Takaja123
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 17 Wrzesień 2018
- Postów
- 2 608
@kasiula222 u mnie tabletki zaczęły działać po 6 h dopiero jak się ruszyło dali kolejne. Będziesz robiła badania genetyczne płodu? Ściskam
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
To zabieg i tak zrobią tylko dają tabletki by szyjka ruszyła i się otworzyła .U mnie po tabletkach ruszyło się po około 4 godz , musisz jeszcze poczekać ,ale lepiej żeby tabletki wystarczyły ,niż zabieg
Kasia bardzo mi przykro, przytulam mocnoTo zabieg i tak zrobią tylko dają tabletki by szyjka ruszyła i się otworzyła .
@takaja123 nie będę robiła ..
APTT miałam robione u hematologa ostatnio, ale podczas pobierania krwi, nie byłam jeszcze w ciąży i heparyny nie brałam. Dopiero na wizycie gdzie omawialiśmy wyniki, powiedziałam mu ze jestem w ciąży i powiedział ze wyniki wszystkie Ok, ale rozumiem ze tak czy siak musiałabym zbadac to jeszcze raz, jak już heparynę przyjmuje..Możesz też zbadać ddimery i aptt. To już nie ma znaczenia ile od zastrzyku. W sensie jak robisz zastrzyk na wieczór to rano spokojnie możesz iść a te parametry mówią o krzepnięciu krwi i też z nich można wywnioskować czy jest okej.
Trzymam kciuki za wizytę
Ja pamiętam te wizyty w pierwszej połowie ciąży. Ten wieczny strach... Moja gin już mnie na tyle znała, że wiedziała że wizyta w standardowej kolejności czyli badanie na fotelu a potem usg, nie przejdzie. Zaczynała zawsze od usg, na którym ja nie oddychałam (dosłownie) do momentu aż powiedziała że jest serduszko. Potem ja zaczynałam oddychać i płakać ze szczęścia, a ona sobie mogła mierzyć wszystko co trzeba
Hej dziewczęta! Jestem tu nowa..
W grudniu poroniłam w 10 tc, natomiast kruszynka nie rozwijała się od 6tc także miesiąc żyłam w nieświadomości, że noszę martwy zarodek.. lekarz zalecił 3 miesiące czekania także starania rozpoczęliśmy od marca, natomiast były to starania i nie starania... bo odpuściłam jakiekolwiek testy owulacyjne itd.. także albo się wstrzelimy albo nie, bo współżycie co 2 dni nie było możliwe.. także niby się jakoś nie przykładaliśmy, ale mimo wszystko nadzieję miałam na pozytywny test.. kwiecień, maj testy negatywne, a w czerwcowym cyklu totalnie odpuściłam.. zaczęlam biegać.. schudłam 4 kg.. skupilam się na sobie.. i nawet miałam nie testować, ale intuicja pchała mnie po test i w dniu spodziwanej miesiączki dwie kreski.. niestety po stracie poprzedniej kruszyny.. radość z samych dwóch kresek nie jest taka jak wcześniej.. to piętno straty pozostawia trwały ślad. Czekam na wizytę u ginekologa 16 lipca.. ale to chyba będą najdłuższe 10 dni.. i jakoś nie potrafię nakierować psychiki na dobre tory... cały czas biegam do toalety i sprawdzam czy nie plamię. Chociaż wtedy nie plamiłam a i tak było źle. Nawet na betę nie poszłam bo się boję wyników... nie miałam zadnych badań po poronieniu także nie znam przyczyny.. ale mam nadzieję, że bedzie dobrze.
Idź może na bete , wiem że się boisz .. też się bałam ale już miałam jakąś pewność
Robiłaś jakieś badania po stracie?trzymam mocno kciuki!!!