hej Dziewczynki
czytam regularnie na telefonie, ale odpisywać już siadam do kompa...
U Nas po powrocie ze szpitala w domu byłyśmy tydzień, i znowu trafiłyśmy na oddział... Małej wróciła żółtaczka i znowu była naświetlana... dodatkowo było podejrzenie bakterii w moczu, ale po powtórnym posiewie na szczęście nic nie wyhodowali...
Także od czwartku znowu jesteśmy w domu i mam nadzieję, że już nie wrócimy do szpitala... to były najgorsze dwa tygodnie w moim życiu... Malutka miała beznadziejny sprzęt do fototerapii (za pierwszym razem był inkubator na oddziale neonatologii, za drugim na oddziale pediatrii taka podstawka i na niej leżała...). Tylko, że moja Malutka urodziła się 59 cm więc jest długa i duża, i ciężko jej było, strasznie się denerwowała, do tego zasłonięte oczka... więc w ogóle nerwa miała... a ja razem z Nią więc pewnie wyczuwała i mój stres...
Niestety karmimy się troszkę cyckiem, troszkę butelką - nadal się nie budzi na jedzenie... muszę ją zmuszać, ale odkąd karmię butelką jestem spokojniejsza, że się najada... nadal mam takie napady paniki trochę, przez ten szpital chyba miałam lekkiego baby bluesa, ale w domu jest lepiej
w piątek mamy wizytę u lekarza, i we wtorek również - u hematologa.
napisałam tylko co u Nas, bo nie dam rady do każdej się odnieść... pozdrawiam :*