hej
moja córa ma na imię Łucja i tu w Norwegii nie potrafią tego wymówić, w przedszkolu panie mówią "wucia" heheh chyba im powiem żeby jednak mówiły "Lusja" albo "Lusi"... a imię wzięło nam się z dnia w którym się poznaliśmy, wtedy jest wspomnienie świętej Łucji,
moja siostrzenica ma na imię Stella, też ładne i mało popularne imię
a siostrę mam Beatę i Iwonę, wg mnie ładne imiona :-)
pleni moja też mnie terroryzuje ;-) ostatnio to w ogóle o wszystko wojna, wszystko jej źle, nie mogę jej wykąpać bo ciągnie mnie za bluzkę i chce cyca....
trzymam kciuki za Ciebie, niech tam żadne normy, NT, itp nie zakłócają ci oczekiwania na maleństwo :-)
neli ja pamiętam Cię, moja też ma 11 miesięcy :-) jak to leci...
onemoretime cieszę się że szew już założony i masz oszczędny tryb życia, niech malutka spokojnie czeka na swój czas :-)
neta a co u Ciebie?
misiamonisia co do zachowania dzieci, to są takie egzemplarze, moja ma to samo... nic tylko cierpliwości życzę, im szybciej zaakceptujesz osobowość swojego dziecka, tym szybciej nauczysz się rozpoznawać jego potrzeby i zapobiegać napadom płaczu, krzyku i czego tam jeszcze... mamy dzieci o dużych potrzebach, które tak opisuje autor książki "Księga rodzicielstwa bliskości":
- dzieci o dużych potrzebach nie dają sobie łatwo zaplanować dnia, są nieprzewidywalne, nie da się żyć z zegarkiem w ręku,
- są nastawione na kontakt fizyczny z rodzicem, odkładane natychmiast płaczą, kołyski, wózki, foteliki samochodowe parzą w plecki, sprawdza się noszenie w chuście,
- piją z piersi często i o różnych porach, z głodu i dla uspokojenia,
- nie akceptują innej opieki niż rodzicielska,
- nie są to dzieci, które będą spały same, najlepiej w ramionach mamy, w rodzicielskim łóżku,
- wszystko odczuwają bardziej intensywnie, płaczą głośniej niż inne dzieci i w sposób wymagający natychmiastowej uwagi, im dłużej się zwleka z reakcją tym trudniej uspokoić takie dziecko,
- są w stale w ruchu, nie wiedzą co to znaczy usiedzieć w jednym miejscu
jak to przeczytałam to od razu wiedziałam że czytam o swoim dziecku
niestety nie jest lekko
my właśnie przechodzimy przez adaptację w przedszkolu, minął drugi tydzień, na początku chodziłam tam z nią, zdarzyło się że mnie nie było jak się obudziła i panie dzwoniły po mnie bo tak płakała że nie były w stanie jej uspokoić, potem żałowałam że nie czekałam na miejscu aż się obudzi
w ogóle usypianie tam to była makabra, tam dzieci śpią we wózkach, a Łucja nie znosi wózka i z moich rąk nie chciała w ogóle usiąść... potem w końcu ją tam zostawiłam samą na parę godzin i opiekunkom udaje się ją uśpić w tym wózku... ale jak mi serce pęka przy rozstaniu, jak płacze... jest mi strasznie ciężko w tym momencie, bo z jednej strony chcę iść do tej pracy, na chwilę oderwać się od tego domu, także finansowo jest to raczej bardzo pożądane, a z drugiej strony ta trauma dla małej, świadomość tego że ona płacze bo ją zostawiam gdzieś a ona chce być przecież ze mną... broni się,
ehh nie wiem jak to będzie, w sumie jakbym się uparła to mogłabym pracować tylko w weekendy i wieczorami a w dzień być z dzieckiem, a wieczorem byłaby z mężem, ale chyba muszę też próbowac dalej w tym przedszkolu, jak tam z nią byłam tyle razy to widziałam że dzieci tam są raczej zadowolone, mają jakieś tam atrakcje w środku i na zewnątrz, panie są bardzo miłe i opiekuńcze, nikomu krzywda się nie dzieje, takie dwulatki to pewnie z radością tam zostają bo w domu to nudy, tylko te maluszki płaczą najwięcej bo nie rozumieją i nie znają nowego miejsca