A ja Wam powiem że u mnie poronienia (3 biochemiczne i 1 pozamaciczna) wpływały tak że chciałam od razu próbować znowu, nic się nie liczyło. Dwie pierwsze porażki przeżyłam mocno, jakby mi ktoś serce dwa razy wyrwał. Kolejne dwie już na chłodno jakbym była gotowa na to że znowu może się nie udać. Były łzy ale i jakaś mobilizacja że muszę coś zrobić więcej i więcej.
Zastanawiałam się kiedy to wszystko mnie złamie na tyle że się poddam i odpuszczę.
Mój mąż był moim wielkim wsparciem, jak miałam totalne załamanie to jakoś potrafił postawić mnie do pionu
Jak zobaczyłam dwie kreski w tej ciąży w której jestem to też podeszłam chłodno. Jakby moje emocje były obok mnie. Potem oczywiście najwięcej stresu przysparzała mi beta i faktycznie wtedy miałam stany przedzawalowe.
@agaaataaaa nie trac wiary, nie wiem nic na temat inseminacji ale moja koleżanka miała dwie i z tej drugiej ma cudowna córeczkę.
Głowa to bardzo ciężka sprawa, myślę że każda z nas o tym wie, trudno jest się wyłączyć i "żyć" a jeszcse trudniej patrzeć jak co chwila jakaś znajoma, koleżanka czy siostra jest w ciąży.