reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Tak, to normalne, ze kobieta która poroniła, już zawsze będzie się zastanawiać czy kolejnym razem będzie Ok. Nawet jak już po tej stracie urodzi zdrowe dzieciątko, to przy każdej kolejnej ciąży będzie się stresować i podchodzić do niej inaczej niż kobieta, która tego niegdyś nie doświadczyła :unsure:
Ja tez się bardzo stresuje. Ale tak jak ktoś tu już wcześniej napisał .. są dni kiedy się o tym nie myśli za bardzo, ale jest poczucie ze gdzieś tam to siedzi z tylu głowy, pomimo tego ze chce myśleć pozytywnie i uśmiecham się jak rozmawiam z kimś o moim dzidziusiu w brzuszku ...Wtedy myśle ze jest tam, fika sobie koziołki i serduszko bije jak dzwon. A przychodzi wieczor i odzywa się myśl, „a co jeśli już nie.........???”:(

A co do zastrzyku, ja po zabiegu nic takiego nie dostałam, lub tez dostalam ale nikt mi nic takiego noe powiedział? Bo pielęgniarki przychodziły czasem jak ja byłam nie do końca świadoma i coś mi wbijały, lub zakładały kroplówkę... Moze mi podały zastrzyk, ale nic nie mówiły? Powinno to być napisane w wypisie ze szpitala?:confused:

Tak w wypisie jest informacja o podaniu imunoglobiny
 
reklama
Właśnie wróciłam od ginki. Załamka totalna. Od ponad 50dni nie mam miesiączki, endometrium cienkie więc nawet nie zapowiada się na miesiączkę. Dostałam luteinę podjęzykowo 3x2 tabletki. Jak w ciągu 10dni nie wystąpi u mnie miesiączka, to lekarka chce mnie wysłać na diagnostykę na oddział endokrynologiczny. Po raz kolejny bąknęła, że może przedwcześnie przekwitam... I to najbardziej mnie martwi. Tak długo zwlekałam z myślą o drugim dziecku, a teraz może być już za późno.
Dziewczyny pisałyście tu kiedyś, że jest jakieś badanie które wykazuje jakie zasoby mają jeszcze jajniki. Czy ktoś może przypomnieć mi nazwę?
Może faktycznie jest tu potrzebna interwencja i diagnostyka endokrynologiczna?? Dobrze pamiętam, że u Ciebie lekko podwyższone TSH bywa?? Może tarczyca robi Ci jakiegoś "psikusa".. To nie jest normalne, żeby 50 dni nie było @ i jeszcze się nic nie zapowiada na to... Mam nadzieję, że luteina pomoże... :)
U
Mi tez jest bardzo trudno, płacz, atak paniki, złość... W koncu zajęłam się czymś i naprawdę pomaga. Mnie ratuje rutyna. Trzeba to ogarnąć na swoj sposób, znaleźć sposób, albo porozmawiać z psychologiem... Akurat mi nie jest ciężko ani z ciężarnymi, ani z dziećmi... ale ciężko było z samą stratą...
Nie wiem jak Wy, ale ja na psychologa reaguje złościa, mam uraz po psychologu w szpitalu...
Tak, to normalne, ze kobieta która poroniła, już zawsze będzie się zastanawiać czy kolejnym razem będzie Ok. Nawet jak już po tej stracie urodzi zdrowe dzieciątko, to przy każdej kolejnej ciąży będzie się stresować i podchodzić do niej inaczej niż kobieta, która tego niegdyś nie doświadczyła :unsure:
Ja tez się bardzo stresuje. Ale tak jak ktoś tu już wcześniej napisał .. są dni kiedy się o tym nie myśli za bardzo, ale jest poczucie ze gdzieś tam to siedzi z tylu głowy, pomimo tego ze chce myśleć pozytywnie i uśmiecham się jak rozmawiam z kimś o moim dzidziusiu w brzuszku ...Wtedy myśle ze jest tam, fika sobie koziołki i serduszko bije jak dzwon. A przychodzi wieczor i odzywa się myśl, „a co jeśli już nie.........???”:(

A co do zastrzyku, ja po zabiegu nic takiego nie dostałam, lub tez dostalam ale nikt mi nic takiego noe powiedział? Bo pielęgniarki przychodziły czasem jak ja byłam nie do końca świadoma i coś mi wbijały, lub zakładały kroplówkę... Moze mi podały zastrzyk, ale nic nie mówiły? Powinno to być napisane w wypisie ze szpitala?:confused:
Myślę też, że każda kobieta przy podjęciu starań też będzie się zastanawiać nad tym czy wszystko pójdzie ok, czy się uda, czy dziecko będzie zdrowe, czy to dobry czas, a co jeśli nie..
Przynajmniej ja tak mam już od jakiegoś czasu... [emoji2356] W sumie to od kiedy wiedziałam że w lipcu dostajemy zielone światło, to moje zamartwiania zaczęły się już miesiąc wcześniej...

A jak się czujesz? :)
 
@nnat. przykro mi że trafiłaś na nie fajnego psychologa w szpitalu... Ja miałam szczęście i trafiłam na cudowną kobietę. Nie chciałam rozmawiać na początku, ale następnego dnia stwierdziłam że muszę, bo muszę to z siebie wyrzucić a nie chce mówić bliskim. Ona dała mi wizytówkę więc zadzwoniłam i spotkałam się z nią. Ta rozmowa bardzo mi pomogła. 7 miesięcy później gdy spotkało mnie to samo, też przyszła do mnie, ale ta rozmowa już była z mojej strony inna. Wiedziałam co mnie czeka itp, byłam nastawiona na działanie, badania itp. Wizytówkę z numerem telefonu do teraz noszę w etui telefonu
 
@nnat. przykro mi że trafiłaś na nie fajnego psychologa w szpitalu... Ja miałam szczęście i trafiłam na cudowną kobietę. Nie chciałam rozmawiać na początku, ale następnego dnia stwierdziłam że muszę, bo muszę to z siebie wyrzucić a nie chce mówić bliskim. Ona dała mi wizytówkę więc zadzwoniłam i spotkałam się z nią. Ta rozmowa bardzo mi pomogła. 7 miesięcy później gdy spotkało mnie to samo, też przyszła do mnie, ale ta rozmowa już była z mojej strony inna. Wiedziałam co mnie czeka itp, byłam nastawiona na działanie, badania itp. Wizytówkę z numerem telefonu do teraz noszę w etui telefonu
U mnie to było już przed samiutenkimi świętami wielkanocnym, pusty oddział, więc miałam wrażenie że to takie trochę na odwal się było. Such epytania. Przekraczała wtedy moja strefe komfortu, miała tak okropnie swidrujace spojrzenie... Nie wiem, nie wzbudziła we mnie ani odrobinę zaufania. Odpowiadałam tak, jak trzeba było odpowiadać, bo wizyta trwała max 5 minut.
Wszystko wiem wiem, rozumiem, o wszystkim jestem poinformowana przez lekarzy. Rodzina wie. Mąż wie. Dowidzenia. Ot i wizyta psychologa [emoji6]

Dobrze, że Tobie się udało trafić na dobra osobę. :) jednak takiebwsparcie to musi być coś wspaniałego..
 
U mnie to było już przed samiutenkimi świętami wielkanocnym, pusty oddział, więc miałam wrażenie że to takie trochę na odwal się było. Such epytania. Przekraczała wtedy moja strefe komfortu, miała tak okropnie swidrujace spojrzenie... Nie wiem, nie wzbudziła we mnie ani odrobinę zaufania. Odpowiadałam tak, jak trzeba było odpowiadać, bo wizyta trwała max 5 minut.
Wszystko wiem wiem, rozumiem, o wszystkim jestem poinformowana przez lekarzy. Rodzina wie. Mąż wie. Dowidzenia. Ot i wizyta psychologa [emoji6]

Dobrze, że Tobie się udało trafić na dobra osobę. :)

Dramat.... To ja pod tym kątem nie mogę narzekać.
 
@roki_1991 @nnat. Trzeba trafić na "swoją osobę", szukać, bo ta właściwa da wsparcie. Pomimo wykształcenia psychologicznego, nie zawsze zagra, musi być to coś. Czasami potrzebne są też chęci, czas bo nie zawsze odrazu mamy ochotę na rozmowę o trudnych sytuacjach...
 
Dramat.... To ja pod tym kątem nie mogę narzekać.
Heh, teraz to już się z tego śmieje, nic mi nie zostało więcej. Dałam radę, raz lepiej, raz gorzej, ale dałam.
Wiesz to była rozmowa coś w stylu:
-wie Pani dlaczego to się wydarzyło?
-tak.
-a skąd?
-lekarz mi powiedział.
-aha. [emoji2356][emoji12]
@roki_1991 @nnat. Trzeba trafić na "swoją osobę", szukać, bo ta właściwa da wsparcie. Pomimo wykształcenia psychologicznego, nie zawsze zagra, musi być to coś.
Na pewno, ale ja chyba nie chce szukać. Mam mojego K., który czas i robi za lepszego psychologa niż tamta kobitka w szpitalu, także... Rozwazalam to, ale dałam sobie spokój.
Mam nadzieję że taka nieprzyjemność drugi raz się nie wydarzy. [emoji6]
 
Może faktycznie jest tu potrzebna interwencja i diagnostyka endokrynologiczna?? Dobrze pamiętam, że u Ciebie lekko podwyższone TSH bywa?? Może tarczyca robi Ci jakiegoś "psikusa".. To nie jest normalne, żeby 50 dni nie było @ i jeszcze się nic nie zapowiada na to... Mam nadzieję, że luteina pomoże... :)
Nie wiem jak Wy, ale ja na psychologa reaguje złościa, mam uraz po psychologu w szpitalu... Myślę też, że każda kobieta przy podjęciu starań też będzie się zastanawiać nad tym czy wszystko pójdzie ok, czy się uda, czy dziecko będzie zdrowe, czy to dobry czas, a co jeśli nie..
Przynajmniej ja tak mam już od jakiegoś czasu... [emoji2356] W sumie to od kiedy wiedziałam że w lipcu dostajemy zielone światło, to moje zamartwiania zaczęły się już miesiąc wcześniej...

A jak się czujesz? :)
Ja raz nie miałam 3 msc miesiączki, lekarze mówili albo że taka moja natura albo że jest ok [emoji2368]
Zmieniłam lekarza, poszłam do endo i szukam.
 
reklama
Heh, teraz to już się z tego śmieje, nic mi nie zostało więcej. Dałam radę, raz lepiej, raz gorzej, ale dałam.
Wiesz to była rozmowa coś w stylu:
-wie Pani dlaczego to się wydarzyło?
-tak.
-a skąd?
-lekarz mi powiedział.
-aha. [emoji2356][emoji12]Na pewno, ale ja chyba nie chce szukać. Mam mojego K., który czas i robi za lepszego psychologa niż tamta kobitka w szpitalu, także... Rozwazalam to, ale dałam sobie spokój.
Mam nadzieję że taka nieprzyjemność drugi raz się nie wydarzy. [emoji6]
Najważniejsze, że czujesz wsparcie.
Ja stratę przeżyłam w domu... Chociaż mialam wypisane skierowanie, bo psychicznie wysiadam, stało się w domu... Obawiałam się tej szpitalnej atmosfery i tego, jak zostanę potraktowana, że to właśnie mogłoby jeszcze bardziej to, co sie dzieje spotegowac przykrym doświadczeniem w szpitalu, przez co byłoby być może trudniej... Wsparcie i zrozumienie zapewnił też mąż, który poradził sobie na swoj sposób i martwił się głównie moim zdrowiem. Jak napisalam wyżej, każdy radzi sobie wg. potrzeby. Najważniejsze to czuć, że masz kogoś, kto Cię wspiera, wysłucha, zrozumie, że jest zawsze jak potrzebujesz.
 
Do góry