Witajcie!
Podczytuję Was ciągle ale sama dawno się nie odzywałam, ale jakoś nie ma o czym pisać... czekam na wizytę 2 grudnia i mam nadzieję że powstanie wtedy plan działania. Póki co zrobiłam 2 tyg po # zestaw badań na zespół antyfosfo i wszysttko ujemne... szczerze mówiąć liczyłam że będzie dodatnie : bach przyczyna - leczenie - działanie.... no niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość. Zastanawiam się czy nie zrobić jeszcze jakichś badań jeszcze na własną rękę jeszcze przed wizytą... chociaż i tak to niczego nie przyspieszy. Aktualnie jesytem po 1 @ , więc jeszcze i tak nie mam z czym startować bo raczej za wcześnie na kolejne próby...
Za wcześnie, to na pewno nie, ale może faktycznie warto się wstrzymać do tej wizyty 2 grudnia.
Ja miałam robione badania w kierunku zespołu po 1 # i wyszły mi lekko dodatnie. Miesiąc temu robiłam drugi raz na potwierdzenie i wszystkie wyszły ujemne (a robiłam jakieś bardziej szczegółowe w dwóch klasach i w ogóle - lekarz powiedział, że wykluczamy) . Podobnie jak u Ciebie z jednej strony ulga, że tego nie mam a z drugiej szkoda, bo byłoby się czego uczepić
A co do innych badań, to tak jak dziewczyny pisały TSH, może jakieś paskudztwa typu cytomegalia, chlamydia, ueraplazma (nigdy nie wiadomo kiedy się coś przyplącze)...
Zdecydowałaś już na coś?
Neta,
[*]
Anula, witaj
[*]
Jakiś mam taki nastrój do d.... od kilku dni, spać nie mogę po nocach... nie wiem.... :-( i dylematy typu: czy nie jestem zbyt surowa dla syna J. Czy dobrze ustalam zasady i w ogóle. Bo on do nas a właściwie teraz do mnie nadal przyjeżdża i jest pod moją opieką. Np. ja ograniczam mu słodycze, bo ma tendencję do tycia i mało ruchu ogólnie (zeszłej zimy w 1,5 tyg. u niej przytył 5 kg
), uczę pić wodę a nie słodkie soczki a już broń Boże gazowane typu, cola, sprite, deserki napakowane chemią itp. A ONA (wiadomo o kogo chodzi?) nie widzi w tym niczego złego i mu to wszystko daje. I tak: mama pozwala, tata jak przyjeżdża od święta, to też rozpieszcza (oczywiście mnie popiera w 100 %), ale jak teraz widzi go rzadko, to już sam nie potrafi odmówić, gdy jest na miejscu. Dziadkowie jak to dziadkowie...
i wychodzi na to, że to ja jestem ta najgorsza :-( Wiecie, jestem już zmęczona byciem tą "złą"... po co ja mam się martwić, stresować... ja jestem tylko "ciocią"... a najgorsze jest to, że coraz częściej podnoszę na niego głos ( choć jestem bardzo spokojną osobą i nawet z moim J przez te 5 lat może jakieś 3 poważne kłótnie mieliśmy na podniesionym głosie). Już nie wystarczy powiedzieć raz, czy dwa. Wchodzi w taki wiek (niedługo 10 lat), że czasem 5 razy muszę powiedzieć, by posłuchał. Już się tak nie przytulamy jak kiedyś. I chyba w tym rzecz. Mam wyrzuty sumienia, że może jestem za surowa, że może źle go traktuję i jakoś oddalamy się od siebie.... taki los, NIE MATKA - WIĘC W SUMIE NIE WIADOMO KTO....???