Hej dziewczyny! Jestem obecnie w bardzo trudnej dla mnie sytuacji życiowej…
Mam 28 lat. Jestem mama 2 dzieci. Obie ciaze zaplanowane, zrealizowane w pierwszym cyklu i rozwijające się ksiazkowo. Od 3 lat staramy się z mężem o 3 dziecko. Wszystko odbywało się na spokojnie i na zasadzie „będzie to będzie fajnie”. W lutym tego roku zauwazylam w połowie cyklu plamienie implantacyjne, jak się tydzień pozniej potwierdziło CIĄŻA. Oj nasza radość była przeogromna, jednak nie trwała długo i poroniłam tydzień po spodziewanej miesiączce (zatem uznano ja za ciaze biochemiczna). Nie ustalaliśmy w planach i nadziejach na kolejna ciaze. W październiku wkoncu się udało… od początku podchodziłam do ciąży z wielkim dystansem tzn nie oznajmiałam nikomu. Wiedział tylko mąż i lekarze. Czekałam do końca 1 trymestru. Rodzice mieli dowiedzieć się na dzień babci i dziadka… pierwsza wizytę u ginekologa miałam 7 grudnia. Był to 7 tc, widziałam bijące serduszko, wszystko było ok. Wielkość zarodka prawidłowa. We wtorek mialam kolejna wizytę i niestety okazało się ze serduszko stanęło a zarodek zatrzymał się rozwojowo na 8tc… czyli już 2 tygodnie nosze pod sercem martwy zarodek.
Moj lekarz chciał wykonać zabieg już w ten piątek, ale po konsultacji w szpitalu inny lekarz uznał ze lepiej będzie dla mnie jak poronie samoistnie w domu a nie farmakologicznie w szpitalu. Mam czas do 7 stycznia… zapewniał mnie ze to dla mojego dobra fizycznego ze po co maja mnie łyżeczkowac, ze przyniesie to więcej strat niż korzyści…. Moj ginekolog mówi ze bardziej patrzy pod względem mojego komfortu psychicznego. I kazał stawić się w szpitalu na sorze jak tylko zacznę krwawić lub zacznie bolec mnie brzuch jak na okres…
Jestem między młotem a kowadłem. Nie wiem sama co dla mnie lepsze. Boje się bardzo tego co mnie czeka. Ile to potrwa? Czy bardzo boli? Moja ciąża biochemiczna nie skończyła się jak zwykły okres. Bolał mnie brzuch, zaczęłam plamić, krwawić, wieczorem dostałam mega skurczu który promieniował na odbyt i nie mogłam się wyprostować, a na drugi dzień wyleciały ze mnie 2 duże skrzepy… teraz jest znowu strach bo jednak ciąża trochę większa… czy faktycznie jechac na sor jak zacznę krwawić? Czy przeczekać i porobić w domu? Boje się ze nie wyczyszcze się sama do końca… i znowu będę musiała przez to przechodzić…