ivvonka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Styczeń 2017
- Postów
- 3 508
Jak cisza to ja napiszę.
Tak czytam o tych męskich nieczułościach. Moja druga połówka też nie jest typem uczuciowca. Oooo, nieraz strasznie mnie to bolało i cierpiała moja biedna damska duszyczka kiedy mi było źle a on był jakoś obok zadowolony, z piwkiem i żył sobie jakby nigdy nic. I jak tak któregoś dnia siedziałam i skromniutko, cichutko chlipałam sobie w chusteczki, to mnie z lekka olśniło i stwierdziłam, że:
Pierwsze hmm...właściwie to nie chcę, żeby się tak wczuwał w to co czuję , bo będzie beczał ze mną. Nie chcę jakiegoś mazgaja. Chusteczek to może sobie używać jak ma katar. Wtedy może sobie flikać i flika, i to z jaką pasją… ale to już inna historia.
Drugie hmm...właściwie to lepiej żeby się tak nie rozczulał nade mną, bo to będzie woda na mój chlipiący młyn i ja nigdy nie przestanę się szklić.
Trzecie hmm... jednak wolę go widzieć uśmiechniętego i zadowolonego. Po co, jak mi źle, mam się jeszcze martwić, że on się martwi i go pocieszać. Nie taki sens mojego płaczu. A obracając biednego kota ogonem - on też woli widzieć żonę w wersji uśmiechniętej, ewentualnie w trybie neutral, jak już się nie da inaczej.
I to tak chyba jest. Faceci nie będą nigdy tacy jak my, nie będą nas rozumieć do końca, nie będą mieć takiego samego toku myślenia. Musieliby być kobietami. A to by było bardzo głupie. Oni mogą nas znać jak własną kieszeń, wiedzieć jak się zachowujemy w różnych sytuacjach i swoją drogą to, co w tej kieszeni znajdą też niełatwo im czasem zaakceptować.
Ale czy on kocha, szanuje? Tak, bo jak trzeba, w sprawach naprawdę istotnych, zadaniowych, konkretnych (bo on w takich czuje się najlepiej) potrafić świetnie grać z nami w jednej drużynie i umie wziąć na siebie i obronę i atak a jak przegramy to nie płacze, tylko idzie dalej, bo z tym się i tak nie da nic zrobić. I dlatego takie ramię wolę mieć przy sobie. I z tego względu w trakcie treningu (a życie takim treningiem jest) nie warto patrzeć na nieregulaminowy kolor sznurówek w trampkach czy plamę na koszulce.
Tak czytam o tych męskich nieczułościach. Moja druga połówka też nie jest typem uczuciowca. Oooo, nieraz strasznie mnie to bolało i cierpiała moja biedna damska duszyczka kiedy mi było źle a on był jakoś obok zadowolony, z piwkiem i żył sobie jakby nigdy nic. I jak tak któregoś dnia siedziałam i skromniutko, cichutko chlipałam sobie w chusteczki, to mnie z lekka olśniło i stwierdziłam, że:
Pierwsze hmm...właściwie to nie chcę, żeby się tak wczuwał w to co czuję , bo będzie beczał ze mną. Nie chcę jakiegoś mazgaja. Chusteczek to może sobie używać jak ma katar. Wtedy może sobie flikać i flika, i to z jaką pasją… ale to już inna historia.
Drugie hmm...właściwie to lepiej żeby się tak nie rozczulał nade mną, bo to będzie woda na mój chlipiący młyn i ja nigdy nie przestanę się szklić.
Trzecie hmm... jednak wolę go widzieć uśmiechniętego i zadowolonego. Po co, jak mi źle, mam się jeszcze martwić, że on się martwi i go pocieszać. Nie taki sens mojego płaczu. A obracając biednego kota ogonem - on też woli widzieć żonę w wersji uśmiechniętej, ewentualnie w trybie neutral, jak już się nie da inaczej.
I to tak chyba jest. Faceci nie będą nigdy tacy jak my, nie będą nas rozumieć do końca, nie będą mieć takiego samego toku myślenia. Musieliby być kobietami. A to by było bardzo głupie. Oni mogą nas znać jak własną kieszeń, wiedzieć jak się zachowujemy w różnych sytuacjach i swoją drogą to, co w tej kieszeni znajdą też niełatwo im czasem zaakceptować.
Ale czy on kocha, szanuje? Tak, bo jak trzeba, w sprawach naprawdę istotnych, zadaniowych, konkretnych (bo on w takich czuje się najlepiej) potrafić świetnie grać z nami w jednej drużynie i umie wziąć na siebie i obronę i atak a jak przegramy to nie płacze, tylko idzie dalej, bo z tym się i tak nie da nic zrobić. I dlatego takie ramię wolę mieć przy sobie. I z tego względu w trakcie treningu (a życie takim treningiem jest) nie warto patrzeć na nieregulaminowy kolor sznurówek w trampkach czy plamę na koszulce.