reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

3 latek nie mówi i ma duże opóźnienia w innych sprawach :/

Publikowane badania jednoznacznie wskazują, że w przypadku, gdy w rodzinie jest jedno dziecko ze zdiagnozowanym autyzmem, prawdopodobieństwo urodzenia kolejnego dziecka z tym zaburzeniem rośnie i wynosi według 8-15%.
Na podstawie badania, opublikowanego w Pediatrics w 2011 roku, u 18,7% badanych dzieci, których starsze rodzeństwo ujawniało zaburzenia ze spektrum autyzmu, wystąpiły wyżej wymienione zaburzenia. U 40,9% dzieci stwierdzono zaburzenia autystyczne, a u 59,1% dzieci – całościowe zaburzenia rozwojowe, bliżej nieokreślone. Ryzyko wystąpienia zaburzeń ze spektrum autyzmu było prawie 3-krotnie wyższe u rodzeństwa płci męskiej niż u płci żeńskiej.
Pierwsze argumenty na rzecz genetycznego podłoża autyzmu wynikają z badań naukowych prowadzonych w latach 70 na parach bliźniąt. Autyzm częściej występuje u obydwojga dzieci, jeśli są bliźniętami jednojajowymi (według badań z 2010 r. 73-95%), a dużo rzadziej jeśli są bliźniętami dwujajowymi (ok. 30%).
(...)
Prawdopodobieństwo wystąpienia autyzmu u kolejnego dziecka jest podwyższone. Dane wynikające z badań wahają się od 5-6% do 15-30% prawdopodobieństwa.
I tu jest jeszcze bardziej szczegółowy artykuł.
Ogólnie poszukaj w google 🤷🏼‍♀️ Ja tak na szybko znalazłam pierwsze z góry linki w google. :)
 
reklama
No cóż, zgadzam się w każdym stopniu i podpisuje nogami i rękami. :) Myslę, że nie do końca mnie zrozumialaś. Jestem przeciwnikiem tresowania dziecka z autyzmem jak szczeniaka, by robił to, a tamtego nie, bo tak trzeba i naginania sila dziecka ze spektrum do społeczeństwa. :)
A z piaskiem i odkopywaniem, myslę, że nie zrozumialas o co chodzi, ale to nie szkodzi. Generalnie chodziło o to, że im mniejsze dziecko, tym łatwiej do niego dotrzeć. Jeśli się autystę pozostawi i calkowicie z nim nie bedzie robić, zero kontaktów społecznych itd., to on nie pójdzie do przodu. Będzie tylko gorzej. A z maluchem z autyzmem można naprawdę dużo zrobić. Nie wytresować, ale pokazać mu, że się go kocha i akceptuje.
Son-Rise na tym w głównej mierze bazuje (o którym tu wpsominałam). I od razu dodam, że nie twierdzę, że cale podejście Son-Rise jest dobre (bo tam chyba Kaufmann właśnie zaklada, że z autyzmu można wyleczyć), ale jeśli chodzi o podejście do terapii, pelne akceptacji i szacunku, to się z tym zgadzam. Nie wolno zakazywac dziecku jego "izmów", tak sa tam określane stimy, czyli zachowania stereotypowe, stereotypie. Dają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Zresztą, to są dziecka "zainteresowania". Jak my byśmy się czuli, gdybyśmy np. grali w ulubioną grę na konsoli albo oglądali ulubiony serial, a ktoś by nam wylączał i mówił, że to nieodpowiednie i powinniśmy zamiast tego np. robić na drutach? ;) Sama pewnie bym szybko nie wytrzymała i takiej osobie pokazała, co myślę. My się w jak ot nazwałas stimy córki włączaliśmy. Tygodniami, miesiącami - i to dało mega efekty. Startowaliśmy z pozycji, w ktorej z corką w ogóle nie było kontaktu, wspólnego pola uwagi, nie patrzyła na nas ani nic. Jeśli chciała układac dwie godziny cztery klocki w wieżę, potem równolegle obok i potem w wieżę i tak ciągle - siadaliśmy obok nie ze swoimi klockami i po prostu robiliśmy to samo. Pokazywaliśmy jej, że akceptujemy ją i jej zabawy. Nikt jej nie zabierał i nie dawał w zamian lalki, bo ma się bawić lalką, bo jest dziewczynką. Od początku była akceptowana i tak samo jej specyficzne zachowania. Układaliśmy te rzedy obok niej. A ona powoli zaczęła to zauważać. Zaczęła na nas patrzeć (co dla nas było mega przełomem), a potem brała nas za rękę i prowadziła w swój kąt, byśmy układali obok niej, a potem nawet razem z nią. Zaczęła się otwierać na nas i na kontakt z nami.
Terapia to nie tylko tresura. Jest masa terapii polegająca na podążaniu za dzieckiem. Skoro ona chciala godzinę układac klocki w rzadek, to zamiast ja "olać" i zająć swoimi sprawami, zajmowaliśmy się nią w taki sposob, jaki nam pozwala - czyli ukladalismy obok to samo co ona. Z czasem zaczęło ją to interesować i zaczeła nas włączać w swoje działania.
Wiem, że niektórym kojarzy się terapia czy nawet behawiorka źle, bo wciąż kojarzy się z tym podejściem sprzed 30 czy 20 lat - a więc na tresowaniu dziecka, by zachowywało się w porządany sposób.
Ale jest tez inny rodzaj terapii. Taki, który otwiera dziecko na nas, na świat poprzez jego zainteresowania i potrzeby.
Ty jestes bardzo wysokofunkcjonująca, tak samo jak Twój syn. Ale jest masa dzieci z autyzmem, które funkcjonują nisko albo mają oprócz autyzmu niepełnosprawność intelektualną. Dzięki terapii (nie tresurze) mają możliwośc rozwinąć skrzydła - chociażby zacząć się porozumiewać czy komunikować w alternatywny sposob, jeśli nie są w stanie mówic.
Autyzm nie jest chorobą, nie można go leczyć. Można leczyć jelita, jeśli dziecko ma chore. Mozna leczyć padaczkę, jeśli dziecko ją ma. Ale autyzm to zaburzenie rozwoju, to coś jak cecha charakteru. Po prostu jest. U każdego dziecka jest tez inny, inaczej się objawIa, daje inne możliwości i inne ogranicza. Dzięki mądrej terapii, mądrej, pełnej szacunku i akceptacji do dziecka i do autyzmu, można dziecku pomoc rozwinąć się i wykorzystac predyspozycje, które ma, a samo nie byloby w stanie po prostu ich wykorzystać. :)
Fakt, mój wpis powodowały emocje, dlatego pisałam żebyś nie brała do siebie wszystkiego. Dziękuję Ci za to co napisałaś, miód na moje uszy i jakoś łatwiej mi wierzyć w ludzi. :) Polecam wszystkim rodzicom dzieci w spektrum książkę Joanny Ławickiej „Człowiek w spektrum autyzmu. Podręcznik pedagogiki empatycznej.”
 
Ja też nie raz czuję się styrana i zmęczona i wykończona psychicznie, i jak myślę, co będzie, jak mała będzie miała 8 czy 15 lat, to aż mi włoski dęba na karku stają. ;)
Bo nie każde dziecko z autyzmem funkcjonuje fantastycznie i wysoko, a jego autyzm polega na tym, że ma mało kolegów i jest dobry z matmy. ;)
Córka jest też m.in. nadpobudliwa, bardzo mało śpi, jest też agresywna, nie panuje nad emocjami, skacze ze skrajności w skrajność. Jest 00:13, a ona chodzi po domu, klaszcząc i śpiewając na cały głos, skacząc przy tym. Wczoraj wstała o 3 w nocy, bo była już wyspana. Ona nigdy nie siedzi i nigdy nie jest cicho. Nawet jak bawi się sama, to cały czas jest głośna, krzyczy, śpiewa, a przy tym skacze, tupie i klaszcze. Im głośniej, tym lepiej. I mówi, mówi, mówi.
Znajomi jak do nas przychodzą to po trzech godzinach wychodzą zmęczeni jak po maratonie biegania, w szoku, że ona po prostu nawet na minutę się nie uspokaja i nie jest cicho. I zawsze się śmieją, że nie wiedzą, jak my to wytrzymujemy. ;)
No nie zawsze jest łatwo. Po prostu. Ale wiem, że ona ten swój hałas lubi. To śpiewanie, mówienie, skakanie, klaskanie ciągłe. Czasem daję jej dzwonki, czy garnki, grzechotki i wtedy jest zabawa na całego. Jak kupiłam jej flet, to miesiąc z nim chodziła i spała, grała (a raczej gwizdała po prostu) na nim na spacerach, idąc na zajęcia, idąc do przedszkola. ;) Albo chodzę z nią i klaszcze jak ona, a ona ma z tego super radoche. ;)
Też czasem chciałabym mieć chwilę ciszy i spokoju i myślę, że zaraz oszaleje. ;) Ale wiem, że to niczyja wina. Jej też nie. Taka po prostu jest. Staram się tylko, by nie przeszkadzała zbytnio otoczeniu - może śpiewać, mówić, klaskać o 24, ale nie może krzyczeć i piszczeć - przeszkadzałaby sąsiadom, a to ludzie, którzy mają takie same prawa jak my, nie jesteśmy ponad nimi - oni mają prawo odpoczywać i mieć ciszę nocną. :)
Co do puzzli - moja córka do dziś nie przepada. Układa jak ją najdzie ochota, ale niezbyt dużo elementów. A że syn klocków nie lubi - nie musi. :) Na pewno ma inne rzeczy, które lubi. Moja np miała fazy na szklane kulki, więc kupilam worek 100 kulek, żeby jej nigdy nie zabrakło. Miała fazy na kamienie i układanie ich w rzędy, więc w domu była masa kamieni, a na spacerach chodzilysmy razem, ona szukała "idealnych" , a ja jej przynosiłam te, które mi się wydawały ok do jej kolekcji - a ona je brała lub wyrzucała, bo jednak nie były tak fajne, jak mi się wydawało. :D Albo fazę na zabawy fasola, soczewicą, ryżem. Odkryłam wtedy tyle rodzajów nasion, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Na pewno są rzeczy, które synka też bardziej interesują i które lubi. :)
 
Ja też nie raz czuję się styrana i zmęczona i wykończona psychicznie, i jak myślę, co będzie, jak mała będzie miała 8 czy 15 lat, to aż mi włoski dęba na karku stają. ;)
Bo nie każde dziecko z autyzmem funkcjonuje fantastycznie i wysoko, a jego autyzm polega na tym, że ma mało kolegów i jest dobry z matmy. ;)
Córka jest też m.in. nadpobudliwa, bardzo mało śpi, jest też agresywna, nie panuje nad emocjami, skacze ze skrajności w skrajność. Jest 00:13, a ona chodzi po domu, klaszcząc i śpiewając na cały głos, skacząc przy tym. Wczoraj wstała o 3 w nocy, bo była już wyspana. Ona nigdy nie siedzi i nigdy nie jest cicho. Nawet jak bawi się sama, to cały czas jest głośna, krzyczy, śpiewa, a przy tym skacze, tupie i klaszcze. Im głośniej, tym lepiej. I mówi, mówi, mówi.
Znajomi jak do nas przychodzą to po trzech godzinach wychodzą zmęczeni jak po maratonie biegania, w szoku, że ona po prostu nawet na minutę się nie uspokaja i nie jest cicho. I zawsze się śmieją, że nie wiedzą, jak my to wytrzymujemy. ;)
No nie zawsze jest łatwo. Po prostu. Ale wiem, że ona ten swój hałas lubi. To śpiewanie, mówienie, skakanie, klaskanie ciągłe. Czasem daję jej dzwonki, czy garnki, grzechotki i wtedy jest zabawa na całego. Jak kupiłam jej flet, to miesiąc z nim chodziła i spała, grała (a raczej gwizdała po prostu) na nim na spacerach, idąc na zajęcia, idąc do przedszkola. ;) Albo chodzę z nią i klaszcze jak ona, a ona ma z tego super radoche. ;)
Też czasem chciałabym mieć chwilę ciszy i spokoju i myślę, że zaraz oszaleje. ;) Ale wiem, że to niczyja wina. Jej też nie. Taka po prostu jest. Staram się tylko, by nie przeszkadzała zbytnio otoczeniu - może śpiewać, mówić, klaskać o 24, ale nie może krzyczeć i piszczeć - przeszkadzałaby sąsiadom, a to ludzie, którzy mają takie same prawa jak my, nie jesteśmy ponad nimi - oni mają prawo odpoczywać i mieć ciszę nocną. :)
Co do puzzli - moja córka do dziś nie przepada. Układa jak ją najdzie ochota, ale niezbyt dużo elementów. A że syn klocków nie lubi - nie musi. :) Na pewno ma inne rzeczy, które lubi. Moja np miała fazy na szklane kulki, więc kupilam worek 100 kulek, żeby jej nigdy nie zabrakło. Miała fazy na kamienie i układanie ich w rzędy, więc w domu była masa kamieni, a na spacerach chodzilysmy razem, ona szukała "idealnych" , a ja jej przynosiłam te, które mi się wydawały ok do jej kolekcji - a ona je brała lub wyrzucała, bo jednak nie były tak fajne, jak mi się wydawało. :D Albo fazę na zabawy fasola, soczewicą, ryżem. Odkryłam wtedy tyle rodzajów nasion, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Na pewno są rzeczy, które synka też bardziej interesują i które lubi. :)
ADHD i spektrum chodzą bardzo często w parze, to prawda. Pozdrawiam.
 
ADHD i spektrum chodzą bardzo często w parze, to prawda. Pozdrawiam.
W ramach ciekawostki - w Polsce bardzo rzadko dzieciom ze spektrum diagnozuje się ADHD, bo wielu specjalistów uznaje, że skoro ma spektrum, to może być dziecko nadpobudliwe i tak dalej i nie wymaga kolejnej diagnozy. Odsetek dzieci z tymi dwoma diagnozami razem w Polsce jest bardzo niski. Natomiast w USA ADHD diagnozuje się zupełnie osobno i mniej więcej 70% dzieci z ASD w USA ma zdiagnozowane ADHD.
Tak samo jest np. z "dys" - dysgrafią, dysortografią, dyskalkulią - wiele poradni nie chce ich diagnozować u dzieci z ASD, bo mówią, że dziecko z ASD ma prawo mieć takie problemy. Po prostu. A znowu brak tej diagnozy robi problemy w szkole, gdzie nauczyciele jej wymagają i uznają, że skoro dziecko jej nie ma, to problemu też nie ma. :/
To taka zupełna dygresja, jako ciekawostka. :)
@Agirl bardzo ciepło Cię pozdrawiam i Twojego syna. :)
 
Wracam po małej przerwie. Byliśmy u 3 różnych lekarzy i każdy stwierdził że nasz synek jest w spektrum autyzmu, my zresztą widzimy to wyraźnie, czytaliśmy też te książki i pokrywa się w bardzo wielu aspektach. Tak jak mówią, spektrum jest szerokie, to nie tylko dzieci która walą głową w ścianę i są osowiałe. Zaczęliśmy zajęcia ze świetną psycholog dziecięcą, wstępnie ma już plan na kilka lat w przód więc zapowiada się dłuższą współpracę. Doradziła że skoro i tak diagnoza z autyzmu jest nam potrzebna do przedszkola a zaczyna się ono po wakacjach to żebyśmy zrobili ja w marcu/kwietniu, to teraz lepiej zrobić diagnozę SI bo mały ma też dużą potrzebę poprawy wielu aspektów w tej dziedzinie.
Zapisaliśmy się (teoretycznie) do jednego z lepszych punktów gdzie się taką diagnozę robi. Nie będę się rozpisywał ale Pani, która to prowadziła nie miała absolutnie bladego pojęcia jak taką diagnozę przeprowadzić z dzieckiem, które jest w spektrum. Za przykład tylko dam że synek ma problemy z koncentracją a w małej salce była dosłownie tona wszelakiej maści piłek, huśtawek, kręgli itp. aż nie wiedział co się z nim dzieje, a co dopiero prowadzić diagnozę. Na koniec oczywiście papier z błędami i awantura. Pani nawet nie potrafiła argumentów dać na nasze zarzuty. Plastuś w Łodzi, nie polecam swoją drogą.
A że zajęcia z sensoryki mieli obok w sali i siedziałem na korytarzu to słyszałem jak oni to prowadzą...no nie dla naszego synka z pewnością, może zwykle dzieci by dały radę ale nie takie jak nasze. Prowizorka i amatorka.
Tak czy siak nasza psychlog poleciła zajęcia u swojej znajomej w tym samym budynku gdzie ona prowadzi. Zaczniemy może w przyszłym tygodniu...
I to tyle jeśli chodzi o lekarzy, coś się ruszyło. Zajęcia się zaczynają, oby coś dały chociaż wiem że to wszystko jest długofalowe, no a diagnoza niebawem choć ona jest tylko formalnością jak dla mnie.
Synek baaardzo powoli ma jakiś progres, trochę więcej pokazuje, wprowadzamy to co psycholog zaleciła, żona mu robi masaże bo ma parę tych nadwrażliwości ale tak to osobiście jestem wymęczony psychicznie. Zrobiliśmy mu z naszej sypialni pokój więc praktycznie siedzi się cały czas tam. Jak się zajmie synek to powinnismy próbować dołączać się do zabaw a to jest bardzo trudne, i też jest takie poczucie jak się sam zabawi, że jak? Mam się rozsiąść a tam przecież z małym trzeba pracować...no lekko nie jest ale tutejsi rodzicie dobrze to wiedzą :)
Nasi rodzice z kolei na wieść o tym wszystkim podeszli różnie. Jedni się zainteresowali a drudzy zanegowali całkowicie mówiąc że wymyślamy i mu przejdzie dalej go denerwując i zadając swoje głupie pytania. Na to nie mam wpływu a wizyty są raz na jakiś czas więc do przeżycia. Dobrze że już idzie wiosna i dłuższy dzień bo jesteśmy też na etapie przejściowym bez drzemki południowej więc mały jest często marudny po południu.
To chyba z grubsza wszystko :) rok prawie zleciał to wątek nadaje się już do innego działu, dla starszych dzieci :p
 
Ostatnia edycja:
Wracam po małej przerwie. Byliśmy u 3 różnych lekarzy i każdy stwierdził że nasz synek jest w spektrum autyzmu, my zresztą widzimy to wyraźnie, czytaliśmy też te książki i pokrywa się w bardzo wielu aspektach. Tak jak mówią, spektrum jest szerokie, to nie tylko dzieci która walą głową w ścianę i są osowiałe. Zaczęliśmy zajęcia ze świetną psycholog dziecięcą, wstępnie ma już plan na kilka lat w przód więc zapowiada się dłuższą współpracę. Doradziła że skoro i tak diagnoza z autyzmu jest nam potrzebna do przedszkola a zaczyna się ono po wakacjach to żebyśmy zrobili ja w marcu/kwietniu, to teraz lepiej zrobić diagnozę SI bo mały ma też dużą potrzebę poprawy wielu aspektów w tej dziedzinie.
Zapisaliśmy się (teoretycznie) do jednego z lepszych punktów gdzie się taką diagnozę robi. Nie będę się rozpisywał ale Pani, która to prowadziła nie miała absolutnie bladego pojęcia jak taką diagnozę przeprowadzić z dzieckiem, które jest w spektrum. Za przykład tylko dam że synek ma problemy z koncentracją a w małej salce była dosłownie tona wszelakiej maści piłek, huśtawek, kręgli itp. aż nie wiedział co się z nim dzieje, a co dopiero prowadzić diagnozę. Na koniec oczywiście papier z błędami i awantura. Pani nawet nie potrafiła argumentów dać na nasze zarzuty. Plastuś w Łodzi, nie polecam swoją drogą.
A że zajęcia z sensoryki mieli obok w sali i siedziałem na korytarzu to słyszałem jak oni to prowadzą...no nie dla naszego synka z pewnością, może zwykle dzieci by dały radę ale nie takie jak nasze. Prowizorka i amatorka.
Tak czy siak nasza psychlog poleciła zajęcia u swojej znajomej w tym samym budynku gdzie ona prowadzi. Zaczniemy może w przyszłym tygodniu...
I to tyle jeśli chodzi o lekarzy, coś się ruszyło. Zajęcia się zaczynają, oby coś dały chociaż wiem że to wszystko jest długofalowe, no a diagnoza niebawem choć ona jest tylko formalnością jak dla mnie.
Synek baaardzo powoli ma jakiś progres, trochę więcej pokazuje, wprowadzamy to co psycholog zaleciła, żona mu robi masaże bo ma parę tych nadwrażliwości ale tak to osobiście jestem wymęczony psychicznie. Zrobiliśmy mu z naszej sypialni pokój więc praktycznie siedzi się cały czas tam. Jak się zajmie synek to powinnismy próbować dołączać się do zabaw a to jest bardzo trudne, i też jest takie poczucie jak się sam zabawi, że jak? Mam się rozsiąść a tam przecież z małym trzeba pracować...no lekko nie jest ale tutejsi rodzicie dobrze to wiedzą :)
Nasi rodzice z kolei na wieść o tym wszystkim podeszli różnie. Jedni się zainteresowali a drudzy zanegowali całkowicie mówiąc że wymyślamy i mu przejdzie dalej go denerwując i zadając swoje głupie pytania. Na to nie mam wpływu a wizyty są raz na jakiś czas więc do przeżycia. Dobrze że już idzie wiosna i dłuższy dzień bo jesteśmy też na etapie przejściowym bez drzemki południowej więc mały jest często marudny po południu.
To chyba z grubsza wszystko :) rok prawie zleciał to wątek nadaje się już do innego działu, dla starszych dzieci :p
Wprost powiem, że nie mam bladego pojęcia o pracy z dziećmi z autyzmem w jakiejkolwiek formie. Mogę się tylko domyślać jak obydwoje z żoną jesteście zmęczeni. Cieszę się, że o tym wszystkim piszesz. To naprawdę może się komuś przydać. Co jakiś czas sprawdzam co u was słychać. Jesteś świetnym ojcem, choć niemało masz trudności. Twój syn ma szczęście, że ma takich rodziców. Życzę wam jak najlepiej. Super, że trafiają się w tym wszystkim dobrzy specjaliści. Oby tylko tacy byli na waszej drodze. Wszystkiego dobrego
 
Wracam po małej przerwie. Byliśmy u 3 różnych lekarzy i każdy stwierdził że nasz synek jest w spektrum autyzmu, my zresztą widzimy to wyraźnie, czytaliśmy też te książki i pokrywa się w bardzo wielu aspektach. Tak jak mówią, spektrum jest szerokie, to nie tylko dzieci która walą głową w ścianę i są osowiałe. Zaczęliśmy zajęcia ze świetną psycholog dziecięcą, wstępnie ma już plan na kilka lat w przód więc zapowiada się dłuższą współpracę. Doradziła że skoro i tak diagnoza z autyzmu jest nam potrzebna do przedszkola a zaczyna się ono po wakacjach to żebyśmy zrobili ja w marcu/kwietniu, to teraz lepiej zrobić diagnozę SI bo mały ma też dużą potrzebę poprawy wielu aspektów w tej dziedzinie.
Zapisaliśmy się (teoretycznie) do jednego z lepszych punktów gdzie się taką diagnozę robi. Nie będę się rozpisywał ale Pani, która to prowadziła nie miała absolutnie bladego pojęcia jak taką diagnozę przeprowadzić z dzieckiem, które jest w spektrum. Za przykład tylko dam że synek ma problemy z koncentracją a w małej salce była dosłownie tona wszelakiej maści piłek, huśtawek, kręgli itp. aż nie wiedział co się z nim dzieje, a co dopiero prowadzić diagnozę. Na koniec oczywiście papier z błędami i awantura. Pani nawet nie potrafiła argumentów dać na nasze zarzuty. Plastuś w Łodzi, nie polecam swoją drogą.
A że zajęcia z sensoryki mieli obok w sali i siedziałem na korytarzu to słyszałem jak oni to prowadzą...no nie dla naszego synka z pewnością, może zwykle dzieci by dały radę ale nie takie jak nasze. Prowizorka i amatorka.
Tak czy siak nasza psychlog poleciła zajęcia u swojej znajomej w tym samym budynku gdzie ona prowadzi. Zaczniemy może w przyszłym tygodniu...
I to tyle jeśli chodzi o lekarzy, coś się ruszyło. Zajęcia się zaczynają, oby coś dały chociaż wiem że to wszystko jest długofalowe, no a diagnoza niebawem choć ona jest tylko formalnością jak dla mnie.
Synek baaardzo powoli ma jakiś progres, trochę więcej pokazuje, wprowadzamy to co psycholog zaleciła, żona mu robi masaże bo ma parę tych nadwrażliwości ale tak to osobiście jestem wymęczony psychicznie. Zrobiliśmy mu z naszej sypialni pokój więc praktycznie siedzi się cały czas tam. Jak się zajmie synek to powinnismy próbować dołączać się do zabaw a to jest bardzo trudne, i też jest takie poczucie jak się sam zabawi, że jak? Mam się rozsiąść a tam przecież z małym trzeba pracować...no lekko nie jest ale tutejsi rodzicie dobrze to wiedzą :)
Nasi rodzice z kolei na wieść o tym wszystkim podeszli różnie. Jedni się zainteresowali a drudzy zanegowali całkowicie mówiąc że wymyślamy i mu przejdzie dalej go denerwując i zadając swoje głupie pytania. Na to nie mam wpływu a wizyty są raz na jakiś czas więc do przeżycia. Dobrze że już idzie wiosna i dłuższy dzień bo jesteśmy też na etapie przejściowym bez drzemki południowej więc mały jest często marudny po południu.
To chyba z grubsza wszystko :) rok prawie zleciał to wątek nadaje się już do innego działu, dla starszych dzieci :p
Super, że Pan pisze co dalej u Was. Mamy podobne problemy z dzieckiem, z chęcią ślędzę Państwa "stan emocjonalny" a także kroki gdzie iść, co robić. Wszysycy piszą specjalista ale włąściwie to kto? Pozdrawiam serdecznie.
 
reklama
Super, że Pan pisze co dalej u Was. Mamy podobne problemy z dzieckiem, z chęcią ślędzę Państwa "stan emocjonalny" a także kroki gdzie iść, co robić. Wszysycy piszą specjalista ale włąściwie to kto? Pozdrawiam serdecznie.
Tak jak u nas dopiero któraś z kolei psycholog dziecięca potrafiła trafnie coś zdiagnozować także dla nas to jest specjalista 🙂
A, i wszystkim dziękuję za mile słowa i nawet zwykła emotke 😶
 
Ostatnia edycja:
Do góry