Oj,
karolcia
kolejny etap w zyciu mlodych Rodziców- chrzest dziecka i caly ten za przeproszeniem cyrk,ktory sie wokol tego dzieje, tj.mam na mysli wlasnie sytuacje rodzinne:ze ten chce tak,tamten,tak- wszyscy sie wtracaja,kto chrzestnym,jaka impreza i kogo zaprosic.Jak ja sobie o tym mysle to juz mnie zalewa krew!!!Niestety tak to jest w rodzinie...Mnie najbardziej wkurza wlasnie fakt,ze jedni naciskaja,zeby koniecznie chrzestnym byl np.brat rodzony-bo tak trzeba.Tylko,ze pozniej sa z tego same problemy,bo niektorzy sa chrzestnymi na sile i pozniej "placza",ze musza dziecko odwiedzac,ze urodziny,ze Dzien Dziecka,ze Mikolaj,i ze MUSZA KUPOWAC GLUPIE PREZENTY.No zesz ch***ra - tak to pozniej jest.Ja 1000x wole poprosic przyjaciólke,ktora bedzie nie bedzie robic takiego cyrku,albo dobrego kolege meza.
I wcale nie uwazam,ze bycie chrzestnym polega na przymusie kupowania prezentów i odwiedzin z krzywa buzia.
Nie chce takich chrzestnych.
W ogole wolabym zrobic skromny chrzest w Irlandii,bo jak pojedziemy do Polski to bede miec to samo;zaraz bedzie gadka,ze trzeba pozapraszac pol rodziny i zastawic sie a postawic sie,a co!!!
Eh,musisz przez to jakos przejsc.
A co do meza...wiele sie mowi,ze malzenstwa przechodza trudnosci po narodzinach dziecka.Coz wiecej moge rzec- przytulam Cie,nie smuc sie.