Hej dziewczyny
trochę przypomnę swoją historie, bo moglyscie już zapomnieć. 1.06 poroniłam samoistnie po raz drugi (serduszko nie biło). 25 dni później dostałam pierwsza miesiączkę, która była skąpa. Mąż w międzyczasie zrobił badania nasienia, które nie wyszły dobrze. Za 2 tyg ma zabieg usunięcia zylaka powrózka nasiennego. Wczoraj na usg gin mi powiedział, ze mam totalnie rozjechany cykl
to był 16 dc, endometrium 3 czy 4 mm, niepekniety pęcherzyk. Trochę mnie tym zmartwił, bo powiedział, ze powrót do normalnego cyklu zajmie nawet kilka miesięcy. Zlecił mi badania genetyczne dla mnie: czynnik V Leiden, mutacja 20210 G-A genu protrombiny oraz termolabilny wariant MTHFR. Powiecie mi coś na ten temat? Jutro planuje zrobić te badania, ale szczerze przyznam, ze nie sprawdziłam czy beta hcg spadła do zera. Byłam pewna, ze skoro była miesiączka, to już jest Ok, a tu lekarz mi powiedział, ze nie musi tak być. Dziś byłam w labo, wiec pewnie popołudniu będę miała wyniki bety. Jeśli będzie 0, to jutro idę zrobić te genetyczne i tarczycowe. Przed tarczycowymi nie brać rano eythyroxu, prawda? Słyszałam, ze może zafałszować wynik. Oczywiście musiałam zapytac gina kiedy będziemy mogli wrócić do starań, bo mi to nie daje spokoju. Nie chciał odpowiadać na to pytanie, ale ze nalegałam, to powiedział, ze może to trwać 3 miesiące (plemniki po zabiegu odradzają się w 72 dni), a może duuuuuzo dłużej. Ale się rozpisałam :/ wybaczcie