Martyynaa, nie jest takie proste wierzyc. Za pierwszym razem nie bralam w ogole pod uwage ze moze byc cos nie tak, poronienie bylo szokiem totalnym. Za drugim razem, juz bralam poprawke na ew. porazke i nie cieszylam sie jak wariat - minal ten cholerny 10 tydzien (ciaza obumarla w 8, poronilam dwa tygodnie pozniej, wiec krytycznym wydawal mi sie 10), zaczelismy sie cieszyc bo wydawalo sie ze juz bezpieczniej - w 12 zaczelam plamic, scan... Nie musieli mowic, sama widzialam na monitorze. Od tego momentu juz tylko pozostawala kwestia pozbycia sie "tego" z siebie. Bylo "to" bo wiedzialam ze nie bylo dziecka. To ma swoje dobre strony - dostalismy w pysk jakimis nadziejami, ale nie dotknela nas tym razem smierc. Teraz... Ciesze sie ze udalo nam sie znow wystartowac, ale zdaje sobie sprawe, ze do portu droga daleka.
Magnusik, probowalam wczoraj - no, nie jestem pewna co slysze. Jest cos jak normalne bicie serca, czyli za wolne jak dla dziecka, jakbym swoje wlasne slyszala, ale w tym rytmie pojawiaja sie przebicia. Wolne uderzenia sa mocna, ale miedzy nimi pojawiaja sie jakby dodatkowe pukniecia. Nie slychac ich caly czas, po prostu sie pojawiaja i sa duzo slabsze od tego wolnego rytmu. Sa rytmiczne, wchodza idealnie miedzy "pukniecia". Tak jakby ktos pukal cwiercnuty i dobijal miedzy nimi delikatny rytm "osemek".
Magnusik, probowalam wczoraj - no, nie jestem pewna co slysze. Jest cos jak normalne bicie serca, czyli za wolne jak dla dziecka, jakbym swoje wlasne slyszala, ale w tym rytmie pojawiaja sie przebicia. Wolne uderzenia sa mocna, ale miedzy nimi pojawiaja sie jakby dodatkowe pukniecia. Nie slychac ich caly czas, po prostu sie pojawiaja i sa duzo slabsze od tego wolnego rytmu. Sa rytmiczne, wchodza idealnie miedzy "pukniecia". Tak jakby ktos pukal cwiercnuty i dobijal miedzy nimi delikatny rytm "osemek".
Ostatnia edycja: