Hej dziewczyny. Jestem tu nowa, nie bardzo wiem co i jak, mam nadzieje że w dobrym miejscu piszę ;-) Straciłam swoją pierwszą ciąże w czerwcu (zapłodnienie in vitro). Jako że to pierwsze poronienie to wiadomo, nikt nie zleci żadnych badań. Badania zrobiłam na własną rękę będąc na urlopie w Polsce (mieszkam na stałe w UK). Wyniki pokazały obecność mutacji MTHFR A1298C i PAI-1 4G, oba w układach heterozygotycznych. Wiadomo, słyszałam o tych mutacjach wcześniej, a teraz teraz dużo czytam, ale mam już mętlik w głowie. Czy sama obecność tych mutacji jest wystarczającym powodem by włączać profilaktycznie leki przeciwzakrzepowe w kolejnej ciąży? Czy to od innych czynników/dodatkowych badań zależy? Tu w Anglii niestety małe mają pojęcie lekarze o tych mutacjach, jestem przerażona wizją bycia w ciąży tutaj. Mam też niedoczynność tarczycy i w poprzedniej ciąży lekarz rodzinny nawet nie chciał mi zadbać TSH, pomimo moich próśb... tragedia. Nie wiem do jakiego lekarza się udać żeby omówić te wyniki i co dalej robić. Zbadałam sobie tez homocysteinę (wyszła w normie - 7), nie zdążyłam tylko zrobić białka C i białka S. Czy polecacie jeszcze jakieś inne badania? Mam kolejny transfer za niecałe 2 tygodnie i tyle pytań..