reklama
m-s
Fanka BB :)
Hejka Kochane to znów ja zmieniłam prace znów wracam do Housa bardzo się ciesze bo za jakis czas bedzie mogli sie starac o dzidzie... narazie odpoczywamy
Ja po zabiegu czyli 11.03 miałam zabieg po 5 tygodniach dostałam @ i od tametgo momentu jak w ryj strzelił co 28 dni :
Ja po zabiegu czyli 11.03 miałam zabieg po 5 tygodniach dostałam @ i od tametgo momentu jak w ryj strzelił co 28 dni :
Ostatnia edycja:
Małgonia
kciuki zaciśnięte.
Lena spokój to podstawa,choć wiem że ciężko...Ja pierwszy raz sie dowiaduję takich spraw,więc nie pomogę co i jak
Wiecie,zastanawia mnie ilość moich upławów jaka się ze mnie wydostaje,czasem tego jest dużo,gin uspokajał ostatnio,że taka poprostu moja fizjologia.Ale po czym poznać że to uplawy a nie plyn owodniowy?
kciuki zaciśnięte.
Lena spokój to podstawa,choć wiem że ciężko...Ja pierwszy raz sie dowiaduję takich spraw,więc nie pomogę co i jak
Wiecie,zastanawia mnie ilość moich upławów jaka się ze mnie wydostaje,czasem tego jest dużo,gin uspokajał ostatnio,że taka poprostu moja fizjologia.Ale po czym poznać że to uplawy a nie plyn owodniowy?
Lena2405
Fanka BB :)
loi w Uk Nic takiego mi nie dadza... Oni do 24 tyg nawet nie ratuja...dlatego sie troche stresuje...ale wiem ze musze sie wziac w garsc... A co do miesiaczki ja mialam co 26 dni nigdy mi sie nie spoznila...
Lena, przepraszam, nie doczytałam, ze mieszkasz w uk. Ale to az dziwne, ze na tym etapie ciazy w zaden sposob nie chcą pomóc.. ech.. a moze sama jakies niewielki dawki aspiryny bys brała? Tak jak nasz acard?
Wierzę, że tym razem będzie dobrze!
Ja dziś lepiej spałam, oczywiście nie obyło sie bez 2 pobudek, ale to prawie jak nic dla mnie
Przed spaniem wypiłam meliske, moze to dzieki temu? Hmmm, zobaczymy dzis w nocy. Milego dnia:-)
Wierzę, że tym razem będzie dobrze!
Ja dziś lepiej spałam, oczywiście nie obyło sie bez 2 pobudek, ale to prawie jak nic dla mnie
Przed spaniem wypiłam meliske, moze to dzieki temu? Hmmm, zobaczymy dzis w nocy. Milego dnia:-)
Lena2405
Fanka BB :)
Biore acard od 5tyg ciazy... Codziennie rano jedna tabletka
katherinne
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Październik 2010
- Postów
- 2 994
Lena, Twoje nerwy teraz nic nie pomogą, za to zaszkodzić mogą wiele. Tyle się mówi o tym, że do wyznaczania terminu porodu na podstawie usg najlepsze są pierwsze miesiące, bo wtedy dzieci rosną w miarę równo, potem każde przybiera indywidualne tempo rozwoju, może Twoja córeczka rośnie w takim tempie bo będzie malutka. A może ten cykl, w którym zaszłaś, akurat był pierwszym, który postanowił być dłuższy. Nie wiemy tego, natura jest bardziej skomplikowana, niż nam się wydaje. Bierz leki dalej jak brałas, nie denerwuj się i daj małej rosnąć tak, jak potrzebuje, nie próbując jej wsadzać w ramki sztucznie wymyślonych norm i denerwować się, że się ledwo zmieściła. Ja właśnie z tego względu potwornie się boję wizyt i chcę je odwlekać jak najdalej albo najlepiej żeby na wizycie lekarz zachował wszystko dla siebie, boję się tego wymierzania, które o niczym może nie świadczyć a zasiewa ziarnko niepewności.
Loi, cieszę się bardzo, że z Hanią wszystko w porządku
Muszę się Wam wyżalić trochę na koleżankę, bo nie rozumiem, skąd się u ludzi takie jazdy biorą. Najpierw szybki rys charakterologiczno-socjologiczny. Ania ma męża i czteroletniego synka. Mieszkają w bliźniaku z rodzicami Ani, którzy oboje są na emeryturze. Mama Ani często pichci obiady dla calutkiej rodziny. Chętnie opiekuje się również wnukiem, który jest normalnym, grzecznym, żywym chłopcem. Mąż Ani pracuje, często musi wyjeżdżać na 2-3 dni. Ania również pracowała przez ostatni rok, całe 6 godzin w tygodniu. Mimo wszystko Ania jest "straaasznie biedna". Trzeba jej cały czas współczuć, bo ona już nie wyrabia z tym synem, on "ma jakieś ADHD" (ja tu ADHD w ogóle nie widzę...), ciągle się trzeba nim zajmować, w dodatku noce nieprzespane, bo on nie chce sam spać tylko w łóżku mamy (sama do tego doprowadziła, bo jak płacze, zabiera go do łóżka i męża wysyła na kanapę albo śpi u niego w pokoju, ale twierdzi, że się inaczej nie da). Narzeka, że nikt jej nie rozumie, bo inni mają grzeczne dzieci, a ona ma taki krzyż pański. I jeszcze ta praca! Rzuciła pracę, bo przy 6 godzinach tygodniowo miała taaaaaaaaaaaaakie obłożenie obowiązkami, że ona przecież ciągle była w pracy i ledwo żyła.
Ania mimo, że tak bardzo sobie nie radzi i jest taka biedna, od roku stara się z mężem o drugie dziecko. I nie wychodzi. Ale dlaczego nie wychodzi? Bo Ania ma zerowe pojęcie o swojej płodności, więc próbują raz, co miesiąc (albo co 2-3 miesiące, jeśli akurat mąż był w tym czasie na wyjeździe), w 14 dniu cyklu, bo Ani się wydaje, że owulacja to zawsze w 14 dniu jest. I się frustruje, że nie wychodzi, i już jest bardzo rozżalona. Uświadomiłam ją w kwestii płodności i że to się tak nie da. Ona stwierdziła, że i tak nie będzie współżyć częściej, bo ani ona, ani mąż nie lubią i na częściej się go nie da namówić, a poza tym to ogromny problem logistyczny, bo przecież syn nie chce sam spać w nocy (tak jakby seks można było uprawiać tylko w nocy..) Ale przynajmniej zaczęła stosować testy owulacyjne i z tym jednym razem celować jak jej wyjdzie pozytywny test. I tak pewnie ciężko, bo po miesiącu abstynencji raczej plemniki nie są w dobrej kondycji, ale przecież się nie przetłumaczy. Starała się tak 4 cykle, z czego 2 się w zasadzie nie starała bo była chora i odpuściła. Nie wyszło i zaczęła ganiać po lekarzach. Tu taki, tam siaki, siam owaki, robi setki badań bo próbuje znaleźć przyczynę niepłodności. W międzyczasie skarży się, że jest w fatalnej kondycji psychicznej. Tłumaczę, że jak jest w fatalnej kondycji to tym bardziej to ciąży nie pomoże i być może warto skorzystać z pomocy psychologicznej - to nie, bo ona nie będzie po kolejnych lekarzach latać, zresztą co oni jej powiedzą? Poślą ją na terapię małżeńską? I co tam z nimi zrobią? To bez sensu.
A gdzie ja w tym? Ano ja byłam fantastyczną koleżanką, dopóki w moim życiu działo się źle w kwestii ciąży. Potem w tej ciąży jeszcze też byłam fantastyczną koleżanką, można mi było mówić, że ona jest jeszcze ostrożna z cieszeniem się, bo to nigdy nic nie wiadomo, bo w zasadzie to do końca ciąży nie będzie można być niczego pewnym. Ale jako że minęło już 17 tygodni i nadal wszystko jest ok, przestałam być fajną koleżanką. Ludzie nie potrafią się cieszyć tym, co mają. Ona nie potrafi się cieszyć tym, że ma dobre warunki życia, pomocnych rodziców (czego np. ja nie mam...), męża, dziecko. I tak trzeba zazdrościć tej ciężarnej, która cały czas czeka jeszcze na swoje pierwsze dziecko, po drodze straciwszy dwójkę. Bo ma lepiej, prawda? Więc teraz ta ciężarna jest na cenzurowanym. Już się nie odzywa do mnie. Jestem jakoś tak strasznie rozczarowana i rozgoryczona tym, że ludzie potrafią w ten sposób się zachowywać... Chyba cierpię na nadmiar wiary w ludzi.
Loi, cieszę się bardzo, że z Hanią wszystko w porządku
Muszę się Wam wyżalić trochę na koleżankę, bo nie rozumiem, skąd się u ludzi takie jazdy biorą. Najpierw szybki rys charakterologiczno-socjologiczny. Ania ma męża i czteroletniego synka. Mieszkają w bliźniaku z rodzicami Ani, którzy oboje są na emeryturze. Mama Ani często pichci obiady dla calutkiej rodziny. Chętnie opiekuje się również wnukiem, który jest normalnym, grzecznym, żywym chłopcem. Mąż Ani pracuje, często musi wyjeżdżać na 2-3 dni. Ania również pracowała przez ostatni rok, całe 6 godzin w tygodniu. Mimo wszystko Ania jest "straaasznie biedna". Trzeba jej cały czas współczuć, bo ona już nie wyrabia z tym synem, on "ma jakieś ADHD" (ja tu ADHD w ogóle nie widzę...), ciągle się trzeba nim zajmować, w dodatku noce nieprzespane, bo on nie chce sam spać tylko w łóżku mamy (sama do tego doprowadziła, bo jak płacze, zabiera go do łóżka i męża wysyła na kanapę albo śpi u niego w pokoju, ale twierdzi, że się inaczej nie da). Narzeka, że nikt jej nie rozumie, bo inni mają grzeczne dzieci, a ona ma taki krzyż pański. I jeszcze ta praca! Rzuciła pracę, bo przy 6 godzinach tygodniowo miała taaaaaaaaaaaaakie obłożenie obowiązkami, że ona przecież ciągle była w pracy i ledwo żyła.
Ania mimo, że tak bardzo sobie nie radzi i jest taka biedna, od roku stara się z mężem o drugie dziecko. I nie wychodzi. Ale dlaczego nie wychodzi? Bo Ania ma zerowe pojęcie o swojej płodności, więc próbują raz, co miesiąc (albo co 2-3 miesiące, jeśli akurat mąż był w tym czasie na wyjeździe), w 14 dniu cyklu, bo Ani się wydaje, że owulacja to zawsze w 14 dniu jest. I się frustruje, że nie wychodzi, i już jest bardzo rozżalona. Uświadomiłam ją w kwestii płodności i że to się tak nie da. Ona stwierdziła, że i tak nie będzie współżyć częściej, bo ani ona, ani mąż nie lubią i na częściej się go nie da namówić, a poza tym to ogromny problem logistyczny, bo przecież syn nie chce sam spać w nocy (tak jakby seks można było uprawiać tylko w nocy..) Ale przynajmniej zaczęła stosować testy owulacyjne i z tym jednym razem celować jak jej wyjdzie pozytywny test. I tak pewnie ciężko, bo po miesiącu abstynencji raczej plemniki nie są w dobrej kondycji, ale przecież się nie przetłumaczy. Starała się tak 4 cykle, z czego 2 się w zasadzie nie starała bo była chora i odpuściła. Nie wyszło i zaczęła ganiać po lekarzach. Tu taki, tam siaki, siam owaki, robi setki badań bo próbuje znaleźć przyczynę niepłodności. W międzyczasie skarży się, że jest w fatalnej kondycji psychicznej. Tłumaczę, że jak jest w fatalnej kondycji to tym bardziej to ciąży nie pomoże i być może warto skorzystać z pomocy psychologicznej - to nie, bo ona nie będzie po kolejnych lekarzach latać, zresztą co oni jej powiedzą? Poślą ją na terapię małżeńską? I co tam z nimi zrobią? To bez sensu.
A gdzie ja w tym? Ano ja byłam fantastyczną koleżanką, dopóki w moim życiu działo się źle w kwestii ciąży. Potem w tej ciąży jeszcze też byłam fantastyczną koleżanką, można mi było mówić, że ona jest jeszcze ostrożna z cieszeniem się, bo to nigdy nic nie wiadomo, bo w zasadzie to do końca ciąży nie będzie można być niczego pewnym. Ale jako że minęło już 17 tygodni i nadal wszystko jest ok, przestałam być fajną koleżanką. Ludzie nie potrafią się cieszyć tym, co mają. Ona nie potrafi się cieszyć tym, że ma dobre warunki życia, pomocnych rodziców (czego np. ja nie mam...), męża, dziecko. I tak trzeba zazdrościć tej ciężarnej, która cały czas czeka jeszcze na swoje pierwsze dziecko, po drodze straciwszy dwójkę. Bo ma lepiej, prawda? Więc teraz ta ciężarna jest na cenzurowanym. Już się nie odzywa do mnie. Jestem jakoś tak strasznie rozczarowana i rozgoryczona tym, że ludzie potrafią w ten sposób się zachowywać... Chyba cierpię na nadmiar wiary w ludzi.
Lenka moje dziecko w 6 tyg było młodsze aż o 10 dni... teraz nadrobiła i ma wiek taki jak z OM. Nie martw sie i spróbuj moze jeszcze isc gdzies prywatnie na usg, jak dobrze poszukasz to znajdziesz polskiego ginekologa.
Kat ja niestety nie mam żadnej przyjaciółki... przejechalam sie juz wiele razy a ostatnio tuz przed moim slubem jak dobra kolezanka takie numery mi odwalala ze szok, taka byla zazdrosna bo sama starsza odemnie i bez faceta...
po poronieniu tez uslyszalam jaka to ja nie jestem... i wiele przykrych slow na temat tego ze pochowalam 7/9tyg dziecko... i ze pewnie juz nie bede mogla miec dzieci...itd...itp...;/
Moim najlepszym przyjacielem jest moj mąz i niech juz tak zostanie
mam kolezanki ale nie zamierzam sie im z niczego zwierzac
Te forum jest dla mnie bardzo ważne... bo wiem że nikt tu mnie nie skrytykuje... jedynie ktos tu moze tylko miec odmienne zdanie na jakis temat i tyle
wiem ze rady dawane tu sa szczere
Kat ja niestety nie mam żadnej przyjaciółki... przejechalam sie juz wiele razy a ostatnio tuz przed moim slubem jak dobra kolezanka takie numery mi odwalala ze szok, taka byla zazdrosna bo sama starsza odemnie i bez faceta...
po poronieniu tez uslyszalam jaka to ja nie jestem... i wiele przykrych slow na temat tego ze pochowalam 7/9tyg dziecko... i ze pewnie juz nie bede mogla miec dzieci...itd...itp...;/
Moim najlepszym przyjacielem jest moj mąz i niech juz tak zostanie
mam kolezanki ale nie zamierzam sie im z niczego zwierzac
Te forum jest dla mnie bardzo ważne... bo wiem że nikt tu mnie nie skrytykuje... jedynie ktos tu moze tylko miec odmienne zdanie na jakis temat i tyle
wiem ze rady dawane tu sa szczere
Ostatnia edycja:
reklama
Juchu usłyszalam o znjomej i stracie dziecka przy porodzie,potem o wypadku 16 ktora byla w ciaży i też strata.Wczoraj tez w tv bylo bobmardowanie takimi informajami,strasznie jakos mnie to przybiło,smutno było i wtedy wieczorem maluch strasznie szalał,pewnie chciał mnie uspokoić,bo jemu to też sie udziela.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 51
- Wyświetleń
- 66 tys
Podziel się: