Cześć dziewczęta.
Pisałam kilka dni temu o swojej sytuacji, strasznie szybko leci to forum, a dla mnie to wszystko ciężko nadrobić, choć bardzo się staram.
Nie umiem jeszcze w fora, nie mam wyrobionej systematyki
w każdym razie pisałam Wam o tym, że u mnie poronienie było w lipcu, miałam krwiaka i w 8tc dowiedziałam się, że ciąża obumarła w 6 tygodniu. Teraz w październiku testy wyszły pozytywnie, w czwartek robiłam betę z krwi, wynik był 83. Wg OM zaczynam 5tc, ale obstawiam tydzień wcześniej.
Nie chcę dołączać do forum dla przyszłych mam, bo teraz nie bardzo chce się na coś nastawiać, zwłaszcza, że jest jeszcze bardzo wcześnie.. Chyba się nakręcam po poronieniu, bo ogólnie pierwsza moja udana ciąża sprzed 3 lat była dla mnie bardzo łaskawa. Żadnych objawów, poza brakiem okresu I w zasadzie do końca było super. W drugiej ciąży też było super, poza tymi myślami, że jednak mogę stracić ciążę i tak faktycznie było, w 5 tygodniu zaczęłam plamić na brązowo i już wiedziałam, że to będzie koniec.. Mimo, że lekarz dawał nadzieję, włączył duphaston, na wizycie widziałam bijące serduszko, plemienia powtórzyły się później jeszcze raz i na kolejnej wizycie już brak rozwoju, jajo płodowe zniekształcone a ja z diagnozą poronienia chybionego.. A mówię, że się nakręcam, bo szczerze wolałabym mieć jakieś objawy świadczące typowo o ciąży, jeśli to by dało mi jakąś gwarancję, że ciąża się rozwija.. Ogólnie to 3 dni przed terminem @ zaczęły mnie kłuć jajniki jak na owu trochę, na następny dzień test już z cieniem cienia. Od tamtej pory z objawów mam niewielkie powiększenie piersi, ale nic a nic nie bolą, żyłki na piersiach mam zawsze, więc to dla mnie nic nowego, boli mnie podbrzusze, raz ciągnie, raz poczuję jajniki, czasami ciągnie w pachwinach.. Bolą mnie plecy, ale sama nie wiem w którym miejscu, jak leżę to zazwyczaj jest lepiej, ale są to symptomy, które mogą świadczyć zarówno o ciąży prawidłowej jak i tej najgorszej opcji. Staram się myśleć pozytywnie, nie lecieć sprawdzać bety, bo ostatnim razem miałam betę ok 22 000 ostatnią jaką zrobiłam i wcześniejsze wyniki były jak najbardziej ok a skończyło się jak się skończyło... Zresztą mąż i mama trochę mnie hamują, że po co mam sprawdzać betę, że będzie teraz już wszystko dobrze, że mam brać leki (leczę niedoczynność tarczycy) i nie przyciągać złych myśli. Trochę mają rację, bo wolałabym tak jak w pierwszej ciąży mieć pustą głowę, wtedy każda wizyta była tylko czekaniem na usg a nie nadzieją na dobre wieści.. Chyba spokojniej bym się czuła gdybym miała chociaż przepisany duphaston.. Na razie biorę acard od poczatku ciąży. Tarczycę ogarnęłam do poziomu 0,700, ale zastanawiam się czy przed czwartkową wizytą u gin nie zrobić sobie jeszcze bety, progesteronu i w sumie nie wiem co jeszcze mogłabym skontrolować... Ale mam do Was jeszcze pytanie.. Bo część z Was przyjmowała heparyne, na co ona dokładnie jest, bo w internecie jest kilka informacji a gin chyba wam przepisał z konkretną intencją?
sorki, że tak chaotycznie napisane, ale naprawde jeszcze nie ogarniam jak tu się komunikować.. Trochę technologii i człowiek się gubi