Witam
W grudniu 2011 r. poroniłam mojego synusia Michałka. To był najgorszy dzień w moim życiu. Zanim to się stało leżałam miesiąc w szpitalu z krwotokami i plamieniami ( naprzemian ). Było już lepiej gdy przyszła ta paskudna bakteria i spowodowała zakażenie wewnątrzmaciczne. Do tej pory nie mogę się z tego otrząsnąć. To było nasze jedyne, ukochane i wyczekane dzieciątko. tak bardzo za nim tęsknię. Oddałabym wszystko, żeby nasz synuś był z nami nadal. Leczyliśmy się 5 lat, żeby wreszcie doczekać się upragnionego dzidziusia ( łącznie z trzema próbami In Vitro ). Najgorsze jest to, że na następną ciążę i ewentualne donoszenie mam bardzo nikłe szanse
. Zostaje nam chyba tylko adopcja - zrobiliśmy już w tym kierunku pewne kroki.
W grudniu 2011 r. poroniłam mojego synusia Michałka. To był najgorszy dzień w moim życiu. Zanim to się stało leżałam miesiąc w szpitalu z krwotokami i plamieniami ( naprzemian ). Było już lepiej gdy przyszła ta paskudna bakteria i spowodowała zakażenie wewnątrzmaciczne. Do tej pory nie mogę się z tego otrząsnąć. To było nasze jedyne, ukochane i wyczekane dzieciątko. tak bardzo za nim tęsknię. Oddałabym wszystko, żeby nasz synuś był z nami nadal. Leczyliśmy się 5 lat, żeby wreszcie doczekać się upragnionego dzidziusia ( łącznie z trzema próbami In Vitro ). Najgorsze jest to, że na następną ciążę i ewentualne donoszenie mam bardzo nikłe szanse