ja lęku nie mam, wręcz odwrotnie - podbudowało mnie to, że jednak coś ruszyło, ale sama wiesz, że nawet się tym pozytywnym testem nie zdążyłam nacieszyć. U Ciebie sytuacja jest trochę inna, bo jednak niby byłaś w ciąży dłużej, ale cały czas pod znakiem zapytania. Nie powiem, że biochem mnie nie ruszył, bo gdy zobaczylam pierwsze plamienie i gdy zaczęłam krwawić to myślałam, że serce mi stanie... Miałam momenty, że mi się to przypominało i się na chwilę dołowałam. Czułam też, że hormony mi szaleją, bo beta wciąż była pozytywna i jak spadała, to miałam wzloty i upadki. Wszystko jednak się uspokoiło, gdy beta się wyzerowała. Niby miałam betę niską, ale ja nie miewam huśtawek nastrojów, bardzo rzadko miewam też pms (czasem się gdzieś przed @ wkurzę, ale to przy niektórych cyklach) i czułam jak hormony mi dawały w kość...