malgonia1
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Sierpień 2012
- Postów
- 853
Gosiulku (a na mnie mama tak czasem mówi )
Ja dowiedziałam się na USG 6 sierpnia,że ciąża obumarła, nie miałam żadnych objawów, nic mnie nie bolało, nie plamiłam, tylko betaHCG wolno przyrastała. Mój lekarz dał mi skierowanie do szpitala i umówił mnie ze swoim kolegą w innym szpitalu na jeszcze jedno usg i żeby mnie dalej pokierowano, bo w jego nie mieli procedury. Pojechałam następnego dnia na usg, potwierdziło się. Wyznaczyli termin na czwartek 9 sierpnia. I było ludzko, tak się bałam a było bardzo delikatnie.
O 7 rano dostałam Cytotec dopochwowo - to prostaglandyny, tabletki mają wywołać skurcze i przede wszystkim rozpulchnić szyjkę. Pobolewało mnie troszkę i między 11-12 miałam silniejsze skurcze- takie jak przy boleśniejszej miesiączce, ale spokojnie, do wytrzymania. Troszkę pokrwawiłam i potem były juz delikatne skurcze, O 17 było po wszystkim. Moja ciąża była 8 tygodniowa, troszkę za duża na samooczyszczenie, chociaż czasem próbują. Może by się udało, ale nie warto było ryzykować, zdałam się na decyzję lekarza. O godz. 18 miałam łyżeczkowanie - w znieczuleniu ogólnym, więc sobie po prostu śpisz. A łyżeczkowanie po rozpulchnieniu szyjki jest łatwe. Bałam się strasznie tego łyżeczkowania - niepotrzebnie. Może Tobie nie będą musieli robić, wtedy musisz mieć kontrolę USG czy macica się sama oczyściła, bo resztki są bardzo groźne. O godz. 22 wypuścili mnie do domu.
Tak więc fizycznie jest naprawdę do wytrzymania. Ja jeszcze trafiłam na bardzo delikatny personel, konkretny, ale delikatny. Wypłakałam się przez te trzy dni w domu, w szpitalu już nie miałam za dużo łez. W dodatku kazali mi być cały dzień na czczo - nic pić i nic jeść, więc instynkt górą i głód zagłuszał wszelkie mysli, myślałam o wielkiej pizzy, którą sobie kupię następnego dnia ( i kupiłam ).
Będzie dobrze, Gosiulku. Życzę Ci tylko, żebyś trafiła na ludzki personel, to bardzo pomaga. A my jesteśmy z Tobą, więc na pewno będzie dobrze. Wiem, że się boisz, ja się bałam panicznie, płakałam też ze strachu , ale naprawdę do zniesienia. Zdaj się na lekarzy, wiedzą co robią, a chcą jak najlepiej.
Ja dowiedziałam się na USG 6 sierpnia,że ciąża obumarła, nie miałam żadnych objawów, nic mnie nie bolało, nie plamiłam, tylko betaHCG wolno przyrastała. Mój lekarz dał mi skierowanie do szpitala i umówił mnie ze swoim kolegą w innym szpitalu na jeszcze jedno usg i żeby mnie dalej pokierowano, bo w jego nie mieli procedury. Pojechałam następnego dnia na usg, potwierdziło się. Wyznaczyli termin na czwartek 9 sierpnia. I było ludzko, tak się bałam a było bardzo delikatnie.
O 7 rano dostałam Cytotec dopochwowo - to prostaglandyny, tabletki mają wywołać skurcze i przede wszystkim rozpulchnić szyjkę. Pobolewało mnie troszkę i między 11-12 miałam silniejsze skurcze- takie jak przy boleśniejszej miesiączce, ale spokojnie, do wytrzymania. Troszkę pokrwawiłam i potem były juz delikatne skurcze, O 17 było po wszystkim. Moja ciąża była 8 tygodniowa, troszkę za duża na samooczyszczenie, chociaż czasem próbują. Może by się udało, ale nie warto było ryzykować, zdałam się na decyzję lekarza. O godz. 18 miałam łyżeczkowanie - w znieczuleniu ogólnym, więc sobie po prostu śpisz. A łyżeczkowanie po rozpulchnieniu szyjki jest łatwe. Bałam się strasznie tego łyżeczkowania - niepotrzebnie. Może Tobie nie będą musieli robić, wtedy musisz mieć kontrolę USG czy macica się sama oczyściła, bo resztki są bardzo groźne. O godz. 22 wypuścili mnie do domu.
Tak więc fizycznie jest naprawdę do wytrzymania. Ja jeszcze trafiłam na bardzo delikatny personel, konkretny, ale delikatny. Wypłakałam się przez te trzy dni w domu, w szpitalu już nie miałam za dużo łez. W dodatku kazali mi być cały dzień na czczo - nic pić i nic jeść, więc instynkt górą i głód zagłuszał wszelkie mysli, myślałam o wielkiej pizzy, którą sobie kupię następnego dnia ( i kupiłam ).
Będzie dobrze, Gosiulku. Życzę Ci tylko, żebyś trafiła na ludzki personel, to bardzo pomaga. A my jesteśmy z Tobą, więc na pewno będzie dobrze. Wiem, że się boisz, ja się bałam panicznie, płakałam też ze strachu , ale naprawdę do zniesienia. Zdaj się na lekarzy, wiedzą co robią, a chcą jak najlepiej.