy bo szef nie chce mi skrócić okresu wypowiedzenia i najprawdopodobniej będę mieć dyscyplinarne zwolnienie za porzucenie pracy, więc nerwy nie pomogą. Dlatego czas na poukładanie wszystkiego i akurat z nadzieją na poród w nowym roku.
Mój mąż tez w podobnej sytuacji. Szef zwolnił go w Sylwka bez powodu, mało tego tak mu nasral w papierach, ale sprawa już poszła do sądu i prawniczka powiedziała że wygraną mamy w kieszeni. Obecnie przebywa na L4 a potem będzie szukał pracy , na szczęście w jego zawodzie nie trudno o pracę. Też powiedział mi że może warto poczekać ze starniami póki nie będzie miał pracy, ale ja uważam żeby nie czekać bo wiadomo że możemy nie zajść za pierwszym razem, a poza tym ja mam na tyle stabilną pracę i jeszcze mamy oszczędności, że damy radę. Nie ma co planować, co ma być to będzie.
Też masz niewesoła sytuację ale co masz już nagrana jakąś inną pracę że zależy ci żeby skrócił okres wypowiedzenia ?
U mnie też jest podobny dysonans, rodzice i teście to są przekochani ludzie i przyjaciele też mili, wiadomo, ale czasami jak coś takiego rzucą, to idzie we wszystko zwątpić... Jedna ciotka donosiła ciążę do końca, niestety urodziła martwe dziecko i wiecznie jestem porównywana do niej, czym jest moja strata w porównaniu z jej. Ja nie wiem, to tak jakby powiedzieć matce zmarłego niemowlaka, że co to jest za strata, w porównaniu ze śmiercią np. pięciolatka. No ludzie.
Wiesz niektórzy najpierw powiedzą a potem pomyślą. Mnie też wkurzały teksty: masz już jedno dziecko w domu, będziesz jeszcze mieć inne. Ja to wiem ale nikt nie zastąpi mi tamtego dziecka i nie wyrzuci z moich myśli tych chwil. Dla mnie strata jednego dziecka w 5 miesiącu była bardziej namacalna niż strata bliźniaków w 11 tyg. Ale tylko dlatego że mała urodziłam, widziałam rączki, nóżki i bardzo mnie to prześladuje. Ale strata to strata i nie ma dyskusji. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że najczęściej porównują i oceniają osoby, które nie przeżyły tego o nie mają o tym pojęcia. przykre to
 
Takie słabe chwilę są i będą. U mnie zaraz będzie rok od pierwszego poronienia i dalej bywają słabsze chwile. Osttanio też sobie tak myślałam, że może nie jest mi dane mieć drugiego ziemskiego dziecka i może nie ma sensu się starać. Jeśli o mnie chodzi wolałabym adoptowac bo nie wiem czy chce zaś mierzyć sie z tym wszystkim, a jak zaś pójdzie nie tak? A nie chcę żeby moja córka była jedynaczka, musi mieć rodzeństwo. Mój mąż zaś mówi że nie chce słyszeć o adopcji i albo własne albo w ogóle🤷 eh. Nie wiem jak to bedzie. W tym miesiącu mieliśmy się starac ale przez covid odpuściliśmy, tzn. był stosunek ale już po juz po owu to mi się wydaje, 8 dni biorę antybiotyk więc dopiero w połowie lutego zaczynamy starania. Co ma być to będzie...
Ech… Twoj mąż chociaż wyraza chęci na poczęcie dziecka… moj przeżywa ten sam strach co ja. Najgorsze jest to, ze pomimo iż są tu dziewczyny z udanymi ciążami po wcześniejszych stratach, ale jakoś nie odnajduje w tym nadzieji dla siebie… licze, ze to kwestia czasu. Rozumiem doskonale Twój strach… jednak dokładnie wiemy tez o tym, ze kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Życzę Tobie dużo szczescia, nadziei i sily, aby przezwyciężyć to co najtrudniejsze ❤️ A czytam, ze przeszłaś znacznie gorsze chwile niż ja 😢
Moi rodzice wiedzą, a i tak mnie raczą takimi informacjami o dziecku kuzynki. Poronienie w 11tc to "nie jest taka tragedia" i "jak to można takie coś tak długo przeżywać". Niektórzy nie mają wcale empatii i taktu
tak mi przykro, ze nie masz oparcia w najbliższych… moja teściowa ogólnie należy do osób o twardym sercu… nigdy tego pojąć nie mogłam, i zawsze jak dzieje się u nas cos niepokojącego ona jest oaza spokoju i wszystkim mówi „takie jest życie”, „przeżyjesz” itp… umierała jej własna matka a ona zamiast z nią spędzić ostatnie chwile, to sprzątała dom na stypę, organizowała jedzenie itp… babcia jeszcze nie umarła a ona miała już wszystko załatwione… jak dowiedziałam się ze poroniłam i czeka mnie zabieg, postanowiliśmy powiedzieć swoim rodzicom co się stało. Jak powiedziałam moim rodzicom to odczułam ulge… normalnie kamień spadł mi z serca, a jak siedziałam przy stole u teściowej, to normalnie biłam się z myślami i zastanawiałam się jak mam jej powiedzieć, bo wolałabym żeby mi w ogóle nie odpowiedziała niż miała wypalić choć jeden z tych swoich durnych tekstów… w końcu powiedziałam ze tego i tego dnia mam zabieg łyżeczkowania… a co teściowa? „A to się nie przejmuj, ja tez jestem po takim zabiegu. Rano idziesz do szpitala, wieczorem wychodzisz. Nie ma co panikować”. Na początku mnie zamurowało, ale szybko doszłam do wniosku ze ona mnie nie zrozumiała. Teściowa ma wycięte narządy rodne i myślała, ze idę na taki sam zabieg. Co prawda to chyba byłaby gorsza sytuacja dla mnie, ale wkoncu sprostowałam swoją wiadomość, ze jest nam bardzo ciężko, ponieważ byłam w ciąży, a serduszko naszego dziecka przestało bić i zabieg będzie polegał na usunięciu płodu z macicy…. O dziwno teściowa zaniemówiła… jak na nią, to twierdze iż nawet to przeżyła… ciagle wypytuje jak się czuje. Nawet pytała o takie rzeczy jak co mogło być przyczyna, jak długo trzeba czekać z następnymi staraniami itp… no normalnie jestem w szoku…
 
reklama
Mój mąż tez w podobnej sytuacji. Szef zwolnił go w Sylwka bez powodu, mało tego tak mu nasral w papierach, ale sprawa już poszła do sądu i prawniczka powiedziała że wygraną mamy w kieszeni. Obecnie przebywa na L4 a potem będzie szukał pracy , na szczęście w jego zawodzie nie trudno o pracę. Też powiedział mi że może warto poczekać ze starniami póki nie będzie miał pracy, ale ja uważam żeby nie czekać bo wiadomo że możemy nie zajść za pierwszym razem, a poza tym ja mam na tyle stabilną pracę i jeszcze mamy oszczędności, że damy radę. Nie ma co planować, co ma być to będzie.
Też masz niewesoła sytuację ale co masz już nagrana jakąś inną pracę że zależy ci żeby skrócił okres wypowiedzenia ?

Wiesz niektórzy najpierw powiedzą a potem pomyślą. Mnie też wkurzały teksty: masz już jedno dziecko w domu, będziesz jeszcze mieć inne. Ja to wiem ale nikt nie zastąpi mi tamtego dziecka i nie wyrzuci z moich myśli tych chwil. Dla mnie strata jednego dziecka w 5 miesiącu była bardziej namacalna niż strata bliźniaków w 11 tyg. Ale tylko dlatego że mała urodziłam, widziałam rączki, nóżki i bardzo mnie to prześladuje. Ale strata to strata i nie ma dyskusji. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że najczęściej porównują i oceniają osoby, które nie przeżyły tego o nie mają o tym pojęcia. przykre to

Dokładnie, jeśli ktoś tego nie przeżył to nigdy nie zrozumie, nieważne jakby próbować tłumaczyć. Trzba brać na takie osoby poprawkę chociaż boli.
Ja dziś mam kiepski dzień, myśli różne klębią się w glowie😔 Jutro do pracy to zajme głowę czymś innym. Musimy się trzymać🤞
 
Do góry