Witch podpisuję się pod Twoim postem obiema rękami! Raz czegoś nie zrobisz, drugi raz coś zostanie i nie wiadomo kiedy robi się totalny bałagan. Dzieciaki brudzą jak małe prosiaczki. Olek potrafi zostawić sobie w buzi odrobinkę jedzenia i po wyjściu z fotelika wsadzi rękę do buzi i rozmaże plamę na ścianie. Mazaczki dostaje tylko pod moim ścisłym nadzorem. Jak nie zdążę zareagować i maźnie mebel, to idziemy po ścierkę i sam myje plamę. Z podwórka wchodzi do domu w butach, najlepiej prosto na kanapę. Kanapa jest na szczęście zmywalna. Od czasu do czasu mąż czyści ją myjką parową a raz w roku przychodzi pan ze specjalną maszyną. Co do odwiedzin, to moja teściowa najczęściej wpada bez zapowiedzi. Woli 20 razy pocałować klamkę, niż raz zadzwonić. Szczytem było, jak przyjechaliśmy z wakacji, ledwo mąż wniósł walizki, ja zaczęłam segregować pranie na środku korytarza, naprzeciwko wejścia i kto przylazł?! Teściowa! Żeby postać nade mną i popatrzeć, jak zakłopotana miotam się między kawką dla niej, powiększającym się bałaganem a dzieckiem. Co do metod, to mam kilka swoich "sposobów" . To takie sposoby nie sposoby. Olek ma kilka drobniutkich obowiązków, ma dopiero 20 miesięcy. Zawsze wyrzuca swojego zasikanego pampersa do kosza, odkłada szczoteczkę po umyciu zębów na miejsce itp. Pomaga też zakaz na niektóre rzeczy, np. Olek uwielbia mieć wszystko ze sobą. Jak wstaje, to by zabierał najchętniej kołderkę i podusię na dół. Wielkie boje o to toczyłam, ale udało się , pościel zostaje na miejscu. Nie wolno mu odkręcać kranu w toalecie (kilka razy zalał całą podłogę), wchodzić do pralni itd. Dużo rzeczy zlikwidowałam, np. kwiatki z parapetu. W ogóle moim kluczem do ogólnego ładu jest wyrzucanie. Obrazek? Piękny! Za dwa dni w koszu. Autko bez kółka? Jak Olek nie patrzy, to do kosza. Do tego zminimalizowałam ilość rzeczy na wierzchu. Wszystko jest w szufladach albo w schowanku. Dla Olka dostępne są tylko jego książeczki, zabawki, misie. Nawet szafki w kuchni mają blokady (bo pasję do gotowania przejmuje po mamusi
). Mamy dwa kosze na zabawki. Bawi się głównie na dole, na górze bardzo rzadko. Połowa zabawek jest na dole, druga połowa na górze. Po kilku tygodniach robimy zamianę. Mimo ogromu zabawek rozwala tylko połowę, zawsze mniej do sprzątania. Jak pogoda jest w miarę znośna, to siedzimy na dworze. Na podwórku są wszystkie duże zabawki, auta, rowerki, wiaderka itd. Nie pozwalam wnosić tego do domu, chowamy wszystko w garażu. Nawet jak pada deszcz, to pozwalam grzebać w błocie, nie ciągnę go na siłę do domu. No i rzecz, która mnie kosztuje najwięcej samozaparcia. Wstaję wcześnie, przygotowuję wszystko na śniadanie i czasami na obiad. Po położeniu Olka spać sprzątam wszystkie graty,zmywam itd. Nigdy nie chce mi się tego robić, ale wiem, że wystarczy raz odpuścić, żeby wpaść w krąg bałaganu. W ciągu dnia nie widzę porozrzucanych zabawek. Wychodzę z założenia, że Olek musi mieć czym się bawić,bo inaczej przychodzą mu do głowy głupie pomysły. Na niektóre rzeczy w ogóle nie zwracam uwagi, np. jak rozmazuje plamę z loda na meblach ogrodowych.
Nie wiem, jak to jest ze starszymi dziećmi, jak to jest z dwójką czy trójką. Ze swoim rozrabiaką radzę sobie średnio, staram się jak mogę. Czasami 100 razy powtarzane słowa w końcu przynoszą oczekiwany efekt,czasami nie. A co do sprzątania z dziećmi... Ich pomoc skutkuje jeszcze większym bałaganem