Wczoraj wieczorem zaczelam plamic - odrobinke, ale bolal mnie tez brzuch. Dostalam fiola ze strachu. Przeciez tu jak cos to nie zrobia kompletnie nic bo jest za wczesnie i "jak sie ma urodzic to sie urodzi". No-spa, magnez i lezec. Dzis jest ok. Moze to mlodego robota bo wczoraj mial dobry dzien, po poludniu nie spal, za to namietnie "hopal" mi na kolanach i z lekka mnie wykonczyl... Moze tylko jakas zylka pierdyknela sobie bo niezle mnie skopal... Mam nadzieje ze wiecej takich atrakcji nie bedzie bo osiwieje do reszty. No i nie mam mowy o lezeniu - wytrzymalam malego w lozku ile sie dalo rano, Rajmund przygotowal mu flache nim poszedl do pracy, ale teraz juz Karol wisi na drzwiach bo ile mozna lezec w lozku. Staram sie ograniczyc do minimum podnoszenie go. Sprobuje wykorzystac pogode i isc na dlugi spacer - gdzies sobie klapne na lawce w parku, a on moze sie zajmie otoczeniem.