Witam kobitki
od 19 dni jestem na L4 - wiem wiem miałam sie więcej udzielać, w pierwszych dniach starałam sie nadrobić zaległości w domu i ogrodzie. Było też sporo ciekawskich którzy podejrzewali że spodziewamy się dziecka a którym do końca 1 trymestru nie mówiłam i tak jakoś zleciało. Między innymi byli moi rodzice u których mieszkamy. No i "dziadki" tak się cieszyli te kilka piewrwszych dni od ogłoszenia dobrej nowiny. Niestety z racji tego że M odkąd dostał wypowoiedzenie w zeszłym roku jest "czarną owcą w rodzinie" od stycznia raz prace ma raz jej nie ma jak to w naszej wspaniałej Polsce bywa głównie umowy zlecenia i "tymczasówki" ciekawie nie ma ale stać nas by sie utrzymać. Przy ostatnim "rodzinnym grillu" zrobiła sie taka atmosfera że głowa mała aż wszystko pękło i była wielka awantura miedzy moim M a moim ojcem. Mieszkamy w ich domu na strychu którzy sami sobie zaadoptowaliśmy jako mieszkanie począwszy od kabelków rurek kończąc na obrazkach na ścianie czyli wszystkiego i teraz prawdopodobnie przyjdzie nam sie wyprowadzać. Mamy mieszkanie na oku i prawdopodobnie do końca wakacji sie tam wyprowadzimy. Teraz moge sobie tylko pluć w brodę że wcześniej nie poszliśmy na swoje, zapierałam sie rękami i nogami żeby wykończyć to poddasze, a tak byłby ładny wkład na mieszkanie ... no ale cóż.
Modlę się tylko by ostatnie mega stresy nie zaszkodziły naszej kruszynce, bo było cieżko. Jutro mam wizytę prosze więc o kciuki.
Pozdrawiam i tulam was wszystkie mocarnie i przepraszam że tak mało was nawiedzam .... ale nie tak miało być ... a nie chcę pisać o smętach itp bo pisząc rozmyslam i jeszcze bardziej sie stesuję a obiecywałam sobie i kruszynce że zapewnię nam tyle spokoju ile zdołam i wiem że minie zrozumiecie.
jeszcze raz pozdrawiam
od 19 dni jestem na L4 - wiem wiem miałam sie więcej udzielać, w pierwszych dniach starałam sie nadrobić zaległości w domu i ogrodzie. Było też sporo ciekawskich którzy podejrzewali że spodziewamy się dziecka a którym do końca 1 trymestru nie mówiłam i tak jakoś zleciało. Między innymi byli moi rodzice u których mieszkamy. No i "dziadki" tak się cieszyli te kilka piewrwszych dni od ogłoszenia dobrej nowiny. Niestety z racji tego że M odkąd dostał wypowoiedzenie w zeszłym roku jest "czarną owcą w rodzinie" od stycznia raz prace ma raz jej nie ma jak to w naszej wspaniałej Polsce bywa głównie umowy zlecenia i "tymczasówki" ciekawie nie ma ale stać nas by sie utrzymać. Przy ostatnim "rodzinnym grillu" zrobiła sie taka atmosfera że głowa mała aż wszystko pękło i była wielka awantura miedzy moim M a moim ojcem. Mieszkamy w ich domu na strychu którzy sami sobie zaadoptowaliśmy jako mieszkanie począwszy od kabelków rurek kończąc na obrazkach na ścianie czyli wszystkiego i teraz prawdopodobnie przyjdzie nam sie wyprowadzać. Mamy mieszkanie na oku i prawdopodobnie do końca wakacji sie tam wyprowadzimy. Teraz moge sobie tylko pluć w brodę że wcześniej nie poszliśmy na swoje, zapierałam sie rękami i nogami żeby wykończyć to poddasze, a tak byłby ładny wkład na mieszkanie ... no ale cóż.
Modlę się tylko by ostatnie mega stresy nie zaszkodziły naszej kruszynce, bo było cieżko. Jutro mam wizytę prosze więc o kciuki.
Pozdrawiam i tulam was wszystkie mocarnie i przepraszam że tak mało was nawiedzam .... ale nie tak miało być ... a nie chcę pisać o smętach itp bo pisząc rozmyslam i jeszcze bardziej sie stesuję a obiecywałam sobie i kruszynce że zapewnię nam tyle spokoju ile zdołam i wiem że minie zrozumiecie.
jeszcze raz pozdrawiam