Witajcie Dziewczyny!
Może Moja historia niektórym z Was pomoże, w grudniu 2013 roku dowiedziałam się że jestem w ciąży była to dla mnie wspaniała wiadomość, bo chciałam mieć drugie dziecko, synek ma już prawie 7 lat i czas najwyższy na rodzeństwo, lecz radość nie trwała długo 18 stycznia bardzo się źle czułam temperatura i ból gardła ogólnie cała obolała, myślałam że to grypa wzięłam panadol i położyłam się spać, wieczorem mąż wrócił z pracy, gdy mnie obudził okazało się ż jestem cała we krwi, szybko zawiózł mnie do szpitala, tam okazało się że dla dziecka nie ma już ratunku a ja muszę natychmiast mieć zabieg bo się wykrwawiam, przy wypisie lekarz stwierdził że musiałam mieć krwiaka pod kosmówkowego który się odkleił, ciąża zakończyła się w 9 tygodniu, później ciężko było mi się pozbierać, ale po jakimś miesiącu stwierdziłam że się nie poddam i będę się starać dalej, przed Świętami Wielkanocnymi okazało się że znowu jestem w ciąży i znowu euforia będę mamą, nic lepszego nie mogło nie spotkać, po długim weekendzie źle się poczułam spuchła mi szyja straszny ból poszłam do lekarza i diagnoza ma pani świnkę nie mogłam w to uwierzyć że mając 31 lat można mieć świnkę, szybko udałam się do ginekologa serduszko dziecka bije chociaż pęcherzyk słabo przyrasta, dostałam skierowanie do szpitala na patologie, niestety w szpitalu mnie nie przyjęli bo stwierdzili że ze świnką nie mogą, zjeździłam w 2 dni chyba z 6 szpitali ginekologicznych i zakaźnych, wszędzie słyszałam że mnie nie przyjmą bo albo ze względu na inne ciężarne albo dlatego że świnki się nie leczy, byłam już tak umordowana tym bólem że nie chciał mi się żyć, trafiłam do szpitala zakaźnego gdzie ordynatorka się zlitował i mnie przyjeła widząc w jakim jestem stanie, zrobili mi badania CRP ponad 120, podali mi antybiotyki i powiedzieli żebym się nie łudziła że ciąża się utrzyma, byłam w czasie hospitalizacji na konsultacji ginekologicznej i hura dzidzia żyje nie traciłam nadziej że będzie dobrze po tygodniu wyszłam ze szpitala poszłam na kontrol na usg wszystko ok, dzidzia urosła serduszko bije tak jak trzeba tylko pęcherzyk słabo rośnie, lekarz mnie pociesza żebym się nie martwiła, kilka dni później poczułam dziwny skurcz tylko jeden ale potworny i poczułam że z dzidzią coś nie tak, dwa dni później poszłam do lekarza i moje przeczucia się potwierdziły maleństwu przestało bić serduszko, wpadłam w rozpacz nie mogłam uwierzyć że znowu straciłam swoje maleństwo, kolejny szpital któremu jestem wdzięczna za to co dla mnie zrobili, przez dwa dni podawali mi tabletki i robili usg czy jest wszystko ok, męczyłam się strasznie bo ból był jak przy porodzie ale po dwóch dobach szyjka się na tyle otworzyła że mogli mnie wyczyścić, przy wypisie zastępca ordynatora powiedziała że wszystko jest ok mam przez tydzień się wstrzymać od stosunków a do sierpnia mam być w ciąży, nie mogłam uwierzyć w lekarki słowa że tak szybko możemy zacząć się starać, wyszłam z gabinetu tak szczęśliwa jakbym była w 7 niebie, zabieg miałam 22 maja a dziś mogę powiedzieć że znowu jestem w ciąży i to w 6 tygodniu. Dziewczyny nie poddawajcie się, ja się nie poddałam i nie poddam chociaż czasami też się boję że znowu skończy się tak samo ale wierzę że będzie dobrze że musi być.