Hej dziewczyny, jestem mamą lutową 2007. Moja Oliwka ma 2 lata i 2 miesiące.
Jest pogodnym dzieckiem, bunt dwulatka przechodzi umiarkowanie jak narazie, ogólnie nie mogę narzekać. Okres strachu przed ludźmi już przechodziłyśmy, teraz Oli do obcych podchodzi z rezerwą, ale już nie ze strachem.
Jednak od kilku dni pojawił się inny problem. Oliwka zaczęła nadmiernie się bać różnych dźwięków: stukania w ścianę przez sąsiadów, jakichś szmerów, dźwięku samolotów itp. Wiem, że to naturalny etap, ale u niej to chyba zanadto się nasiliło, bo przedwczoraj zaczęła się bać zdjęcia mężczyzny z etykiety szamponu męskiego, który stoi u nas w łazience. W końcu dziś wpadłam na pomysł, żeby zedrzeć tą etykietę i wyrzuciłam ją do śmieci, ale niestety strach nie ustąpił. Dziś przed kąpielą stała przed wanienką i nie chciała za nic w świecie do niej wejść, patrząc cały czas na miejsce, gdzie ten szampon wcześniej stał. Nie wiedziałam, co robić, w końcu ją sama szybko wstawiłam do tej wanienki, tłumacząc, że jest bezpieczna, umyłam w ciągu minuty i wyszłyśmy z łazienki. Jak wyszłyśmy z łazienki, to pobiegła w ramiona mężą i rzuciła mu się na szyję wołając:
Tatusiu, boję się pana! Nie wiem co mam dalej robić
myć się przecież musi ...
Albo inna sytuacja: Siedząc na toalecie usłyszała dźwięki, których się wystraszyła. Zaczęłyśmy szukać źródła dźwięku i okazało się, że to nasz pies chrapał. Ale Oli, choć przekonała się, że to chrapanie psa, bała się nadal.
Opórcz Oliwki mam troje starszych dzieci (właściwie mogę powiedzieć, że dorosłych) i jakoś sobie nie przypominam, żeby aż tak się bali jak byli w jej wieku. Nikt absolutnie małej niczym nie straszy, więc skąd aż tak silny strach