Cześć dziewczyny!
Podczytuję Was właściwie od początku grudnia, kiedy jeszcze byłam w ciąży i myślałam, że to niemożliwe, żeby mi też przydarzyła się taka tragedia, a jednak... Poroniłam 6 grudnia w 10tc, choć serduszko dziecka nie biło od jakiegoś 7tc. Szybki zabieg i powrót do domu. Było bardzo ciężko, najgorsza to świadomość, że ktoś coś mi dał i nagle odebrał i to całe szczęście, które miało się wydarzyć jednak nie będzie miało miejsca, przynajmniej nie na razie.
Wróciłam dziś do pracy, staram się już myślami nie wracać do tego co było, tylko patrzeć w przyszłość. To jest coś co zostanie ze mną na zawsze, ale nie chcę rozpamiętywać i rozgrzebywać tych ran, bo to nic nie zmieni.
Czekam teraz na kontrolę po zabiegu oraz na pierwszą @. Mam nadzieję, że mój organizm szybko wróci do normy i znów będziemy próbować. Poprzednim razem udało się za pierwszym razem, to miał być tylko taki trening, a nagle pojawiły się dwie kreski na teście
Chciałabym zrobić badania na zespół antyfosfolipidowy, bo wyczytałam u Was, że to badanie warto zrobić do 6 tyg po zabiegu. A dalej to nie wiem, przed ciążą wszystkie wyniki miałam w normie. Z jednej strony nie chcę się nakręcać i szukać w sobie chorób, których nie mam i które wcale nie musiały być przyczyną, ale z drugiej strony jak mam nic nie zrobić i czekać, czy za drugim razem się uda, czy nie, to cała się trzęsę i czuję, że muszę sprawdzić choć kilka rzeczy, bo później będę żałować, że tego nie zrobiłam.
Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że dzięki temu miejscu, jakoś łatwiej będzie mi się z tym wszystkim oswoić.