reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Często tak jest, że jak człowiek odpuści, zajmie głowę czymś innym to wtedy się udaje. Tylko to odpuszczenie jest bardzo trudne niestety. Bo my przecież pragniemy tej ciąży i tego dziecka i zwyczajnie ciężko jest o tym nie myśleć.
No dokładnie. Jak przestawić głowę żeby po otwarciu oczu rano nie myśleć o tym że straciłam dziecko, że ciągle się nie udaje, ze jestem beznadziejna....
 
reklama
Tak, to znaczy, że kiedyś byłaś chora. To jest taka infekcja podobna w przebiegu do grypy, generalnie jest popularna i ludzie na to chorują bez świadomości, że to jakiś cytomegalowirus, tylko właśnie w ciąży może narobić kłopotów.
Tak I większość ludzi to przechorowuje o tym nie wiedząc. Tylko dlaczego ja musiałam to przechodzić właśnie wtedy? Nie mogę tego zrozumieć....jedyne co kojarzę teraz to bolało mnie trochę ucho z miesiąc przed ciaza I ogólnie czułam się osłabiona, gardło mnie bolało troche myslalam że coś mnie bierze. Ale dalej sie to nie rozwinęło. Pech....
 
Cześć dziewczyny. Dołączę do Was. Jest tu bardzo dużo tego wszystkiego, że nie jestem w stanie tego nadrobić. Mam 30 lat. Staramy sie juz od 3 lat. Zaraz zaczniemy 4 rok. Jestem na skraju wyczerpania, nic mnie nie cieszy, nic mi sie nie chce...
Rok temu zobaczyłam upragnione dwie kreski. Jednak moja Radość nie trwała długo ponieważ w 11 tc dowiedziałam się że cisza obumarła 8/9 tc. Miałam łyżeczkowanie, ponieważ nic się nie zaczęło.
Nie znam dokładnej przyczyny. Jedyne co wyszło to cytomegalia. Lekarz powiedział że to mogło być przyczyna. Nie kazał robic żadnych dodatkowych badań. Po tym wszystkim odczekaliśmy 3 miesiące i w kwietniu mieliśmy zaczac starania. Jednak cmv nadal wysoka. Dopiero od lipca dostalismy zielone światło z tym ze juz było po owulacji. Także można powiedzieć że od sierpnia. Zaczęłam też robic testy owulacyjne, ale do tej pory nic. Bardzo mnie stresuja te testy I chyba przestane to robic. Robię kontrolne badania hormonow i niby wydają się być w normie. Teraz mi wyszla wysoka prolaktyna 35 gdzie norma do 24. Dostałam tabletki, ale z tego co słyszę są podzielone zdania co do brania tabletek na obniżenie. Może któraś z was ma jakieś rady?

Jeśli chodzi o poronienie strasznie to przeżyłam. Do tego jeszcze dopadł nas kryzys małżeński. Zaczęliśmy żyć swoim życiem pomijając to co sie wydarzylo. Mam za złe mężowi że nie wspierał mnie do końca. Miałam wrażenie ze to co się stało przyjął z postawa no mówi się trudno. Mam stany depresyjne przez to wszystko. Tydzien temu tak naprawdę o tym pogadaliśmy a w styczniu 2022 minie rok od poronienia. Wiem, że on to także przeżywa ale nie okazuje tego. Ja płacze, krzyczę, każda dziewczyna w ciazy mnie wzrusza i zadaję sobie pytanie czy mi to będzie kiedyś dane...
Mąż twierdzi że ja za bardzo się skupiam na tym żeby być w ciąży. Robie testy owu, analizuje kiedy się starac czy lepiej dzisiaj czy może jutro..... od listopada zaczęłam chodzić na monitoring uwulacji. Także ciągle kontrola który to dzień cyklu, obserwacja czy jest śluz, który jajnik boli....
Zdaję sobie sprawę, że muszę uwolnić swoją głowę, tylko nie mam motywacji do tego i pomysłu....
Jesteśmy w podobnym miejscu. W grudniu 2020 dowiedziałam się że jestem w ciąży, w styczniu już była abrazja, zaczęliśmy znów w marcu/kwietniu i chyba wtedy miałam biochemiczną, test wyszedł, a następnego dnia okres... Od tamtej pory nic. Jest grudzień rok później a ja dalej nie w ciąży. Do tego w naszym bliskim otoczeniu pojawiło się właśnie dziecko, a ja nie jestem w stanie pójść i go zobaczyć bo myślę że pęknie mi serce...Do tego byłam u gina 2 dni temu i wiedziałam że nie usłyszę nic dobrego. Cykle regularne, jak w zegarku 28 dni, byłam chyba 3 razy w okolicy owu, pęcherzyk oczywiście piękny i tylko działać, prolaktyna po obciążeniu była trochę za duża ale czekaliśmy. Teraz powtórzyłam badanie i już teraz na czczo się podniosła, do tego albo cykl bez owulacyjny, albo większa prolaktyna w końcu mi skutecznie tą owulację zablokowała... :( Dostałam receptę na bromergon i Clo, w moim mieście brak bromergonu, poza tym czytałam że fatalnie dziewczyny się czują, więc dostałam zalecenie Norprolacu, znalazłam w 1 aptece, jutro wykupuję leki. Z jednej strony się na wizycie załamałam (miałam fatalny tydzień ogólnie w związku z paroma sytuacjami) a negatywne wieści u gin sprawiły że jeszcze bardziej się rozkleiłam. Z drugiej strony jest jakiś plan i trzeba działać, ale wiem że to po prostu oddala trochę wypragnione dwie kreseczki. Też jestem w dołku, praca mnie męczy, nic mnie nie cieszy, jedynie mąż dzielnie się trzyma i mnie pociesza. Do tego wyszła "wczesna insulinooporność" i trochę nieprawidłowa tolerancja glulozy, mam zmienić dietę. Za miesiąc kolejna wizyta sprawdzić jak Cło działa. Także rozumiem cię doskonale, zwłaszcza że znów jest grudzień :( A my nadal mamy niekończące się pasmo nieszczęść... Dziś ogólnie trochę lepiej, no i zbliża się weekend, będzie można odsapnąć. A do tej pory myślałam że jestem całkiem zdrowa, szczupła, jeszcze stosunkowo młoda...
 
Wiem o czym mówisz. Moje życie obraca się wokół gin, już chyba u wszystkich bylam w okolicy, kupowaniu ciągle nowych witamin, testach - szybko po pracy obiad po godzinie herbatka i później 4 godz. Nie sikam żeby o 22 zrobić test owu...analizuje, zapisuje kiedy jaki sluz, kiedy boli jajnik...I do meza mówię że dziś ten dzień;( mam wrażenie ze to z musu jest na pstryknięcie...nie czujemy tego co kiedys i nasz seks sprowadza się tylko do tego....zgubiłam się w tym wszystkim.
Widzisz ta moja ciaza jedyna niestety stracona udała się kiedy właśnie tolanie odpuściliśmy. Maz odebrał wyniki nasienia nie było szału nie byliśmy skupieni na ciąży i się stało. Bez myślenie czy dzisiaj są plodne czy nie bo i tak myslalam że skoro tyle czasu się nie udało to teraz z takim kiepskim nasieniem tym bardziej. Okres mi sie spóźniał ale jak zwykle nie przejęłam się tym ponieważ zazwyczaj kiedy się spóźniał robiłam test - bialo, a na drugi dzień dostawałam okres. Więc wtedy w listopadzie nawet nie robiłam testu. Ale minął tydzień jak okres sie nie pojawiał i bardzo mnie piersi bolały. No i zrobiłam dwie kreski. Mam te testy, jakoś nie moge ich wyrzucić...
Ide do psychiatry 21.12....chyba ze coś się zwolni wcześniej...
Moje 3 ciążę niestety stracone udały się właśnie kiedy się nie spodziewałam, kiedy nic nie sprawdzalam, nie kontrolowałam ,nawet nie wchodziłam tu na forum. Życie życiem, a nie ciąża, bo niestety wtedy wpada się w obsesję i tworzy presję i nie udaje się.
Teraz tylko problem, że się też nie utrzymuje, ale może jeszcze za słabo byli z tym odpuszczeniem. Ja trochę wierzę w ten czynnik psychologiczny, nawet bardzo. Bo widzę że u mnie i wielu osób moich bliskich była taka historia. Tylko że nie każdy poronil.chociaz koleezanka dwie ciąże, jedna w pierwszym druga już w drugim trymestrze, mieszka w Szwajcarii, bez żadnych badań leków, zwyczajnie działali dalej. No i w końcu udało się za 3 razem. Ale oni są bardzo wyluzowani. I tak sobie tłumacze że może to my tez tak musimy. Bo ilez tych badań, nic nie jest takie jednoznaczne co by wskazywało to 100 procent przyczyną niepowodzeń. Wiem co czujesz, tutaj chyba wszystkie wiemy ...
 
Jesteśmy w podobnym miejscu. W grudniu 2020 dowiedziałam się że jestem w ciąży, w styczniu już była abrazja, zaczęliśmy znów w marcu/kwietniu i chyba wtedy miałam biochemiczną, test wyszedł, a następnego dnia okres... Od tamtej pory nic. Jest grudzień rok później a ja dalej nie w ciąży. Do tego w naszym bliskim otoczeniu pojawiło się właśnie dziecko, a ja nie jestem w stanie pójść i go zobaczyć bo myślę że pęknie mi serce...Do tego byłam u gina 2 dni temu i wiedziałam że nie usłyszę nic dobrego. Cykle regularne, jak w zegarku 28 dni, byłam chyba 3 razy w okolicy owu, pęcherzyk oczywiście piękny i tylko działać, prolaktyna po obciążeniu była trochę za duża ale czekaliśmy. Teraz powtórzyłam badanie i już teraz na czczo się podniosła, do tego albo cykl bez owulacyjny, albo większa prolaktyna w końcu mi skutecznie tą owulację zablokowała... :( Dostałam receptę na bromergon i Clo, w moim mieście brak bromergonu, poza tym czytałam że fatalnie dziewczyny się czują, więc dostałam zalecenie Norprolacu, znalazłam w 1 aptece, jutro wykupuję leki. Z jednej strony się na wizycie załamałam (miałam fatalny tydzień ogólnie w związku z paroma sytuacjami) a negatywne wieści u gin sprawiły że jeszcze bardziej się rozkleiłam. Z drugiej strony jest jakiś plan i trzeba działać, ale wiem że to po prostu oddala trochę wypragnione dwie kreseczki. Też jestem w dołku, praca mnie męczy, nic mnie nie cieszy, jedynie mąż dzielnie się trzyma i mnie pociesza. Do tego wyszła "wczesna insulinooporność" i trochę nieprawidłowa tolerancja glulozy, mam zmienić dietę. Za miesiąc kolejna wizyta sprawdzić jak Cło działa. Także rozumiem cię doskonale, zwłaszcza że znów jest grudzień :( A my nadal mamy niekończące się pasmo nieszczęść... Dziś ogólnie trochę lepiej, no i zbliża się weekend, będzie można odsapnąć. A do tej pory myślałam że jestem całkiem zdrowa, szczupła, jeszcze stosunkowo młoda...
Jakbym siebie widziała w tym co napisałaś. Praktycznie Nic dodać nic ująć....
Ja też mam zapisany bromergon ale z uwagi na brak w aptekach i hurtowniach dostałam zamiennik bromocorn. Biorę 1/2 tabletki co drugi dzień. Jak zobaczyłam swoją pralaktyne to też z jednej strony zalamka a z drugiej moze To w końcu to co przeszkadza. Poszłam więc do gin pokazałam wynik a ona ze niektórzy mają 10 x większą..powiedziała że moja jest dobra. Sama zapytałam o tabletki na zbicia. No i przepisała. Kazała brać 1 dziennie. I właśnie na forum dziewczyny piszą roznie: jedne biorą dwie tabletki na tydzień, Inn się źle czują więc ja postanowiłam brać połowę. Nie czuję jakoś się źle tylko ostatnio coś mnie pobolewało pod zebrami z prawej strony i zaparcia mnie dopadły i od razu stwierdziłam że to może przez te tabletki.
A co do IO też ostatnio zaczęłam się jej u siebie doszukiwać...ale badań nie robiłam jeszcze. Tak sobie będę wynyslac a może sobie to zrobię a może to, więc w koxu wypłaty mi nie starczy...
Jeśli chodzi o małe dzieci to akurat w mojej najbliższej rodzinie nikt nie rodził w ostatnim czasie. Wszyscy czekają na mnie. Ale w zeszłym roku z dalszej trochę rodziny mieliśmy zaproszenie na chrzciny uratowała mnie kwarantanna bo nie chciałam jechać i zachwycać się noworodkiem którego nie mogę się doczekać. Zastanawiam sie czasem nad tym czy dobrze robie, ale skoro nie mogę się przemoc to przecież nikt nie stawia się na moim miejscu i nie wie że być może nie jestem gotowa.
Mój mąż jeśli chodzi o wsparcie to srednio. Muszę sobie radzić sama. I jakoś mi sie udało ale teraz nie radzę sobie i idę na terapię. Wkurzam się o wszystko, wszelkie emocje w sobie duszę, myślę tylko o straconym dziecku, w domu robie to co muszę itd. Moja rodzina wie o poronieniu ale nie rozmawiam z nimi o tym ze sobie nie radzę nie chce żeby mama sie o mnie martwiła, sama ma dość problemów.
Z kolei teściowa wiecznie rzucą teksty a ta poroniła, a ta poroniła 5 razy, a Ela też kiedyś poroniła...a ja tylko raz poronilam i wielki mam teraz problem bo nie chce mi się do nich jechać np....
 
Moje 3 ciążę niestety stracone udały się właśnie kiedy się nie spodziewałam, kiedy nic nie sprawdzalam, nie kontrolowałam ,nawet nie wchodziłam tu na forum. Życie życiem, a nie ciąża, bo niestety wtedy wpada się w obsesję i tworzy presję i nie udaje się.
Teraz tylko problem, że się też nie utrzymuje, ale może jeszcze za słabo byli z tym odpuszczeniem. Ja trochę wierzę w ten czynnik psychologiczny, nawet bardzo. Bo widzę że u mnie i wielu osób moich bliskich była taka historia. Tylko że nie każdy poronil.chociaz koleezanka dwie ciąże, jedna w pierwszym druga już w drugim trymestrze, mieszka w Szwajcarii, bez żadnych badań leków, zwyczajnie działali dalej. No i w końcu udało się za 3 razem. Ale oni są bardzo wyluzowani. I tak sobie tłumacze że może to my tez tak musimy. Bo ilez tych badań, nic nie jest takie jednoznaczne co by wskazywało to 100 procent przyczyną niepowodzeń. Wiem co czujesz, tutaj chyba wszystkie wiemy ...
No właśnie. Żałuję że dopiero teraz tutaj się odważyłam napisać. Wcześniej wchodzilam i tylko ryczałam jak czytalam wasze historie i coś napisałam ale zaraz skasowalam bo twierdziłam że to bez sensu przecież któraś z was już to przeżywa po raz któryś, Inna ze była już w zaawansowanej ciąży i coś poszło nie tak a gdzie ja w tym wszystkim. No właśnie jeśli chodzi o zrozumienie to tylko ktos kto ma podobna historie... smutne to wszystko jest, skad tyle niepowodzeń...dlaczego gin lekceważą obawy nasze...twierdzą że taka nasza natura...nie skupiają się, nie analizują, wizyta 180 zł, wszystko w porządku...a ciąży brak.
 
No właśnie. Żałuję że dopiero teraz tutaj się odważyłam napisać. Wcześniej wchodzilam i tylko ryczałam jak czytalam wasze historie i coś napisałam ale zaraz skasowalam bo twierdziłam że to bez sensu przecież któraś z was już to przeżywa po raz któryś, Inna ze była już w zaawansowanej ciąży i coś poszło nie tak a gdzie ja w tym wszystkim. No właśnie jeśli chodzi o zrozumienie to tylko ktos kto ma podobna historie... smutne to wszystko jest, skad tyle niepowodzeń...dlaczego gin lekceważą obawy nasze...twierdzą że taka nasza natura...nie skupiają się, nie analizują, wizyta 180 zł, wszystko w porządku...a ciąży brak.
Tak jest, wszystko trzeba sobie samemu wywalczyć, mimo że płacisz kupę kasy za wizytę. Traktują Cię jak kolejna taka samą historię...
Każde takie przeżycie jest ciężkie. Mnie po pierwszym razie dziewczyny tutaj uratowały, to co pisały, mówiły, tylko one tutaj rozumieją, to całe forum to było dla mnie szczęście w nieszczęściu, dlatego nie bój się pisać , to pomaga.
 
reklama
No właśnie. Żałuję że dopiero teraz tutaj się odważyłam napisać. Wcześniej wchodzilam i tylko ryczałam jak czytalam wasze historie i coś napisałam ale zaraz skasowalam bo twierdziłam że to bez sensu przecież któraś z was już to przeżywa po raz któryś, Inna ze była już w zaawansowanej ciąży i coś poszło nie tak a gdzie ja w tym wszystkim. No właśnie jeśli chodzi o zrozumienie to tylko ktos kto ma podobna historie... smutne to wszystko jest, skad tyle niepowodzeń...dlaczego gin lekceważą obawy nasze...twierdzą że taka nasza natura...nie skupiają się, nie analizują, wizyta 180 zł, wszystko w porządku...a ciąży brak.
Witaj tutaj, bardzo mi przykro z powodu Twojej straty i okropnie mi smutno, że kolejną z Nas to dotyka. Nie obawiaj się pisać kiedy potrzebujesz, Dziewczyny są kochane, rozumieją i zawsze pomogą na ile potrafią np w interpretacji wyników. Dodają sił:)
Tak jest, wszystko trzeba sobie samemu wywalczyć, mimo że płacisz kupę kasy za wizytę. Traktują Cię jak kolejna taka samą historię...
Każde takie przeżycie jest ciężkie. Mnie po pierwszym razie dziewczyny tutaj uratowały, to co pisały, mówiły, tylko one tutaj rozumieją, to całe forum to było dla mnie szczęście w nieszczęściu, dlatego nie bój się pisać , to pomaga.
Dokładnie, dla lekarzy jesteśmy kolejnym przypadkiem a kasa leci strasznie, zwłaszcza teraz jak wszystko ciągle drożeje.
 
Do góry